Á propos tego strachu: ja bym się bała punktualnego autobusu... ; )
Estel, w pierwszej wersji tego wiersza w puencie widniało, że zapowiedź jutra w oknach "odbija się", ale całkowicie świadomie zmieniłam to na mignięcie, jako na coś mniej uchwytnego i bardziej przelotnego.
Po wielu czytaniach tego wiersza, utwierdzam się w przekonaniu, że to jest strach przed przewidywalnością. Czyli takie coś pomiędzy wierszami tego, co piszecie.
Jeszcze raz — dziękuję niesamowicie za te komentarze! Pozwalają uwierzyć w siebie : )
No pewnie, że przewidywalność. Widział ktoś kiedyś punktualny autobus? Wiosnę na czas?
"dzisiaj byłam
przystankiem" - tu się krzywię, nie lubię takich porównań, ale to tylko moje nielubienie.
Mocno w puencie, czytam to mignięcie jako coś bardzo krótkotrwałego, być może nawet złudnego - w szpitalnych oknach nie ma pewności jutra. I tu może być strach, ale strach zupełnie uświadomiony, strach przed znanym, nieznany jest tylko czas.
Singer, Ty wyczuwasz tu strach peelki? Śmiała interpretacja, jednak nadinterpretacja. Cały wiersz pokazuje nam, jak bardzo można być wszystkiego pewnym: "zaskakują(...) tylko punktualnością"; "mignęła zapowiedź jutra". Tu nie chodzi o żaden strach, a o okrutną przewidywalność. Człowiek boi się tego, czego nie zna.
M. jest także zadowolonba, bo Singer znalazł wszystkie sztychy, które M. zostawiła.
I dodam jeszcze, że w Poznaniu też się da odczuć tę pierwszą strofoidę, i że dziękuję, bo nie byłam do końca przekonana do tego wiersza.
powiem tak: jak stały użytkownik pojazdów miejskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego w legnicy czuję w pełni strofoidę pierwszą. w pełnej pełni.
byle zdążyć przed równonocą
ale przecież jeszcze
nie zaplotłam warkoczy- tak mi się skojarzyło: przychodzi wiosna, będzie ciepło można wyciągnąc wosy spod czapek i zaplatać warkocze, zarażać optymizmem. a tu peelka jeszcze nie zapolotła czyli nie jest gotowa na wiosnę, a może nawet się jej boi?
to z przystankiem... hm. ciekawy zabieg, Singerowi się podoba, zwłaszcza, że Singer sam czasami utożsamia się z przystankami.
ostatnia. czyżby peelka dojrzała w oknie szpitala słońce następnego dnia? czy jutro zaplocze warkocze? czy nie czuję że rymuję? a może coś narysuję? się skuję zapluję i wyobcuję.
bydyby, Singer jest zadowolony.
Estel, w pierwszej wersji tego wiersza w puencie widniało, że zapowiedź jutra w oknach "odbija się", ale całkowicie świadomie zmieniłam to na mignięcie, jako na coś mniej uchwytnego i bardziej przelotnego.
Po wielu czytaniach tego wiersza, utwierdzam się w przekonaniu, że to jest strach przed przewidywalnością. Czyli takie coś pomiędzy wierszami tego, co piszecie.
Jeszcze raz — dziękuję niesamowicie za te komentarze! Pozwalają uwierzyć w siebie : )
"dzisiaj byłam
przystankiem" - tu się krzywię, nie lubię takich porównań, ale to tylko moje nielubienie.
Mocno w puencie, czytam to mignięcie jako coś bardzo krótkotrwałego, być może nawet złudnego - w szpitalnych oknach nie ma pewności jutra. I tu może być strach, ale strach zupełnie uświadomiony, strach przed znanym, nieznany jest tylko czas.
Kompozycyjnie wysoko. ; )
I dodam jeszcze, że w Poznaniu też się da odczuć tę pierwszą strofoidę, i że dziękuję, bo nie byłam do końca przekonana do tego wiersza.
byle zdążyć przed równonocą
ale przecież jeszcze
nie zaplotłam warkoczy- tak mi się skojarzyło: przychodzi wiosna, będzie ciepło można wyciągnąc wosy spod czapek i zaplatać warkocze, zarażać optymizmem. a tu peelka jeszcze nie zapolotła czyli nie jest gotowa na wiosnę, a może nawet się jej boi?
to z przystankiem... hm. ciekawy zabieg, Singerowi się podoba, zwłaszcza, że Singer sam czasami utożsamia się z przystankami.
ostatnia. czyżby peelka dojrzała w oknie szpitala słońce następnego dnia? czy jutro zaplocze warkocze? czy nie czuję że rymuję? a może coś narysuję? się skuję zapluję i wyobcuję.
bydyby, Singer jest zadowolony.