Autobusy są jak wiosna
jeśli zaskakują — to tylko punktualnością
i tłokiem przy drzwiach
ocierają się o miasto
byle zdążyć przed równonocą
ale przecież jeszcze
nie zaplotłam warkoczy
dzisiaj byłam
przystankiem
po drugiej stronie ulicy
w oknach miejskiego szpitala
mignęła zapowiedź jutra.
byle zdążyć przed równonocą
ale przecież jeszcze
nie zaplotłam warkoczy- tak mi się skojarzyło: przychodzi wiosna, będzie ciepło można wyciągnąc wosy spod czapek i zaplatać warkocze, zarażać optymizmem. a tu peelka jeszcze nie zapolotła czyli nie jest gotowa na wiosnę, a może nawet się jej boi?
to z przystankiem... hm. ciekawy zabieg, Singerowi się podoba, zwłaszcza, że Singer sam czasami utożsamia się z przystankami.
ostatnia. czyżby peelka dojrzała w oknie szpitala słońce następnego dnia? czy jutro zaplocze warkocze? czy nie czuję że rymuję? a może coś narysuję? się skuję zapluję i wyobcuję.
bydyby, Singer jest zadowolony.
I dodam jeszcze, że w Poznaniu też się da odczuć tę pierwszą strofoidę, i że dziękuję, bo nie byłam do końca przekonana do tego wiersza.
Kompozycyjnie wysoko. ; )
"dzisiaj byłam
przystankiem" - tu się krzywię, nie lubię takich porównań, ale to tylko moje nielubienie.
Mocno w puencie, czytam to mignięcie jako coś bardzo krótkotrwałego, być może nawet złudnego - w szpitalnych oknach nie ma pewności jutra. I tu może być strach, ale strach zupełnie uświadomiony, strach przed znanym, nieznany jest tylko czas.