jeeej, Ewa, bardzo, ale to bardzo mi dużo radości sprawiasz tym interpretowaniem swoim. się cieszę że trafiło. ja wrzeszczeć nie będę na pewno. dziękuję.
Rito, Arkadiuszu, Dominiko, dzięki za wizytę i słowo.
można tak: jeśli dwa pierwsze wersy to jakieś gusła, to można interpretować, że peelką jest osoba bezpłodna, chociaż czerstwy chleb może tez oznaczać niełatwe życie. w każdym razie moja wizja jest taka, że te gusła niewiele pomogły i trzeba było sobie lalkę samej ulepić, tchnąc w nią życie, a potem "ślady po nas", brak potomstwa to zero śladów po człowieku.
nie wrzeszczeć na mnie! to za daleko posunięta interpretacja, ale nic nie poradzę, że mi się wciąż coś nowego jawi.
i jeszcze..
"trzeba przyłożyć chleb" - to tak jakby powrócić do domu, do bezpieczeństwa, po to tylko by
"później dać go na pożarcie psu"- przekonać się, że bezpieczeństwo domu istniało, ale już nie istnieje, że to wszystko o kant d.. można.
i potem "ulepiłam nam lalkę " - ucieczka dokądkolwiek, ulepienie sobie przystani, nowej, zakotwiczenie się w tej przystani i udawanie przez chwilę, że nie ma bólu
dla mnie rewelacja. i lalki i wiersz. lalka przede wszystkim w tym ustawieniu, które widziałam niedawno na NK.
a wiersz.. zaczynasz krwawo, z bólem, niemalże przepowiednią zaczynasz, w klimacie wschodniej wsi ( to już sobie dopowiedziałam wspominając Twoje inne wiersze)
w drugiej jakby zmieniasz temat dla ucieczki przed tym bólem, poszukałaś lekarstwa w lalce, lekarstwa lub czegoś na co można przelać ból.
w trzeciej od pierwszego wersu czytam sarkazm pomieszany z drwiną, takie "nie obiecuj bo się zbłaźnisz" .. kurde, nie mogę dalej. nie dam rady.
ja wnioskuję o gwiazdkę, czytam ten wiersz w kółko, i szlag mnie chce trafić z tego natłoku wrażeń, które mną targają.
Rito, Arkadiuszu, Dominiko, dzięki za wizytę i słowo.
można tak: jeśli dwa pierwsze wersy to jakieś gusła, to można interpretować, że peelką jest osoba bezpłodna, chociaż czerstwy chleb może tez oznaczać niełatwe życie. w każdym razie moja wizja jest taka, że te gusła niewiele pomogły i trzeba było sobie lalkę samej ulepić, tchnąc w nią życie, a potem "ślady po nas", brak potomstwa to zero śladów po człowieku.
nie wrzeszczeć na mnie! to za daleko posunięta interpretacja, ale nic nie poradzę, że mi się wciąż coś nowego jawi.
"a ty opowiedz o życiu naskładaj obietnic" - żeby w tej przystani stało się normalnie, po ludzku, żeby życie było, normalnie
"trzeba przyłożyć chleb" - to tak jakby powrócić do domu, do bezpieczeństwa, po to tylko by
"później dać go na pożarcie psu"- przekonać się, że bezpieczeństwo domu istniało, ale już nie istnieje, że to wszystko o kant d.. można.
i potem "ulepiłam nam lalkę " - ucieczka dokądkolwiek, ulepienie sobie przystani, nowej, zakotwiczenie się w tej przystani i udawanie przez chwilę, że nie ma bólu
jak chleb POPRZEDNI;-)
a wiersz.. zaczynasz krwawo, z bólem, niemalże przepowiednią zaczynasz, w klimacie wschodniej wsi ( to już sobie dopowiedziałam wspominając Twoje inne wiersze)
w drugiej jakby zmieniasz temat dla ucieczki przed tym bólem, poszukałaś lekarstwa w lalce, lekarstwa lub czegoś na co można przelać ból.
w trzeciej od pierwszego wersu czytam sarkazm pomieszany z drwiną, takie "nie obiecuj bo się zbłaźnisz" .. kurde, nie mogę dalej. nie dam rady.
ja wnioskuję o gwiazdkę, czytam ten wiersz w kółko, i szlag mnie chce trafić z tego natłoku wrażeń, które mną targają.
dzięki Tomasz.