Motyw z dziećmi zawsze najbardziej do mnie przemawia. Choćby nie wiem jak był taki wiersz brutalny, smutny, bezlitosny, to zawsze jest ta druga strona - dziecko. Zawsze patrzę z perspektywy tego dziecka na wiersz. Jak dla mnie wiersz bomba.
kurcze, dla mnie warstwy to takie słowo klucz, bo albo myślę w tym momencie o ograch, albo o Ingardenie, ale jak już się ich pogoni można przejść do rzeczy.
przeczytałam kilka razy wiersz, byłam tu już przed tymi wszystkimi komentarzami i jakoś mnie zdziwiło, gdy napisałaś, ile tam ludzi - nadawców i adresatów, bo mnie się oni wszyscy pozacierali. zgadzam się, że można wyczuć, że nie tylko jedna osoba przemawiała, ale nie mogłabym uczciwie wskazać, w którym miejscu się zmieniają. pewnie chodzi o strofy, choć dla mnie to nie jest takie oczywiste.
biorę sobie tylko ten fragment w asyście warstw:
"we mnie twoje chytre imię odpada jak skóra
sen nadchodzi bezszelestnie na jego stopach
mój dzień ostatni pochłania pragnienie
by choć raz mieć cię w ramionach synku"
anastazia: Dziękuję bardzo. Co do kotów - nadużywam ich, podobnie jak kobiet i krajów latynoamerykańskich :) Niestety zboczenie, nie do wyplenienia :)
estel: To tekst z perspektywy dwóch osób, matki i córki. I jest trzech adresatów: matka matki, matka, nienarodzone dziecko. Interpretacja z "obrazkami bożymi" jest zaskakująca i w odniesieniu do tekstu, cholernie trafna. Choć nie taki był mój zamysł, cieszę się, że wiersz pozwala na mnogość interpretacji, choć w określonych ramach. Generalnie, mam lekkiego fisia na punkcie macierzyństwa i niemożności bycia matką. O tym jest ten wiersz.
Jeszcze nie do końca rozumiem kto tu mówi.
W moim pierwszym czytaniu to życie matki było zagrożone i modliła się do szpitalnych bezdusznych z gruntu obrazków bożych, żeby móc chociaż zobaczyć dziecko. Jednak nie! Skoro jej pozostaną koty, to będzie siedzieć na tym strychu i zwariować jej z tęsknoty przyjdzie. I kiedy już się skłaniałam ku tej interpretacji, piszesz, że podmiotki dzień ostatni. Ostatni dosłownie czy ostatni, bo następne pozbawią się sensu przez nieobecność?
Takie mnie naszły przemyślenia, układam sobie jeszcze ten wiersz, bo czuję, że warto.
przeczytałam kilka razy wiersz, byłam tu już przed tymi wszystkimi komentarzami i jakoś mnie zdziwiło, gdy napisałaś, ile tam ludzi - nadawców i adresatów, bo mnie się oni wszyscy pozacierali. zgadzam się, że można wyczuć, że nie tylko jedna osoba przemawiała, ale nie mogłabym uczciwie wskazać, w którym miejscu się zmieniają. pewnie chodzi o strofy, choć dla mnie to nie jest takie oczywiste.
biorę sobie tylko ten fragment w asyście warstw:
"we mnie twoje chytre imię odpada jak skóra
sen nadchodzi bezszelestnie na jego stopach
mój dzień ostatni pochłania pragnienie
by choć raz mieć cię w ramionach synku"
i tyle z mojej strony.
Przyjmuję z pokorą.
Dzięki,
P.
estel: To tekst z perspektywy dwóch osób, matki i córki. I jest trzech adresatów: matka matki, matka, nienarodzone dziecko. Interpretacja z "obrazkami bożymi" jest zaskakująca i w odniesieniu do tekstu, cholernie trafna. Choć nie taki był mój zamysł, cieszę się, że wiersz pozwala na mnogość interpretacji, choć w określonych ramach. Generalnie, mam lekkiego fisia na punkcie macierzyństwa i niemożności bycia matką. O tym jest ten wiersz.
Pozdrawiam,
P.
W moim pierwszym czytaniu to życie matki było zagrożone i modliła się do szpitalnych bezdusznych z gruntu obrazków bożych, żeby móc chociaż zobaczyć dziecko. Jednak nie! Skoro jej pozostaną koty, to będzie siedzieć na tym strychu i zwariować jej z tęsknoty przyjdzie. I kiedy już się skłaniałam ku tej interpretacji, piszesz, że podmiotki dzień ostatni. Ostatni dosłownie czy ostatni, bo następne pozbawią się sensu przez nieobecność?
Takie mnie naszły przemyślenia, układam sobie jeszcze ten wiersz, bo czuję, że warto.
Dzięki,
P.