To nie takt mała (nierówność mam pod sufitem) ARS TO od tyłu sra

Komentarze

  • Bożena B
    Ja to po lekturze Twoich tekstów powiem tylko jedno, chętnie posłuchałabym jak je czytasz/recytujesz. Na żywo. Choć na tę chwilę i nagranie by mnie zadowoliło ;)

    Superowe są. Z tyloma podtekstami, przekazem, również podprogowym (a przynajmniej mi się czasem na takie fale umysł nastawia i być może odbieram to, czego tak naprawdę nie ma, ale że to bardzo przyjemne jest, więc chętnie się poddaję ;)

    Masz bardzo dużo do powiedzenia i potrafisz to naprawdę fajnie podać. Prowadzisz czytelnika jakbyś (o)czarować był w stanie każdego i w każdym momencie :) Dlatego ciekawa jestem, czy takie samo wrażenie byłoby podczas słuchania Cię.

    Pozdrowienia

    · Zgłoś · 12 lat
  • Marzena P.S.
    Odkrywanie Twojej lirycznej strony, to przyjemność!

    · Zgłoś · 12 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    również Rito;-)

    · Zgłoś · 12 lat
  • Rita
    Obraz jest piękny...(płynęli górą półsenni nad ranem - pan za plecami pani plecami przed panem).

    Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 12 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    przepraszam i proszę o wybaczenie ... po prostu;-) z uśmiechem ... po prostu;-) jak ten http://georgeeliot2.blox.pl/resource/14c... Marca Ch. ...obraz, który po prostu uwielbiam .niech to będzie, rodzaj odkupienia win za pomocą cudzych barw. uszanowanie;-)

    · Zgłoś · 12 lat
  • Oliwia
    I z panem tak zawsze... a przynajmniej od dwóch (trzech?) dni. Dobrze pan wie, że cały mój wywód oparłam na uproszczeniu i naprawdę potrafię odróżnić prezentację od przeczytania. Wierzę, że rozumie pan czemu to uproszczenie miało służyć. Musiałabym wątpić w pańską inteligencję, zakładając, że nie wie pan, co miałam na myśli. Nie wątpię, bo gdyby tak było... nie byłoby mnie tutaj.

    · Zgłoś · 12 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    dopsz, nie będę;-) przy tym, proszę się nie martwić, jest odróżnienie między ksiązką a prezentacją, spektaklem arkorskim... Przy tym proszę mi wierzyć, lub nie. Właśnie wyrażone (sic!), czy dostrzeżone (sic!)uwagi, wątpliwości to po prostu żerowisko do mojej przekory... ba, do wyprawy na kolejne łowy, nie tylko słów (ale tutaj zahaczamy już o Napoleona, nie tylko pojmowanego, jako poza z domu wariatów, a po prostu, wiadomo... stratega i geniusza. Sorry, za dużo Łysiaka pod poduszką;-) i praktyka z zasadniczej służby wojskowej, w pełnym ... wymiarze;-) Pozdrawiam... obiecuję, sobie (dotrzymując) i Pani i consortesom... tegoż, odwzajemniając jednocześnie...rozwijania nie zaKÓŃczyć. Chyba że wątek tutejszy, z moim udziałem, mamy na myśli. Wtedy sic!;-)

    · Zgłoś · 12 lat
  • Oliwia
    Jak (rekordowo) długo potrafi pan wytrzymać bez gadania... dogadywania... dopowiadania?

    Przepraszam, lekka złośliwość. Już się poprawiam, powstrzymuję. Podtrzymuję problem. Bo muzyka, bo musi wrócić, no jasne. Wszystko to świeci jasno jak słoneczko, kiedy kur wyciska z siebie siódme pory na pobudkę. Wszystko rozumiem. Ale niech pan weźmie pod uwagę taką sytuację:

    Jest pana wieczorek autorski. Czyta pan wiersz (ten czy jakikolwiek inny w podobnym tonie). Uprzedzając odpowiedź, że pan by takiego nie wybrał: było losowanie albo publiczność prosiła. W każdym razie czyta pan. Muzycznie albo nawet i z muzyką, powiedzmy, prawdziwą. Słucham pilnie. Na koniec pewnie nawet oklaskuję Autora. Włączam się do dyskusji, która następuje... Potem jakieś pitu-pitu jak to zwykle na tego typu imprezach... Spotkanie się kończy, wracam do domu. Partnerka mnie pyta: ''o czym ten Skowron mówił''? I co? I nie pamiętam. Nie wrócę, bo pan wyjechał, nie mam książki, nie nagrałam filmiku.

    Naprawdę rozumiem albo sobie to tak tylko odbieram, że pan łączy proste jak strzała sytuacje z możliwościami wygiętego w łuk języka, czasem puszczonego wolno jak zerwana cięciwa. Domyślam się, że do stworzenia takich tekstów potrzeba dużo talentu i jeszcze więcej doświadczenia. Naprawdę to wszystko jest dla mnie co najmniej oczywiste.

    Tylko w efekcie... niewiele z tego wynika. I niby ''z trzeciej strony'' pan sam przyznaje, że ''to jeno koliberek''. Tylko w takim razie po co się rozdrabniać? Po co marnować energię? Tu oczywiście też mogę sama sobie odpowiedź: z tego samego powodu, z którego powstały moje próby z pantum. Dla kaprysu, z chęci rozpisania, napisania o jakiejś tam sytuacji czy choćby wykorzystania frazy, która akurat przywędrowała z bezludnej wyspy.
    I oczywiście mogę zapytać i znów odpowiedzieć, po co publikować: bo tak. I to oczywiście wystarczy. Tyle że... przecież powinno się równać do lepszych, dążyć do samorozwoju, a nie pozostawać na poziomie, który już się w całości opanowało. Może to śmiesznie zabrzmi, ale pisarz powinien być jak dziki zwierz: jeśli zostanie długo na jednym terenie, prędzej czy później jedzenie (zwierzyna łowna) się skończy. Pożre wszystko. Co wtedy? Umrze z głodu. A może powinien wcześniej pomyśleć o poszerzaniu horyzontów?

    Przeczuwam że i pan zapuści się na inne tereny, a tam... pokaże czytelnikowi coś więcej prócz ''prostackiej manipulacji'', prostej melodii i anegdot zamkniętych w podobnie brzmiące słowa.

    Oczywiście może mi pan odpowiedzieć: mnie tu dobrze! I w porządku, bo czemu nie, ale pozostanę z przekonaniem, że nawet najbardziej chwytliwa melodia serwowana X razy staje się albo nudna albo wręcz irytująca.


    Tak zupełnie na koniec: gra na pantum jest nudna? Proszę mnie tu nie zniechęcać!Dopiero co się (wczoraj) do tej gierki przekonałam, a pan już podkopuje moje wielkie postanowienie (nie przeczę, że wcześniej podparte powyższym tekstem).

    · Zgłoś · 12 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    "Tylko niestety znów mam problem. Przeczytałam ten tekst przed wyjściem z psem (ok. godzinę temu), a teraz musiałam wrócić, bo za nic nie mogłam sobie przypomnieć, o czym to było. "
    No, tak i odkryła pani moją nieskomplikowaną metodę manipulacji, że nie powiem, prostacką (tak często uważam!). Ot, musi wrócić. jasne. "na częściej" małe prawdopodobieństwo. Przecież, nie czarujmy się, melodyjki melodyjkami (słuch), ale są istotniejsze rzeczy.
    i powtórzę. Dla mnie rzeczywiście ma znaczenie, jedynie, urok motta wyżej...wspomnianego...

    · Zgłoś · 12 lat
  • ARS TO od tyłu sra
    inna rzecz, i tu zawsze mam problem, gdy prezentuję, może nie tak lekkie, jak powyższy, ale te tak zwane kalibry (powyżej, mimo rozmiaru, jest jeno koliberek. koliB'AREk, z nieukrywaną świadomością barokowych praźródeł. Ot utwór, otworek raczej do kolibania się, kolebania, mniej bania, bo i głowa, czytaj: "bania", niespecjalnie ma tu czego się doszukiwać. Tak, o, słyszenie, niech i, jeśłi tu samonasuwająca się melodyjka będzie lekka, to i taniec, kolebanie się nastanie). Problem, już wyrażony, także tu, wcześniej na wywrocie pod innymi tekstami. Problem natury prezentacyjnej. Czy prezentacja, tu w odniesieniu do powyższego muzyka, która sie sugeruje, nie zaburzy, nie zaciemni... itd odbioru, czy -jakiegoś jednak, może nie za-głebokiego-przekazu. Tu mam w zaraniu, w zamiarze , u źródła lekkość, niech i stosowną do wieku mojego i peela i tego trzeciego okaz(zu) we mnie, nas wymienionych, oraz pozy, czyli zaniżanie głosu na cztery chrypki. Jest muzyka, tak zwana rybka, tyle ze... ale to już mój problem, możliwe że sobie pójdą swoją drogą. Jak to w życiu bywa.
    a poza tym... ? No, jakoś trzeba nudną grę na pantum, łamanym jednak zakamuflować. Choćby nietaktownie;-)

    · Zgłoś · 12 lat