Karol - albo nie potrafisz tego odczytać, lub (co gorsze) nie chcesz. Komentarz którego tak dzielnie się przyczepiłeś - to sarkazm. Ani razu nie napisałem, że mój wiersz musi się podobać, czy interesować. Napisałem jednak wielokrotnie, że nie odpowiada mi - gdy ktoś piszę, że pod moim utworem, że to dla niego takie "pitu-pitu". Jeśli Cię to nie razi - to rzeczywiście jest tu coś nie tak, ja nie odważyłbym się napisać tak pod najbardziej grafomańskim tworem. Dlaczego? Ponieważ dostrzegam różnicę - pomiędzy rozmową o tekście przy piwie, a komentowaniem "tu". Z tego co wiem Pani Kierownik nie pracuję tu charytatywnie, więc nie tylko ja, ale przede wszystkim pozostali opiekunowie powinni pilnować, żeby nie pojawiało się pod czyimkolwiek utworem "pitanie".
________________________________________...
Arq - przede wszystkim - Dziękuję Ci, że przeczytałeś mój wiersz i to dość uważnie z tego co widzę.
Chcę Ci bardziej podziękować za dwie kolejne sprawy:
1) za to, że przeżyłeś go w sobie po przeczytaniu
2) za - co widać jest dość trudne - opanowanie trudnej umiejętności: jednocześnie myśleć, pisać i czytać, co się napisało.
widzę , że mi wywrotek nieco poszatkował komantarz. A może po prostu coś w półśnie mi umknęło przed wstukaniem. Oki, pozwolę sobie na wejście ponowne...
Pisałem Ci już, że Twoje Redrum to dla mnie czerwona odpowiednik, albo i nie Darkroom...
"Mottem bardzo nierównej książki Rujany Jeger p.t.: "Darkroom" (2001) jest "takie cosik", akurat nawet całkiem ... niegłupie:
"Życie jest jak "darkroom", nigdy nie wiesz kto i w jaki sposób cię wydyma, ani też kogo ty wydymasz i jak. Ale to zbyt podniecające, żeby ot tak po prostu wyjść."
Twój rum jest red;-)
I jednak, nawet wierszach pozwalasz wyjść, wychodzisz. Można samodzielnie, lekko, może z zahypionym głosem, nosowym samosczynnie się wydostać. Nawet nie wydostać. Czytam Cię nie tyle pojmowaniem, ale wciąganiem w nos w nieokreślenie.
Może i jest tak, że delikatnie, jakby niedostrzegalnie cły czas piszeszjeden wiersz? Może sam z siebie, jak z klocków buduje się domek z kartek z kilku (dziesięciu?) pomieszczeń?
Twój świat jest dla mnie senny, czasem chwilami przebudzany, taki jakby właśnie w sytuacji, gdy zaproszony do grona wspólnych znajomych, rozumiejących się bez słów, używających spojęć i zwrótów niby powszechnie zrozumiałych, ale jednak nie kryjących swego rodzaju zamknięcia, czy raczej pół-otwarcia. To jak ilość ramion ludzi, którzy znają się jak łyse konie, są przy tym otwarci, ale nowo zaproszona osoba musi się czuć, co zrozumiałe, onieśmielona, nieco sparaliżowana i jednocześnie zaciekawiona. Kusi chęcią pojęcia, wciąga jakaś delikatna tajemnica, skróty myślowe...
Dystans? Dystans i taki męski sposób mówienia półsłowem, półgestem. Chrypką czytanie/słuchani, jak u paru znanych bardów, na których wymienianie nie potrzeba miejsca, ale ... hm... bez względu na ton jakiego języka używają do wypowiedzi, wyśpiewu wymelorecytowania, praeie jednostajną melodią i METODIĄ... BARDZIEJ SKUPIAM SIĘ NA BRZMIENIU CHRYPY, NIŻ NA słowach. Pojmowanie, słowodawanie znaczenia do łba nachodzi potem, kiedy się chce wrócić. Czasem nie wiadomo czemu, ale ot... wraca się... zapomina o rzeczywistości pozaliterowej... u ciebie nie ciąga brzmienie ale klimat.... Czy coś jest, czy nie jest poezją?
nie wiem. Czasami myślę, że poezja to gadanie o niczym, chciałaby coś znaczyć, ale tak naprawdę wciąga w nic. odlot,błogość, ubogość, kojenie, strach, trach... zapatrzenie? itakdalejki? nieokreślone itaki i alejki dalejki?
Poezję zawsze należy czytać na głos, nie zapatrywać się w reniwie oddychający ekran kompa. Na głos, by echo falmi głosu wracało. To jak gra w skłosza, tylko w zwolnionym tempie.
Nie pojmuję, bo jednak nawet w zwolnionym tempie nie jestem od razu w stanie, detali uderzeń i odbić od "ściany", nie analizuję od razu poszczególnych sytuacji, ale .... biję uderzam, dociera, albo nie... refleksja przychodzi potem, albo ... pozostaje tylko wrażeniem, że jeszcze zagram...
Tak mam z Twoimi wierszami. Ten powyżej to nadal świat który na chwilę wciąga, jak cudza fotka, z której śmieją się, czy cieszą/koją najbardziej zainteresowani, ale i mnie się to udziela. To zaraźliwe.
Może dlatego wacam do twoich utworów? Nie wiem i ... ta niewiedza jakoś mnie nie martwi...
nie no nie dojrzałeś do jakich form oceny? że ktoś ma gdzieś co wbija na szaszłyk Agata i niekoniecznie ma to cokolwiek wspólnego z poezją? tak nie dojrzałeś ?
sorry, And za komentarz od ręki, z literówkami. W razie potrzeby, oczywiście skoryguję, skumuluę rwane myśli, ale ... póki co lecę ... pracować... i liczę, że nawet nieuniknione błędy, literówki itp... dadzą jakiś procent wrażeń, niczym język ciała u wypowiadającego się w temacie wrażeń po utworze... (no, wiem że wyolbrzumiony arument, ale .... cóż... ;-)
gdybym miał się wypowiedzieć topornie, to powiedziałbym tak:
"And, tak jak lubię wkraczać w niezwykłość, odrealność Twojego świata przedstawionego w innych wierszach, ta utaj mam jakby... wejście w prawie-realizm."
Pewnie byś parsknął śmiechem, ale niejeden raz pewnie spontaniczne głosy, nie zawsze składnie wyrażone na temat widzeń i odczuć wiersza i wobec wiersza, zwłaszcza balansującego, także kompozycyjnie , na realizmach, budzą takowe reakcje, bo niewiele wnoszą poza wyrażeniem, a dużo więcej wnosi ton łosu, język ciała i tym podobne.
Pewnie niejeden raz spotkałeś się z czymś takim, że osoba która jest pod wpływem Twojego wiersza ("pod wpływem" możesz czytać również w znaczeniu pijaCZYNNYM, nie tylko po to by spijano poezję z Twoich ust, chociaż ... wiadomo kobiety... czytające niekoniecznie ze zrozumieniem, ale z czuciem to ... raj... ech... sorry zamykam nawias;-)).
Wyrwałeś kartkę z dziennika. Nadal gdzieś w tle twoje/twój Redrum, twoje światy zdawkowo malowane. Tu jakby urlop, jakby nieco bardziej ludzka Twarz otoczenia. Jakieś bardzo wyważone rozczulenie, granice banału? Ależ to nie grzech, zwłaszcza, że jakoś mi nie przekraczasz tej granicy (przynajmniej za bardzo, jeśli patrzeć moim subiektywizmem czytania. Tak wiem, to niespecjalny argument- gust). Nie wiem, czy słusznie, ale skoro mój subiektywizm to dyktator, więc go muszę słuchać (a też jestem buntownik przekorny wobec niego!) i wychodzi mi, że autor chce mi (czytelnikowi?), sobie (zakładając, że po napisaniu Autorowi chce się czytać swoje utwory), innym dać ODPOCZYNEK (nie tylko gadaniem przy scenerii swojsko ogniskowej). Autor, który wprowadzał w swój poetycki świat na poły senny, na poły deliryczny, ale opowiadany jakby jednostajnym głosem, tutaj nie tracąc nic z tego, co można sprowadzić do współnego mianownika szerszego konekstu innych Anuchowych wierszy, nie wystawia na żer całości swego prywatnego pola.
sceneria urlopowa, odpoczynek dla czytelnika, może i utwór na żer dla ewerntualnych szczekających krytykantów, którzy, kiedy już się spocą na tym właśnie wierszu (ot przyjażnie sfotografowanym epizodzie, niemniej jednak nie unikającym zamgleń, urwań), bo przecież trza im dać żer, aby wypluci z potrzeby dogryzania nagle dostali zadyszki w miejscach samo-przez-się budzących ... nawet zachwyt, albo przynajmniej uznanie, stopniowane rozmaicie.
Czasem trza dać w zestawie innym coś, na czym się roztrzepią, wydymając dolną warę sceptyka, aby potem... nie wiedzieli co powiedzieć... napisać... orzec... To, że bez względu na wiek, to postawa "zdziadziałośći" to żsdne odkrycie, ale ... cóż, nieważne... Może dobrze czasem uciec do Przyjaciół, pocieszyć się, na granicach nieskomplikowanego skomponowania radości, wyrażeń, świata, określeń kluczy (grill, szaszłyk, przyjaźń). Czasem dobrze uciec i niby zdradzać, a niby nie, swoje prywatne otoczenie, rozmowy o rzeczach czytelnych tylo dla konkretnych osób("starsza kobietę z obrazu, która ma dziwną rękę.").
Ma się w tym werszu wrażemni (*mam) jakbym był z boku, onieśmielony, bo starzy dobrzy znajomi bawią się w najlepsze, ja niby zaproszony, ale za bardzo nie wiem jak się znaleźć w tym otoczeniu, świecie, żartach, słowach, sekretach kluczach. Gdyby nie szaszłyk, nie wiedziałbym gdzie jestem.
"nie zabiorą nam działki i dymu. nie zabiorą nam malowania."- ja też nie chcę, ale w momencie wejścia w klimat chciałbym być wtajemniczony, więc siedzę sobioe z boku, uśmiecham się samoczynnie, czuję samoczynną luźną atmosferę, lżej mi. To ten klimat, gdy w otoczeniu mi nieznanym, zaproszony na ognisko śmieję się, z powodu zaraźliwości śmiechu, nawet gdy nie pojmuję żartów, czuję się lekki chociaż nie wiem czemu, bo dopiero się rozglądam. Przy tym, mimo obecności obok w tym gronie, i chcę i nie ccę łamać tabu, czyli próbować rozumieć. Pewnie by mnie w prowazono w tajniki prywatnych "zakluczeń", ale to zakłóciłoby obraz. Obraz ludzi pojmujących się w pół sylaby, wpół oddechu. I
... o paradoksie, ten klimat dziwie mi się swoją lekkością, wpasowuje w nne Twoje anDUCHOWE ZAKAMARKI... TAJNE...
tu mamy zakamarki Fajne, które niekoniecznie chce się badać w detalach. Ot z pewnym zwstydzeniem ale i z uśmiechem zarażam się ... obok i w....
Masz dziwny świat poetycki, czasem mam wrażenie jakbyś
Pogaduchy zaczynają być pod tekstem. Pierwszy był o sposobie w jakim ocenia się teksty na tej stronie. Zaczynam się gubić w tym. Jak się wejdzie w Twój profil, to wygląda to jak mundur rosyjskiego generała, gwiazdki, emblematy. Gdy spojrzy się na Twoje komentarze - to zachowana jest forma jak powyżej "pitu-pitu-bla-bla-pitu-MYK!-bla". Możesz napisać - nie podoba mi się, moim zdaniem to nie jest wiersz, ale może nie komentuj, jak sama jesteś w kiepskiej formie.
I teraz tak - "Nadal podtrzymuję wersję, że w tym tekście są pogaduchy, co zresztą komentujesz tak samo jak ja: "doprawdy zapisujemy te kartki?". " - nie życzę sobie, żebyś wmawiała mnie i każdemu kto przeczyta Twój komentarz, że zawarłem samoocenę we własnym tekście, naciągając kawałki z utworu do Twoich własnych potrzeb. Dajesz mi do zrozumienia, że ja sam to wiedziałem? To już jest psychoanaliza, a nie ocena wiersza.
Mylisz się. I nie zgadzam się na takie formy ocen.
Ależ ja się go nie wstydzę i to nie ja dodałam 2 komentarze pod rząd :> Nadal podtrzymuję wersję, że w tym tekście są pogaduchy, co zresztą komentujesz tak samo jak ja: "doprawdy zapisujemy te kartki?".
________________________________________...
Arq - przede wszystkim - Dziękuję Ci, że przeczytałeś mój wiersz i to dość uważnie z tego co widzę.
Chcę Ci bardziej podziękować za dwie kolejne sprawy:
1) za to, że przeżyłeś go w sobie po przeczytaniu
2) za - co widać jest dość trudne - opanowanie trudnej umiejętności: jednocześnie myśleć, pisać i czytać, co się napisało.
Dzięki
Pisałem Ci już, że Twoje Redrum to dla mnie czerwona odpowiednik, albo i nie Darkroom...
"Mottem bardzo nierównej książki Rujany Jeger p.t.: "Darkroom" (2001) jest "takie cosik", akurat nawet całkiem ... niegłupie:
"Życie jest jak "darkroom", nigdy nie wiesz kto i w jaki sposób cię wydyma, ani też kogo ty wydymasz i jak. Ale to zbyt podniecające, żeby ot tak po prostu wyjść."
Twój rum jest red;-)
I jednak, nawet wierszach pozwalasz wyjść, wychodzisz. Można samodzielnie, lekko, może z zahypionym głosem, nosowym samosczynnie się wydostać. Nawet nie wydostać. Czytam Cię nie tyle pojmowaniem, ale wciąganiem w nos w nieokreślenie.
Może i jest tak, że delikatnie, jakby niedostrzegalnie cły czas piszeszjeden wiersz? Może sam z siebie, jak z klocków buduje się domek z kartek z kilku (dziesięciu?) pomieszczeń?
Twój świat jest dla mnie senny, czasem chwilami przebudzany, taki jakby właśnie w sytuacji, gdy zaproszony do grona wspólnych znajomych, rozumiejących się bez słów, używających spojęć i zwrótów niby powszechnie zrozumiałych, ale jednak nie kryjących swego rodzaju zamknięcia, czy raczej pół-otwarcia. To jak ilość ramion ludzi, którzy znają się jak łyse konie, są przy tym otwarci, ale nowo zaproszona osoba musi się czuć, co zrozumiałe, onieśmielona, nieco sparaliżowana i jednocześnie zaciekawiona. Kusi chęcią pojęcia, wciąga jakaś delikatna tajemnica, skróty myślowe...
Dystans? Dystans i taki męski sposób mówienia półsłowem, półgestem. Chrypką czytanie/słuchani, jak u paru znanych bardów, na których wymienianie nie potrzeba miejsca, ale ... hm... bez względu na ton jakiego języka używają do wypowiedzi, wyśpiewu wymelorecytowania, praeie jednostajną melodią i METODIĄ... BARDZIEJ SKUPIAM SIĘ NA BRZMIENIU CHRYPY, NIŻ NA słowach. Pojmowanie, słowodawanie znaczenia do łba nachodzi potem, kiedy się chce wrócić. Czasem nie wiadomo czemu, ale ot... wraca się... zapomina o rzeczywistości pozaliterowej... u ciebie nie ciąga brzmienie ale klimat.... Czy coś jest, czy nie jest poezją?
nie wiem. Czasami myślę, że poezja to gadanie o niczym, chciałaby coś znaczyć, ale tak naprawdę wciąga w nic. odlot,błogość, ubogość, kojenie, strach, trach... zapatrzenie? itakdalejki? nieokreślone itaki i alejki dalejki?
Poezję zawsze należy czytać na głos, nie zapatrywać się w reniwie oddychający ekran kompa. Na głos, by echo falmi głosu wracało. To jak gra w skłosza, tylko w zwolnionym tempie.
Nie pojmuję, bo jednak nawet w zwolnionym tempie nie jestem od razu w stanie, detali uderzeń i odbić od "ściany", nie analizuję od razu poszczególnych sytuacji, ale .... biję uderzam, dociera, albo nie... refleksja przychodzi potem, albo ... pozostaje tylko wrażeniem, że jeszcze zagram...
Tak mam z Twoimi wierszami. Ten powyżej to nadal świat który na chwilę wciąga, jak cudza fotka, z której śmieją się, czy cieszą/koją najbardziej zainteresowani, ale i mnie się to udziela. To zaraźliwe.
Może dlatego wacam do twoich utworów? Nie wiem i ... ta niewiedza jakoś mnie nie martwi...
"And, tak jak lubię wkraczać w niezwykłość, odrealność Twojego świata przedstawionego w innych wierszach, ta utaj mam jakby... wejście w prawie-realizm."
Pewnie byś parsknął śmiechem, ale niejeden raz pewnie spontaniczne głosy, nie zawsze składnie wyrażone na temat widzeń i odczuć wiersza i wobec wiersza, zwłaszcza balansującego, także kompozycyjnie , na realizmach, budzą takowe reakcje, bo niewiele wnoszą poza wyrażeniem, a dużo więcej wnosi ton łosu, język ciała i tym podobne.
Pewnie niejeden raz spotkałeś się z czymś takim, że osoba która jest pod wpływem Twojego wiersza ("pod wpływem" możesz czytać również w znaczeniu pijaCZYNNYM, nie tylko po to by spijano poezję z Twoich ust, chociaż ... wiadomo kobiety... czytające niekoniecznie ze zrozumieniem, ale z czuciem to ... raj... ech... sorry zamykam nawias;-)).
Wyrwałeś kartkę z dziennika. Nadal gdzieś w tle twoje/twój Redrum, twoje światy zdawkowo malowane. Tu jakby urlop, jakby nieco bardziej ludzka Twarz otoczenia. Jakieś bardzo wyważone rozczulenie, granice banału? Ależ to nie grzech, zwłaszcza, że jakoś mi nie przekraczasz tej granicy (przynajmniej za bardzo, jeśli patrzeć moim subiektywizmem czytania. Tak wiem, to niespecjalny argument- gust). Nie wiem, czy słusznie, ale skoro mój subiektywizm to dyktator, więc go muszę słuchać (a też jestem buntownik przekorny wobec niego!) i wychodzi mi, że autor chce mi (czytelnikowi?), sobie (zakładając, że po napisaniu Autorowi chce się czytać swoje utwory), innym dać ODPOCZYNEK (nie tylko gadaniem przy scenerii swojsko ogniskowej). Autor, który wprowadzał w swój poetycki świat na poły senny, na poły deliryczny, ale opowiadany jakby jednostajnym głosem, tutaj nie tracąc nic z tego, co można sprowadzić do współnego mianownika szerszego konekstu innych Anuchowych wierszy, nie wystawia na żer całości swego prywatnego pola.
sceneria urlopowa, odpoczynek dla czytelnika, może i utwór na żer dla ewerntualnych szczekających krytykantów, którzy, kiedy już się spocą na tym właśnie wierszu (ot przyjażnie sfotografowanym epizodzie, niemniej jednak nie unikającym zamgleń, urwań), bo przecież trza im dać żer, aby wypluci z potrzeby dogryzania nagle dostali zadyszki w miejscach samo-przez-się budzących ... nawet zachwyt, albo przynajmniej uznanie, stopniowane rozmaicie.
Czasem trza dać w zestawie innym coś, na czym się roztrzepią, wydymając dolną warę sceptyka, aby potem... nie wiedzieli co powiedzieć... napisać... orzec... To, że bez względu na wiek, to postawa "zdziadziałośći" to żsdne odkrycie, ale ... cóż, nieważne... Może dobrze czasem uciec do Przyjaciół, pocieszyć się, na granicach nieskomplikowanego skomponowania radości, wyrażeń, świata, określeń kluczy (grill, szaszłyk, przyjaźń). Czasem dobrze uciec i niby zdradzać, a niby nie, swoje prywatne otoczenie, rozmowy o rzeczach czytelnych tylo dla konkretnych osób("starsza kobietę z obrazu, która ma dziwną rękę.").
Ma się w tym werszu wrażemni (*mam) jakbym był z boku, onieśmielony, bo starzy dobrzy znajomi bawią się w najlepsze, ja niby zaproszony, ale za bardzo nie wiem jak się znaleźć w tym otoczeniu, świecie, żartach, słowach, sekretach kluczach. Gdyby nie szaszłyk, nie wiedziałbym gdzie jestem.
"nie zabiorą nam działki i dymu. nie zabiorą nam malowania."- ja też nie chcę, ale w momencie wejścia w klimat chciałbym być wtajemniczony, więc siedzę sobioe z boku, uśmiecham się samoczynnie, czuję samoczynną luźną atmosferę, lżej mi. To ten klimat, gdy w otoczeniu mi nieznanym, zaproszony na ognisko śmieję się, z powodu zaraźliwości śmiechu, nawet gdy nie pojmuję żartów, czuję się lekki chociaż nie wiem czemu, bo dopiero się rozglądam. Przy tym, mimo obecności obok w tym gronie, i chcę i nie ccę łamać tabu, czyli próbować rozumieć. Pewnie by mnie w prowazono w tajniki prywatnych "zakluczeń", ale to zakłóciłoby obraz. Obraz ludzi pojmujących się w pół sylaby, wpół oddechu. I
... o paradoksie, ten klimat dziwie mi się swoją lekkością, wpasowuje w nne Twoje anDUCHOWE ZAKAMARKI... TAJNE...
tu mamy zakamarki Fajne, które niekoniecznie chce się badać w detalach. Ot z pewnym zwstydzeniem ale i z uśmiechem zarażam się ... obok i w....
Masz dziwny świat poetycki, czasem mam wrażenie jakbyś
I teraz tak - "Nadal podtrzymuję wersję, że w tym tekście są pogaduchy, co zresztą komentujesz tak samo jak ja: "doprawdy zapisujemy te kartki?". " - nie życzę sobie, żebyś wmawiała mnie i każdemu kto przeczyta Twój komentarz, że zawarłem samoocenę we własnym tekście, naciągając kawałki z utworu do Twoich własnych potrzeb. Dajesz mi do zrozumienia, że ja sam to wiedziałem? To już jest psychoanaliza, a nie ocena wiersza.
Mylisz się. I nie zgadzam się na takie formy ocen.
Może poczekaj na jeszcze jedną burzę.