Droga Pisząca - masz zgodę na publikowanie :), żeby z tego tygla walki nie przyszło Ci przypadkiem do głowy uciekać i pozdrawiam.
Tekst, że powiem krótko za niskie loty jak na Ciebie. Wzbiłaś się parę razy, więc odbiorcy stają sie coraz bardziej wymagający. I słusznie :)
PO PIERWSZE NIE RÓB NAM TEGO, ŻE WSTAWIASZ Z BŁĘDAMI! Oczywiście wiadomo, że sie zdarzają, ale jeśli publikujesz wiersz - to wystawiasz go nam przed krytyczne oczy, a błędy od razu sprawiają, że czujemy się przez Ciebie potraktowani trochę lekceważąco. Mogę na ochotnika sprawdzać przed publikacją czy nie ma błędów :).
Po drugie jesteś wrażliwa, ale z poezją jak z miłością nie wystarczy sama wrażliwość - trzeba ciężkiej pracy. I sama w to, w latach mojej fascynacji natchnieniem, nie wierzyłam, że poeci po napisaniu tekstu - przepisują go, poprawiając często i gęsto. Zaczęłam wierzyć, kiedy w tomikach zaczęły pojawiać się zdjęcia odręcznych tekstów samego poety.
I po trzecie zgadzam się z Justyną co do tego, że brakuje idei przewodniej - ja tu widzę jakby trzy kawałki różnych tekstów.
I po czwarte wracaj do tekstów pozytywnie ocenianych i jak to kiedyś napisała Justyna, choć nie wiem komu czytaj dużo poezji - dobrej, takiej rasowej Poezji.
no cóż - zmaganie z czymkolwiek, co jest w trybie "twórczego" parcia przechodzi przez tartar
nieudactwa, nadwrażliwości, przygnębienia, zniechęcenia, fochów, głupoty, nadęctwa...
i bywa, że spora część zainteresowanych z tego nigdy nie wyjdzie - nabierając tym samym przekonania, że po takich zmaganiach z: czasem, jurorami konkursów i jednego tomiku, są
gotowi na cud pod tytułem - "demiurg", co daje też im prawo do zadowolenia ze wszystkiego co stworzą, bo to przecież ich "tfurczakrwawica"
jeżeli kiedykolwiek przyjdzie mi do głowy zachwyt nad tym, co "stfożę"
to będzie sygnał, że czas na robótki ręczne lub wolontariat w DPS
Pewnie, ja to nawet uważam, że samemu nie trzeba ani pisać, ani pisać dobrze, aby umiejętnie się wypowiedzieć. W końcu nie bez powodu gdzieś tam krąży myślenie o krytykach, którzy są niespełnionymi pisarzami... a co dopiero w przypadku komentarzy ;)
Natomiast Mc wcale nie jest z nami tak długo, jak widać też specjalnie nie udziela się pod cudzymi tekstami, więc ta "znajomość autora" czy komentatora raczej może być dość pozorna. Zresztą, Mithril, przypomnij sobie jak to jest być młodym piszącym, jak się wszystko przeżywa, gdy ma się lat naście. Każdy przechodzi przez okres grafomaństwa, jednym zajmuje to więcej, innym mniej, jeszcze inni z niego nie wychodzą. Mnie całkiem sporo zajęło, żeby wyjść z tego największego bagna, a udało się, bo było kilka osób, które się o to postarały :)
"Ja się zgodzę, że "gniot" to też komentarz, ale jest takim samym pójściem na łatwiznę, jak tekst, który można tym mianem określić."
są trzy rodzaje komentarza "gniot" (acz jakby poszukać...)
złośliwe (anonimus) - "botak" bez względu na treść
odreagowujące (znamy autora) - bez względu na treść (tyczy się najczęściej grafomanii)
konstruktywne (znamy autora) - z uwagą na treść
pozycja nr 3 jest mi najbliższa, bo daje mi wyraźny sygnał, że całość tekstu jest do przebudowy lub wywalenia i nie doszukuję się "konkretów" żądając merytorycznych wskazówek, bo szanuję też czas czytelnika/komentatora i "łatwizna" w tym przypadku jest uzasadniona - po co spełniać się komentarzem nad czymś, co jest nie warte słowa(?)
jeżeli coś zasługuje na szerszy komentarz, to takich "czytelników" nawet nie trzeba o to
prosić - sami to robią
już trochę w wirtualu jestem i wiem, ocenę których osób pod postacią "gniota" przyswoić,
a które ignorować. (choć w realu jest podobnie)
i jedno jest pewne - grafoman zawsze będzie reagował w histrioniczny sposób na określenie jego płodów gniotami..!
nawias (znamy autora) tyczy się jego komentarzy, jakie zdarza się nam czytać, czasem też publikacje, choć wcale nie trzeba napisać encyklopedii, aby skomentować (trafnie) czyjś "tekst"
uległem prowokacji - zatem za siebie i "adwersarza"
PRZEPRASZAM!
zaś, co do:
"Co innego, gdy się mówi tak do osób piszących od ho ho i jeszcze dłużej, które są zdystansowane przynajmniej w jakimś stopniu do siebie i do tekstu, a co innego do osoby, która ma lat 15, 16 i jest na początku myślenia o pisaniu."
jest w tym sporo racji, a nawet dużo, co do "piszacychhoho", lecz ja - jakby z własnego podwórka - wiem, że już w okresie adolescencji, nie można robić człowiekowi krzywdy, przyklaskiwaniem, eufemizmami, podtrzymywaniem (gdy widać, że to fiasko), uzmysławianiem, że "się jeszcze nauczysz", savoir vevre`m, czy usilnym nakłanianiem do "twórczych zachowań", co wcale nie musi być addytywnym obrazem wyczulonego nosa "belfra", czy sieciowego "komentatora".
do powyższego nie użyłem "formy" gniot, a tylko zasygnalizowałem przyhamowanie,
co znaczy też, "autokorektę", w tym leży też przyczyna nagminnego wklejania i krążenia
w miejscu pomimo sugerujących komentarzy...
........................................... prac ma "początek" z jakimś tam końcem
"abojawiem dzisiaj, 15:39
a od kiedy to dziecinada niejakiego Mithrila ma być lepsza od takiego czy innego bycia dzieckiem"
jedno jest pewne; w infantylnych reakcjach +(tfożenie) uruchamiających ageistyczne mechanizmy nikt ciebie nie przegoni....................dlatego jako stetryczały grafoman tylko w komentowaniu komentarzy i dawaniu "wyśmienitych" wszystkim gniotom osiągnąłeś swoiste mistrzostwo
szarpiesz za nogawki dziąsłami warcząc przy tym, że się nie drze - żałosne to
Ja się zgodzę, że "gniot" to też komentarz, ale jest takim samym pójściem na łatwiznę, jak tekst, który można tym mianem określić. Co innego, gdy się mówi tak do osób piszących od ho ho i jeszcze dłużej, które są zdystansowane przynajmniej w jakimś stopniu do siebie i do tekstu, a co innego do osoby, która ma lat 15, 16 i jest na początku myślenia o pisaniu. Potem nam rośnie młoda poezja lingwistyczna, bo ktoś nie potrafi wyczaić, co było nie tak i szuka coraz "oryginalniejszych" pomysłów i cudów i Bóg wie czego.
Moim zdaniem Mc jeszcze nie do końca potrafi się trzymać jednej myśli, dokłada to, co jej pasuje do wersu poprzedniego, nie ogarniając tekstu całościowo. Rzadko się zdarza, aby przystępując do pisania tekstu, z góry się wiedziało, o czym dokładnie będzie... ale jakiś obraz, przebłysk jest i tego trzeba by się trzymać... nawet jeśli w ostatecznej wersji będzie trzeba się tego pozbyć. Ponadto w powyższym tekście brakuje mi pewnej konkretnej myśli, wszystko jest tak uogólnione, że pasuje do każdego i do nikogo, a kim to "ja" liryczne przecież jest, prawda?
Tekst, że powiem krótko za niskie loty jak na Ciebie. Wzbiłaś się parę razy, więc odbiorcy stają sie coraz bardziej wymagający. I słusznie :)
PO PIERWSZE NIE RÓB NAM TEGO, ŻE WSTAWIASZ Z BŁĘDAMI! Oczywiście wiadomo, że sie zdarzają, ale jeśli publikujesz wiersz - to wystawiasz go nam przed krytyczne oczy, a błędy od razu sprawiają, że czujemy się przez Ciebie potraktowani trochę lekceważąco. Mogę na ochotnika sprawdzać przed publikacją czy nie ma błędów :).
Po drugie jesteś wrażliwa, ale z poezją jak z miłością nie wystarczy sama wrażliwość - trzeba ciężkiej pracy. I sama w to, w latach mojej fascynacji natchnieniem, nie wierzyłam, że poeci po napisaniu tekstu - przepisują go, poprawiając często i gęsto. Zaczęłam wierzyć, kiedy w tomikach zaczęły pojawiać się zdjęcia odręcznych tekstów samego poety.
I po trzecie zgadzam się z Justyną co do tego, że brakuje idei przewodniej - ja tu widzę jakby trzy kawałki różnych tekstów.
I po czwarte wracaj do tekstów pozytywnie ocenianych i jak to kiedyś napisała Justyna, choć nie wiem komu czytaj dużo poezji - dobrej, takiej rasowej Poezji.
nieudactwa, nadwrażliwości, przygnębienia, zniechęcenia, fochów, głupoty, nadęctwa...
i bywa, że spora część zainteresowanych z tego nigdy nie wyjdzie - nabierając tym samym przekonania, że po takich zmaganiach z: czasem, jurorami konkursów i jednego tomiku, są
gotowi na cud pod tytułem - "demiurg", co daje też im prawo do zadowolenia ze wszystkiego co stworzą, bo to przecież ich "tfurczakrwawica"
jeżeli kiedykolwiek przyjdzie mi do głowy zachwyt nad tym, co "stfożę"
to będzie sygnał, że czas na robótki ręczne lub wolontariat w DPS
Natomiast Mc wcale nie jest z nami tak długo, jak widać też specjalnie nie udziela się pod cudzymi tekstami, więc ta "znajomość autora" czy komentatora raczej może być dość pozorna. Zresztą, Mithril, przypomnij sobie jak to jest być młodym piszącym, jak się wszystko przeżywa, gdy ma się lat naście. Każdy przechodzi przez okres grafomaństwa, jednym zajmuje to więcej, innym mniej, jeszcze inni z niego nie wychodzą. Mnie całkiem sporo zajęło, żeby wyjść z tego największego bagna, a udało się, bo było kilka osób, które się o to postarały :)
są trzy rodzaje komentarza "gniot" (acz jakby poszukać...)
złośliwe (anonimus) - "botak" bez względu na treść
odreagowujące (znamy autora) - bez względu na treść (tyczy się najczęściej grafomanii)
konstruktywne (znamy autora) - z uwagą na treść
pozycja nr 3 jest mi najbliższa, bo daje mi wyraźny sygnał, że całość tekstu jest do przebudowy lub wywalenia i nie doszukuję się "konkretów" żądając merytorycznych wskazówek, bo szanuję też czas czytelnika/komentatora i "łatwizna" w tym przypadku jest uzasadniona - po co spełniać się komentarzem nad czymś, co jest nie warte słowa(?)
jeżeli coś zasługuje na szerszy komentarz, to takich "czytelników" nawet nie trzeba o to
prosić - sami to robią
już trochę w wirtualu jestem i wiem, ocenę których osób pod postacią "gniota" przyswoić,
a które ignorować. (choć w realu jest podobnie)
i jedno jest pewne - grafoman zawsze będzie reagował w histrioniczny sposób na określenie jego płodów gniotami..!
nawias (znamy autora) tyczy się jego komentarzy, jakie zdarza się nam czytać, czasem też publikacje, choć wcale nie trzeba napisać encyklopedii, aby skomentować (trafnie) czyjś "tekst"
uległem prowokacji - zatem za siebie i "adwersarza"
PRZEPRASZAM!
zaś, co do:
"Co innego, gdy się mówi tak do osób piszących od ho ho i jeszcze dłużej, które są zdystansowane przynajmniej w jakimś stopniu do siebie i do tekstu, a co innego do osoby, która ma lat 15, 16 i jest na początku myślenia o pisaniu."
jest w tym sporo racji, a nawet dużo, co do "piszacychhoho", lecz ja - jakby z własnego podwórka - wiem, że już w okresie adolescencji, nie można robić człowiekowi krzywdy, przyklaskiwaniem, eufemizmami, podtrzymywaniem (gdy widać, że to fiasko), uzmysławianiem, że "się jeszcze nauczysz", savoir vevre`m, czy usilnym nakłanianiem do "twórczych zachowań", co wcale nie musi być addytywnym obrazem wyczulonego nosa "belfra", czy sieciowego "komentatora".
do powyższego nie użyłem "formy" gniot, a tylko zasygnalizowałem przyhamowanie,
co znaczy też, "autokorektę", w tym leży też przyczyna nagminnego wklejania i krążenia
w miejscu pomimo sugerujących komentarzy...
........................................... prac ma "początek" z jakimś tam końcem
a od kiedy to dziecinada niejakiego Mithrila ma być lepsza od takiego czy innego bycia dzieckiem"
jedno jest pewne; w infantylnych reakcjach +(tfożenie) uruchamiających ageistyczne mechanizmy nikt ciebie nie przegoni....................dlatego jako stetryczały grafoman tylko w komentowaniu komentarzy i dawaniu "wyśmienitych" wszystkim gniotom osiągnąłeś swoiste mistrzostwo
szarpiesz za nogawki dziąsłami warcząc przy tym, że się nie drze - żałosne to
Moim zdaniem Mc jeszcze nie do końca potrafi się trzymać jednej myśli, dokłada to, co jej pasuje do wersu poprzedniego, nie ogarniając tekstu całościowo. Rzadko się zdarza, aby przystępując do pisania tekstu, z góry się wiedziało, o czym dokładnie będzie... ale jakiś obraz, przebłysk jest i tego trzeba by się trzymać... nawet jeśli w ostatecznej wersji będzie trzeba się tego pozbyć. Ponadto w powyższym tekście brakuje mi pewnej konkretnej myśli, wszystko jest tak uogólnione, że pasuje do każdego i do nikogo, a kim to "ja" liryczne przecież jest, prawda?