mnie także się nie podoba. nie mówię, że jest to tekst zly, bo prawdopodobnie poprawny i w ogóle. W kazdym razie mnie nie rusza. To zwykły tekst o zwyczajnym życiowym problemie. jak artykul z gazety typu 'przyjaciolka' czy innego takie. ktoś już to chyba tu napisal i ja powielam; bez polotu. dla mnie - słaby
a mi sie kompletnie nie podoba.
wydaje mi sie, ze w opowiadaniu za bardzo pomieszane sa dwa cele:
cel a) historia choroby, ktora ma byc podstawa do przemyslen o porozumieniu i waznosci rodziny.
cel b) samo zmaganie sie ze soba, podkreslone w "reklamowce" tekstu
obydwa w sposob niekontrolowany sie przenikaja i wychodzi cos brzydkiego.
nie rozumiem celowosci tak rozbudowanego motywu z filmem. moze lepiej byloby napisac oddzielne opowiadanie pt: "streszczenie"?
jak dla mnie wykorzystanie pomyslu na "slaby", zdania bez [zbednej?] finezji, malo ciekawe. do tego stopnia, ze nawet "happy end" nie cieszy. [gdziez jest ta "moja mala bitwa"?]
byc moze dlatego, ze nie znam zadnej agnieszki opowiadanie jest dla mnie na slaby/przecietny.
porownujac z innymi tekstami autorki stawiam jednak "slaby"
p.s. gwiazdka dlatego, aby cokolwiek pojawialo sie w rubryce "najlepsze w tym miesiacu"?
hmm...bardzo podziwiam i szanuję autorkę, pisze dojrzałe, mądre i wartościowe teksty. jednak czesto powiela ten klimat. pesymistyczny, czysto zyciowy, takie pare odcinków noweli telewizyjnej momentami. jeszcze nigdy nie czytalam tekstu Beaty jakiegos radosnego i lekkiego. czekam z niecierpliwoscia:)
hmm...bardzo podziwiam i szanuję autorkę, pisze dojrzałe, mądre i wartościowe teksty. jednak czesto powiela ten klimat. pesymistyczny, czysto zyciowy, takie pare odcinków noweli telewizyjnej momentami. jeszcze nigdy nie czytalam tekstu Beaty jakiegos radosnego i lekkiego. czekam z niecierpliwoscia:)
matko boska co jasnej bronisz czestochowy i w ostrej swiecisz bramie...
Drogie dziecko! Pisanie to jedna z tych rzeczy, które, cóż..., nie wychodzą ci najlepiej. Nie chcę krytykować zbytnio tego co napisałaś, ale styl jaki prezentujesz (chrześcijańsko-rodzinno-bylejaki) na tym etapie swojego rozwoju literackiego, nie rokuje najlepszych nadzieji na przyszłośc. Do wymiany jest wszystko: nadmieniony wyżej styl, dialogi (?), cała materia językowa, etc. Nie chciałbym być pesymistą, ale miast pisania radziłbym zająć się robieniem na drutach (ewentualnie szydełkowaniem). Będzie chociaż cieplej na zimę.
wydaje mi sie, ze w opowiadaniu za bardzo pomieszane sa dwa cele:
cel a) historia choroby, ktora ma byc podstawa do przemyslen o porozumieniu i waznosci rodziny.
cel b) samo zmaganie sie ze soba, podkreslone w "reklamowce" tekstu
obydwa w sposob niekontrolowany sie przenikaja i wychodzi cos brzydkiego.
nie rozumiem celowosci tak rozbudowanego motywu z filmem. moze lepiej byloby napisac oddzielne opowiadanie pt: "streszczenie"?
jak dla mnie wykorzystanie pomyslu na "slaby", zdania bez [zbednej?] finezji, malo ciekawe. do tego stopnia, ze nawet "happy end" nie cieszy. [gdziez jest ta "moja mala bitwa"?]
byc moze dlatego, ze nie znam zadnej agnieszki opowiadanie jest dla mnie na slaby/przecietny.
porownujac z innymi tekstami autorki stawiam jednak "slaby"
p.s. gwiazdka dlatego, aby cokolwiek pojawialo sie w rubryce "najlepsze w tym miesiacu"?
Drogie dziecko! Pisanie to jedna z tych rzeczy, które, cóż..., nie wychodzą ci najlepiej. Nie chcę krytykować zbytnio tego co napisałaś, ale styl jaki prezentujesz (chrześcijańsko-rodzinno-bylejaki) na tym etapie swojego rozwoju literackiego, nie rokuje najlepszych nadzieji na przyszłośc. Do wymiany jest wszystko: nadmieniony wyżej styl, dialogi (?), cała materia językowa, etc. Nie chciałbym być pesymistą, ale miast pisania radziłbym zająć się robieniem na drutach (ewentualnie szydełkowaniem). Będzie chociaż cieplej na zimę.