Zachecona innymi wypowiedziami takze sie wypowiem.
Wiec, na poczatek - temat, dla mnie banalny. Nic nowatorskiego w nim nie ma. Sytuacje jak swiat stary...czy jest sens opisywac to jeszcze raz? Nie wiem, dla mnie nie.
Jedyne co mi sie podoba to klamra spinajaca obie czesci opowiadania : dochodzimy do takiego samego wniosku. I to jest jedynie ciekawe.W mojej ocenie opowiadanie w niczym nie jest wybitne, wartosciowe? Nie mniej niz tuzin innych pojawiajacych sie w sieci w ciagu tygodnia. Nawet refleksja na koniec opowiadania jest banalna...
Ale coz mozna napisac na stary temat?
troche sie dziwie tak wysokiej ocenie. jak dla mnie tylko druga czesc nadaje sie na wartościowy, pierwsza jest... zupelnie zwyczajna, przecietna, moze oprocz koncowki [gdzie ta zabawa slowem?,velmont]
poza tym zgadzam sie z nonfelixem, ze zbyt duzo przyimkow psuje, poczatek zwlaszcza. [przeciez o to chodzi, velmont, aby ulozyc wszystko tak, by nie pchac wszedzie imion, ale i nie zastepowac ich caly czas 'ona', 'on', 'niego', 'nia' - b.dobry warsztat by na to pozwalal]
Warsztat to imo nic innego jak umiejętne posługiwanie się językiem. Na chłopski rozum chodzi o to aby pisać tak, aby się dobrze czytało, aby dostosować język do swoich celów, nie odwrotnie. Co mają do tego przyimki? Ich przedawkowanie utrudnia najczęściej, przynajmniej w moim przypadku, odbiór tekstu. Interpunkcja leży. Słowa nie zawsze są urzywane zgodnie ze swoim znaczeniem. A długie zdania krytykuję właśnie za ich stopień komplikacji i skład.
Natomiast co do interpretacji tekstu... Z kim rozmawia podmiot liryczny? Z podmiotem lirycznym poprzedniego wątku ;). Jak sam zaznacza, jest to postać literacka, ale... wzorowana na jakiejś żywej osobie. Pisze: "(...) jesteś archetypem osoby którą znam. Stworzyłem Cię na bazie bagażu uczuć i myśli realnej istoty. (...). Jesteś obrazem osoby, która tak bardzo czasami przypomina mnie... A ja także też byłem kiedyś perfidny (...)... lecz ja też zostałem zdradzony, zrozumiałem jednak, że czasami trzeba wybaczyć. (...)."
I chyba nie pozostaje mi nic innego, jak jednak przyznać się do błędu. Nie jest jasno powiedziane kogo autor "przekalkował", siebie czy przyjaciela. Mówi jednak że ta postać jest właśnie do NIEGO podobna. Interpretację pozostawiam Wam.
Do pfelixa -- ja czegoś w Twojej krytyce nie rozumiem. Bawiłem się przez jakiś czas na piaskownicy Odry w recenzjach, ale to co Ty tu wypisujesz... Po pierwsze: co ma warsztat do przyimków? Właściwie dlaczedgo krytykujesz długie zdania (tzn. kilka jest dość niefortunnie złożonych) -- moim zdaniem podtrzymują tutejszy klimat. Po trzecie -- przyimki Cię denerwują -- w myślach przepisz sobie te opowiadanie i powstawiaj wszędzie imiona -- trochę to dziwnie będzie się czytało... Przypomnij sobie taki stary wiersz, "Ona i on".
Aha, nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się, że nie zrozumiałeś tego opowiadania -- albo nie przeczytałeś uważnie. Napisałeś:
"Swoją drogą pomysł rozmowy ze swoim alter-ego wzruszył mnie nieco, sam się kiedyś w coś takiego bawiłem..."
Gdzie ty tam widzisz alter-ego? Przecież to jest raczej rozmowa "autora" z jego (wg. dedykacji) "najlepszym przyjacielem". Ale mogę się mylić -- więc się nie upieram.
Moja recenzja -- opowiadanie wybitne, autor nie boi się bawić słowami a jego WARSZTAT jest zaprawdę bogaty.
Rzadko się wypowiadam. Zazwyczaj tylko czytam. Nie umię ocenić jakościowo. (przyimki, powtórzenia epitety etc...)
Wiem, tylko że jest jednym z niewielu, które tutaj przeczytalam, jakie robą wrażenie. Powtarzam - nie formą, ale treścią.
Jeśli chodzi o długie zdania... Sama piszę pamiętniki. BARDZO DŁUGIMI ZDANIAMI :) Długie zdania lubię. Może dlatego problemu najmniejszego nie sprawia mi śledzenie ich wzrokiem i pojmowanie ich w lot.To tyle...
dobrze, pokażę parę błędów, mam nadzieję że nikt się nie obrazi. A, i jeszcze na marginesie, nonFelix, jedynie paskudna maszyna nie może przestać wypisywać mojego ID... Nie wiem co na to poradzić ;/
no to do dzieła, w nawiasach moje poprawki:
(p) - przyimek
Stała odwrócona twarzą do okna. Patrzył na jej (p) piękne(,) ciemno-rude włosy(,) nieruchome, chociaż pełne energii(,) niczym zastygnięty (:zastygły),(/) dziki kot,(/) szykujący się do skoku. Zastanawiał się czy ona (p) kiedykolwiek zrozumie jak wiele dla niego (p) znaczy, jak bardzo go (p) zmieniła. Czy kiedykolwiek zrozumie, że stała się częścią jego (p) samego i że może, że jest w stanie... go (p) zmienić. Ona (p) jedyna. Siedział w fotelu, fechtując z myślami, patrząc to na nią (p), to na czarną szybę.
Na zewnątrz padał deszcz... zimny, nocny i upiorny deszcz. Krople wody(,) niczym srebrne łzy(,) uderzały o szybę. Światła z ulicy odbijały się wielokrotnie na powierz(ch)ni każdej z kropel tworząc różnokolorowe świetliste pryzmaty na gładkiej szklanej powierzchni. Smutek. (i bzdura chciałoby się dopisać. Srticte szkło jest przezroczyste i rzaden refleks światła się na nim nie pojawi. Mówię refleks, gdyż mam nadzieję że o to chodziło autorowi, gdyż napisał że światła tworzą pryzmaty. Spieszę z wyjaśnieniem że pryzmat jest to przezroczysta bryła o podstawie trójkąta).
Takie ni to błedy ni to omyłki ciągną się przez cały tekst, choć przyznam że zniechęciły mnie już na początku (potem są co prawda mniej intensywne). I głównie dlatego że są kardynalne ujmują opowiadaniu. Wiem że może trochę przesadzam, zboczenie zawodowe. Natomiast nie rozumiem, dlaczego miałbym pisać właśnie TAKIE rzeczy. Miło całej wielowarstwowości i nieskazitelnych opisów (przepraszam Maćku, ale czy nie nazbyt się rozentuzjazmowałeś?)
Cholera, jeszcze wyjdzie na to że nie mam gustu. Ale jak już mówiłem, tekst jest wartościowy, ale nie genialny, po prostu.
Nie wiem, co Ci w warsztacie nie pasuje, Pfelix, bo jak dla mnie jest bardzo dobry. Znalazłem chyba tylko jeden błąd powtórzeniowy... Reszta naprawdę ładna. No i podoba mi się imię głównego bohatera ;-)
imo kiepski warsztat, długie, źle złożone zdania, ciężko się czyta. Najgorzej jest na początku... Przyimków ile się da, opisów co kot napłakał (szczególnie przy dialogach).
Swoją drogą pomysł rozmowy ze swoim alter-ego wzruszył mnie nieco, sam się kiedyś w coś takiego bawiłem...
Ładne, parę miłych obrazów. Ale niestety nic poza tym. Wartościowy.
Wiec, na poczatek - temat, dla mnie banalny. Nic nowatorskiego w nim nie ma. Sytuacje jak swiat stary...czy jest sens opisywac to jeszcze raz? Nie wiem, dla mnie nie.
Jedyne co mi sie podoba to klamra spinajaca obie czesci opowiadania : dochodzimy do takiego samego wniosku. I to jest jedynie ciekawe.W mojej ocenie opowiadanie w niczym nie jest wybitne, wartosciowe? Nie mniej niz tuzin innych pojawiajacych sie w sieci w ciagu tygodnia. Nawet refleksja na koniec opowiadania jest banalna...
Ale coz mozna napisac na stary temat?
poza tym zgadzam sie z nonfelixem, ze zbyt duzo przyimkow psuje, poczatek zwlaszcza. [przeciez o to chodzi, velmont, aby ulozyc wszystko tak, by nie pchac wszedzie imion, ale i nie zastepowac ich caly czas 'ona', 'on', 'niego', 'nia' - b.dobry warsztat by na to pozwalal]
Natomiast co do interpretacji tekstu... Z kim rozmawia podmiot liryczny? Z podmiotem lirycznym poprzedniego wątku ;). Jak sam zaznacza, jest to postać literacka, ale... wzorowana na jakiejś żywej osobie. Pisze: "(...) jesteś archetypem osoby którą znam. Stworzyłem Cię na bazie bagażu uczuć i myśli realnej istoty. (...). Jesteś obrazem osoby, która tak bardzo czasami przypomina mnie... A ja także też byłem kiedyś perfidny (...)... lecz ja też zostałem zdradzony, zrozumiałem jednak, że czasami trzeba wybaczyć. (...)."
I chyba nie pozostaje mi nic innego, jak jednak przyznać się do błędu. Nie jest jasno powiedziane kogo autor "przekalkował", siebie czy przyjaciela. Mówi jednak że ta postać jest właśnie do NIEGO podobna. Interpretację pozostawiam Wam.
Do pfelixa -- ja czegoś w Twojej krytyce nie rozumiem. Bawiłem się przez jakiś czas na piaskownicy Odry w recenzjach, ale to co Ty tu wypisujesz... Po pierwsze: co ma warsztat do przyimków? Właściwie dlaczedgo krytykujesz długie zdania (tzn. kilka jest dość niefortunnie złożonych) -- moim zdaniem podtrzymują tutejszy klimat. Po trzecie -- przyimki Cię denerwują -- w myślach przepisz sobie te opowiadanie i powstawiaj wszędzie imiona -- trochę to dziwnie będzie się czytało... Przypomnij sobie taki stary wiersz, "Ona i on".
Aha, nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się, że nie zrozumiałeś tego opowiadania -- albo nie przeczytałeś uważnie. Napisałeś:
"Swoją drogą pomysł rozmowy ze swoim alter-ego wzruszył mnie nieco, sam się kiedyś w coś takiego bawiłem..."
Gdzie ty tam widzisz alter-ego? Przecież to jest raczej rozmowa "autora" z jego (wg. dedykacji) "najlepszym przyjacielem". Ale mogę się mylić -- więc się nie upieram.
Moja recenzja -- opowiadanie wybitne, autor nie boi się bawić słowami a jego WARSZTAT jest zaprawdę bogaty.
Wiem, tylko że jest jednym z niewielu, które tutaj przeczytalam, jakie robą wrażenie. Powtarzam - nie formą, ale treścią.
Jeśli chodzi o długie zdania... Sama piszę pamiętniki. BARDZO DŁUGIMI ZDANIAMI :) Długie zdania lubię. Może dlatego problemu najmniejszego nie sprawia mi śledzenie ich wzrokiem i pojmowanie ich w lot.To tyle...
no to do dzieła, w nawiasach moje poprawki:
(p) - przyimek
Stała odwrócona twarzą do okna. Patrzył na jej (p) piękne(,) ciemno-rude włosy(,) nieruchome, chociaż pełne energii(,) niczym zastygnięty (:zastygły),(/) dziki kot,(/) szykujący się do skoku. Zastanawiał się czy ona (p) kiedykolwiek zrozumie jak wiele dla niego (p) znaczy, jak bardzo go (p) zmieniła. Czy kiedykolwiek zrozumie, że stała się częścią jego (p) samego i że może, że jest w stanie... go (p) zmienić. Ona (p) jedyna. Siedział w fotelu, fechtując z myślami, patrząc to na nią (p), to na czarną szybę.
Na zewnątrz padał deszcz... zimny, nocny i upiorny deszcz. Krople wody(,) niczym srebrne łzy(,) uderzały o szybę. Światła z ulicy odbijały się wielokrotnie na powierz(ch)ni każdej z kropel tworząc różnokolorowe świetliste pryzmaty na gładkiej szklanej powierzchni. Smutek. (i bzdura chciałoby się dopisać. Srticte szkło jest przezroczyste i rzaden refleks światła się na nim nie pojawi. Mówię refleks, gdyż mam nadzieję że o to chodziło autorowi, gdyż napisał że światła tworzą pryzmaty. Spieszę z wyjaśnieniem że pryzmat jest to przezroczysta bryła o podstawie trójkąta).
Takie ni to błedy ni to omyłki ciągną się przez cały tekst, choć przyznam że zniechęciły mnie już na początku (potem są co prawda mniej intensywne). I głównie dlatego że są kardynalne ujmują opowiadaniu. Wiem że może trochę przesadzam, zboczenie zawodowe. Natomiast nie rozumiem, dlaczego miałbym pisać właśnie TAKIE rzeczy. Miło całej wielowarstwowości i nieskazitelnych opisów (przepraszam Maćku, ale czy nie nazbyt się rozentuzjazmowałeś?)
Cholera, jeszcze wyjdzie na to że nie mam gustu. Ale jak już mówiłem, tekst jest wartościowy, ale nie genialny, po prostu.
Łukasz
Swoją drogą pomysł rozmowy ze swoim alter-ego wzruszył mnie nieco, sam się kiedyś w coś takiego bawiłem...
Ładne, parę miłych obrazów. Ale niestety nic poza tym. Wartościowy.