Na scenie nie mieści się Teatr. Duży napis z powiększonym pierwszym „T” i ostatnim „R” styka się z kadrem widzianym przez widownię. Wielkie kolumny wyraźnie wychodzą poza scenę. Kurtyny nie widać. Teatr ją zasłania. Przed schodami Teatru (Teatry nie mają drzwi, one mają schody) tyłem do widowni stoi Ona. Podnosi prawą nogę, zatrzymując ją na pierwszym stopniu. Stoi. Od strony znudzonej widowni słychać gwizdy i pokrzyki: „No właź! No dalej!”. Sala zaczyna pustoszeć, podczas gdy ona to wkłada stopę na pierwszy stopień, to ją zdejmuje. Gdy na widowni pozostało tylko kilka osób, głównie tych, którzy zasnęli, na scenę wchodzi Kompleks. Jest przebrany za karczocha. Staje na środku zasłaniając Ją widowni i zaczyna się śmiać. Chichot przechodzi w spazmatyczny rechot szaleńca. Nie przestając się śmiać, ściąga kostium. Pod karczochem ma wdzianko ziemniaka. Wówczas już kładzie się na ziemi, płacząc ze śmiechu. Chwyta się rękami za brzuch. Ona płacze. Stoi. Czeka. Obiema nogami przed schodami.
Z Teatru zaczynają wychodzić ludzie. Piękne kobiety i zadbani, szarmanccy mężczyźni. Kobiety nie zauważają jej lub trącają pogardliwym spojrzeniem. Mężczyźni, jeśli patrzą, to – z zaciekawieniem. Kilku przelotnie spojrzało z zainteresowaniem. Rechot kompleksu zaraz jednak ich przegonił. Scena pustoszeje. Pozostaje tylko ona i śmiejący się Kompleks. Podchodzi do niego. Widownia mogłaby zobaczyć jej profil, gdyby nie przysłaniające go włosy. Są nijakiego koloru. Inny byłby pretensjonalny przecież. Chlaśnięcie w twarz zamyka usta ryczącej jarzyny. Zdziera z Kompleksu kostium i zakłada go na siebie. Kompleks stoi oszołomiony, w bieliźnie, na którą składają się... sprane majtki. I w białych skarpetkach. Tymczasem Ona przyodziana w ziemniaka, podnosi głowę do góry, zadziornie patrząc na drzwi ponad schodami. Jednak są! Nikt z widowni nie widzi szelmowskiego wyrazu twarzy. Nogi pewnie stąpają po stopniach.
Na trzecim stopniu, podchodzi do niej On. Staje. Na scenę wchodzi Kompleks. Ma mundur SSmana. Uśmiechając się kącikiem ust, nakazuje mu podejść. On zostawia ją na schodach i podchodzi do Kompleksu. Na rozkaz ściąga z niego strój. Pod kostiumem – drugi – spodenki na szelkach, jedna zapięta, miś w ręce. Dziecko rozpoczyna kolejny festiwal śmiechu. On spuszcza wzrok, zamyka oczy. Po chwili podnosi głowę i szeroko się uśmiecha do publiczności. Ma twarz klauna i jego czerwony nos. Podchodzi tak do niej i rozbawia ją. Słychać ich śmiech, zagłuszany jednak przez wciąż rechoczące dziecko. Siadają na schodach. Ona z twarzą zakrytą włosami, on z twarzą klauna. Siedzenie się przedłuża. Na scenie – poza śmiechem dziecka – cisza. Widownia pusta. Zapalają się światła. Przedstawienie skończone. Robotnicy rozbierają Teatr. Zabierają dwa manekiny z trzeciego stopnia jego schodów. Na takim tle, opustoszałej sali kłaniają się dwa Kompleksy.
nie ma dramatu
varzyvo
varzyvo
Miniatura
·
15 października 2010
Przydałyby się akapity. Chociaż ciąg sytuacji, jak jednoaktówka w teatrze, gdyby się uprzeć, logicznie pozwala na przytaknięcie takiej formie zapisu. Fajnie płynie się ze zdania w zdanie.
Czasem tylko np.: "W tym czasie z Teatru zaczynają wychodzić ludzie. "- "w tym czasie" kojarzy mi się trochę ze zdaniem w wypracowaniu licealisty. Ale co ważniejsze "Z Teatru zaczynają wychodzić ludzie" pozwala, nawet krótszym trwaniem zdania, przepłynąć w następne wraz ze .... statystami, którzy wychodzą.
Świetny jest motyw "nogi" i nóg" (sorry facetem jestem więc...;-)"Tymczasem Ona przyodziana w ziemniaka, podnosi głowę do góry, zadziornie patrząc na drzwi ponad schodami".Tu akurat nie czepiam się , ale gdyby tak (z myślą o motywie nóg) lekko przestawić : "Tymczasem Ona, przyodziana w ziemniaka, podnosi do góry ... głowę, zadziornie patrząc na drzwi ponad schodami."
"Kompleks stoi oszołomiony, w bieliźnie, na którą składają się sprane majtki." (hm, mam wątpliwości stylistyczne. A słowotwórstwa i naddania znaczeń raczej nie wyczuwam w zamiarze).
"Kompleks stoi oszołomiony, w bieliźnie, na którą składają się sprane majtki" świetnie brzmi, nawet można doszukać się ironicznego wyjaśnienia, bo skoro słowo "składają się" sugeruje wymienianie kilku elementów, to ... może np pokombinować albo z wielokropkami i dwukropkiem, albo..."Kompleks stoi oszołomiony, w bieliźnie, na którą składają się: sprane majtki i ... sprane majtki (wciąż te same)".
Powiedzmy, że wprowadzasz czytelnika w stan baczniejszej "obserwacji".
Następne zdanie "I w białych skarpetkach" - pomijając pierwotny zgrzyt stylistyczny, interpunkcyjny- dobrze wybrzmiałoby jako "Oczywisty dodatek - białe skarpetki."
Chociaż najlepsze byłoby rozwiązanie najprostsze."Kompleks stoi oszołomiony, w bieliźnie, na którą składają się: sprane majtki i białe skarpety."
"Robotnicy rozbierają scenografię Teatru"- wydaje się, że wystarczyłoby "Robotnicy rozbierają scenografię". I tak dalej. W podobnych sytuacjach zdaniowych czas czytania mnie trochę męczy. A chciałoby się wlepiać oczy i sunąć z sytuacją. Sugeruję małą kosmetykę kompozycji. Powiedzmy, że zdania też wymagają swojej choreografii.
"Na takim tle, opustoszałej sali kłaniają się dwa Kompleksy."- sugeruję -"Na tle opustoszałej sali kłaniają się dwa Kompleksy.". Podoba mi się to zdanie.
Mam jeszcze i uwagi i wątpliwości interpunkcyjne i ...podobne. Ale to już pewnie inni Ci podpowiedzą. Chyba, że wcześniej dokonasz kosmetyki.
Wybacz pośpiech i chaos w wypowiedzi, ale wiadomo życie;-). A i po komentarzu widzę że zmęczenie mam dość duże.
Pozdrawiam ArS
"Rechot kompleksu zaraz jednak ich przegonił" -wow;-)
Nie do końca wypływa mi z logiki tekstu i fabuły to, że Ona pisana jest przez Ciebie ,raz małą raz dużą literą. Niby zrozumiałe, że Ona to imię zbieżne z zaimkiem, ale... nie wydaje mi się że to zamierzony zabieg. Ona raz zmalała, by potem znów urosnąć, zawładnąć? Chyba raczej nie o to chodziło w zastosowaniu małych i dużych liter ? ;-)
Dobra spadam;-) Wrócę być może...;-)
"Przyganiał Kompleks Onej" ;-P
Z pozdrowieniami
aRs
http://redaktorka.blox.pl/2008/02/COFANI...
W czasie, gdy na widowni pozostało tylko kilka osób, głównie tych, którzy zasnęli, - niezgrabnie brzmi.
Pod karczochem, ma wdzianko ziemniaka - zbędny przecinek.
Obiema nogami przed schodami - powiedz to głośno, bardzo głupio brzmi.
nie zauważają jej - wcześniej pisałaś ten zaimek wielką literą (od tego miejsca właściwie do końca jest małą). Wypadałoby konsekwentnie trzymać się jednego konceptu.
Mężczyźni, jeśli patrzą, to – z zaciekawieniem. - zbędny myślnik.
Kolejne zdanie jest niepotrzebne, bo oznacza to samo co to, które napisałam wyżej.
Na takim tle, opustoszałej sali kłaniają się dwa Kompleksy. - bez przecinka i słowa ''takim''.
Ogólnie... nie ma dramatu. :) Niezły pomysł i wykonanie niczego sobie.
Gdzie dwóch komentuje
tam autor korzysta;-P
Oj saida mi błyskotliwość
;-) idę spać (ale to nie z powodu tekstu Droga Autorko. Raczej przez Kompleksa będę miał insomnię;-P) Pozdrawiam ciepło
***nie "saida" ino "siada" panie Skowron...