Topielica

Sztywny Pal Azji

Szedłem sobie brzegiem jeziora. Najspokojniej w świecie szedłem sobie brzegiem jeziora. Nade mną szumiały drzewa. Dęby, sosny, buki... Nieważne. Ważne, że szedłem brzegiem jeziora i chłonąłem przyrodę. Zapach lasu, mchu, wilkotnego drewna i żywicy. Delektowałem się tym wszystkim i jeziorem. Delikatnie falowało. Nie, nie falowało. Jego powierzchnia delikatnie drżała poruszana delikatną bryzą.

Wtedy zobaczyłem ją.

Najpierw zauważyłem jej twarz. Nieokreślonego koloru. Biała? Sina? Niebieska? A może trochę czerwona? Marmurowa, to na pewno. Czy to był marmur biały, siny czy też niebieski, może nawet z czerwonymi żyłkami - nieważne. Jej oczy były utkwione we mnie. Martwe oczy. Wyblakłe, zaszłe bielmem, szkliste oczy. Robię krok w tył, one wodzą za mną. Krok do przodu, one za mną. Delikatnie - bardzo, bardzo powoli i ostrożnie - pochylam się w jej stronę. Tylko o kilka centymetrów, żeby utrzymać bezpieczny dystans. A oczy za mną. Oczy na twarzy gładkiej i napęczniałej jak brzuch śniętej ryby.

Dookoła twarzy wiły się jej włosy. Gęste i grube, ale wcale nie skołtunione, nie zlepione. Były długie, zielone. Zielone zgniłą, ciemną zielenią. Falowały pod taflą jeziora wokół jej twarzy i tych zimnych, martwych oczu. Pośród nich uwijały się małe rybki, jakby chowały się miedzy parzydełkami ukwiała, bezpieczne w burzy jej włosów. Ktoś mógłby je przeoczyć i minąć jakby były zwykłą kępką wodnego ziela. Ale ja je widziałem.

Jej ręka. Była długa i wychudzna. Dziwnie sucha i żylasta, jakby pod skóra prawie nie było mięśni. Ale ona się ruszało. Dokładnie obserwowałem każdy jej ruch i miałem się na baczności. Poruszała się powoli i delikatnie gładziła dłonią włosy właścicielki, a łokieć co chwilę zanurzał się w żwirku przy brzegu i za każdym razem wzbijał parę drobinek piasku. Raz na jakiś czas dłoń odrywała się od włosia i wynurzała się na chwilę na powierzchnię wody potem znowu znikała pod lustrem jeziora i ponownie zanurzała się we włosy. Zupełnie, jakby przywoływała mnie do siebie gestem chudej niby gałąź ręki.

Słyszałem jej głos. Z początku cichy, przeplatający się z szumem jeziora i ze śpiewem wiatru w koronach drzew. Cichy, cichutki głos, wzywający mnie do siebie.

-Chooodź...

Jej włosy falowały...

-Chodź do mnieee...

I te oczy...

Jeszcze głośniej, wołanie z daleka...

-Chodź do mnie...!

Jej ręka prawie się wynurza, żeby po mnie siegnąć. Włosy wściekle falują wokół jej wpatrzonych we mnie oczu...

-Chodź tu! Chodź do mnie, synku!

* * *

Jej oczy wodzą za mną, kiedy się oddalam. Kościste dłonie rozczesują bujną fryzurę.

Zostawiam ją.

-Już idę, mamo!

Sztywny Pal Azji
Sztywny Pal Azji
Opowiadanie · 12 grudnia 2006
anonim
  • jpL
    i like it :)

    · Zgłoś · 18 lat
  • sick
    dobra, sprawna narracja, miejscami można by trochę usunąć(zwłaszcza na początku).
    ale całość się broni

    · Zgłoś · 18 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Enge
    wilKOTNE drewno?:)) interesujące poza literówkami.

    · Zgłoś · 18 lat
  • embarkakao
    z poczatku myślałam, że to będzie coś realistycznego, później, że erotyk, a pod koniec to zupełne zaskoczenie;] i tak ma być;]
    pozdrawiam

    · Zgłoś · 18 lat
  • Sztywny Pal Azji
    "Twarz napęczniała jak brzuch śniętej ryby" - mmm, kręcące? To chyba podpada pod jakąś parafilię. Ale grunt, że osiągnąłem zamierzony efekt. ;)

    · Zgłoś · 18 lat
  • ew
    no jaaacieee , no , się wczytałam , ładnie prowadzisz najpierw kolorami , które wyrażasz bardzo obrazowo ,potem klimatem z ballad mickiewiczowskich .A na opowiadaniach to ja się nie znam , wiesz,ale jak napisała embarkakao , wiele scieżek w głowie się pojawia przy czytaniu , ten krótki tekst zaskakuje zwrotnoscią akcji w kilku momentach , i chyba lepiej Ci wyszło niż wierszyki
    pozdrawiam :)

    · Zgłoś · 18 lat
  • Sztywny Pal Azji
    Niezmiernie mnie cieszy, że wam się podoba. Ale pisania głupawych wierszyków nie zarzucę, bo to lepsze na zimową chandrę niż meteo. ;)

    · Zgłoś · 18 lat
  • Żulio
    hmmm...mnie się skojarzyła z południcą, ta pani tutaj, ale one chyba jednak torchę inne były. powtórzenia bym usunęła, bo zmuszają mnie do powracania do wczesniej czytanego zdania, a to mi dubluje sens. ogólnie świetne :)

    · Zgłoś · 18 lat
  • Sztywny Pal Azji
    W którym miejscu masz na myśli te powtórzenia? W pierwszym akapicie jest trochę i są rzeczywiście niepotrzebne. Ale wahałbym się przed usuwaniem tego o oczach.

    Widzę, że ogólnie to laudacja, ale chyba coś mi się widzi, że nie wszyscy, którzy oceniają, dają swoje komentarze. Serdecznie zachęcam do wypowiadania wszelkich uwag, byleby konkretnie. :)

    · Zgłoś · 18 lat
  • Arek Janicki
    Bardzo ładna miniaturka. Przyjemnie się czyta. Mimowolnie przypomina mi się utwór zespołu Lao Che "Topielica" z ich pierwszej płyty - "Chodź... no chodź... woda zimna, ale to nie boli."

    · Zgłoś · 17 lat
Wszystkie komentarze