Jadłby go na okrągło. Na śniadanie, obiad i kolację, a jeszcze przekąszał między posiłkami, zamiast jabłka, czy wafelka. Smakuje mu na surowo, ale może też być ‘sauté’, tak prosto z wanny. Wtedy jest najbardziej świeży i pachnący. Ale nie przeszkadza mu, kiedy po całym dniu jest trochę zmęczony. Też go z przyjemnością zje – bo on łasuch na dobre rzeczy jest.
Najlepszy jest przyprawiony rozbrajającym uśmiechem. Wtedy może być nawet kilkudniowy. Wystarczy, że zdejmie z niego obolałą skórkę i jak z raka wyssie całe wnętrze. Palce lizać. Niestety, nie może jeść zbyt ostrych przypraw. Gdy jest posypany zmartwieniem, to nie wie, z której strony go ugryźć.
Ostatnio się odchudza i nie je go zbyt często. Raz, dwa razy na tydzień. Jednak już dwutygodniowa przerwa powoduje u niego głód, prawie narkotyczny. Zapewne substancje halucynogenne, które ma w sobie tak działają. Jak ‘polny’ grzybek. Bo on jest jak narkotyk. Kto raz spróbował, to przepadł. Tylko nielicznym udało się wyzwolić z tego nałogu. Widocznie mieli silne charaktery albo po wyżerce odwiedzili MONAR. On nie ma i nie chce mieć. Przyjemnie jest wiedzieć, że po rosole i czymś tam jeszcze, czeka na niego deser. Jak nie dzisiaj, to jutro. Jak nie jutro, to za trzy dni... Jego ulubione, stałe i niezmienne od lat menu.
Zastanawiam się Valhallo... mamy super inteligentnych czytelników, więc sądzę, że choć tekścik krótki, mimo wszystko będą zmuszeni nieco wolniej pomyśleć, żeby "wpaść" na trop, o jakie to grzybki halucynogenne tu chodzi :))
Dla mnie tekst troszkę mało ambitny , choć napisany poprawnie i wywołuje emocje rozdrażnienia .
W sumie wszystkie moje teksty ocierają się o te same osoby... i mam nadzieję, że kiedyś będzie to jednolity tekst.
całego cię zjeść
od środka wyssać
twe zbolałe kości
namiętność wystarczy
i na drugie danie
i deser
świeżutki i pachnący
sauté prosto z wanny
przyprawiony uśmiechem
jesteś najlepszy
niech schowają się
wszystkie rosoły świata
(Tak mnie coś naszło... Nie gniewasz się?)
Domyśl się. ;)
Pozdrawiam