Produkcji nie było, kierownictwa nie było, chęci na nic nie było, za to wolnego czasu w brud. Gdyby w minimalnym stopniu wykorzystali go na prokreację, po ’Narano’ biegałoby już z pół tuzina bachorów.
Do siłowni wszedł ’Rip’.
― Chłopaki, ’debugger jądra’ mi nawala ― zrozpaczony zwrócił się do ’strongmenów’.
― Jaja sobie robisz, że niby co ci nawala? ― odezwał się ’Mątwa’, bijąc kolejny rekord sześciu uniesień dwukilowego hantla. ― Może to z nadmiaru opieki nad ’boską’?
― Nie jądra, a biblioteka ― sprostował.
― Kurwa, zdecyduj się. Problem z jądrami masz, czy czytaniem?
― ’Biblioteka DLL debuggera jądra’* mi padła, w kompie, głąbie. Wpieprzaj te prochy, to ci całkiem główka zniknie.
― ’Rip’, co ty za pierdoliny gadasz. Tu relaksik i obciążanie mułów jest, a nie czaszki ― do rozmowy wtrącił się, lekko napuchnięty ’kilof’.
― Ty lepiej ćwicz chodzenie na łapkach, bo z tym przetrąconym kulosem, to do żadnej roboty się nie nadasz. ’Flash’, może ty wiesz, co z tym zrobić?
― Powiem tak... Reinstalunia systemiku i włącz saunę bo kończymy.
― A chuj z wami pakerami ― skomentował ’Rip’ i ’psssyknął’ drzwiami.
Chłopaki, jak ’psy’ z Bronxu przybili sobie ’piątki’ i zabrali się za ’pakiet tricepsowy’.
***
Przeraźliwy dzwonek i migające światła wytrąciły wszystkich z popołudniowej drzemki. Poważnie wystraszeni wybiegli na korytarz rozglądając się i pytając nawzajem: co się dzieje?
Wzdłuż ’żółtej linii’ biegła rozhisteryzowana, i wrzeszcząca w niebogłosy ’estel’. Na jej drodze stanął ’Flesz’, który zwinnym rzutem, podpatrzonym podczas rozgrywek ’Super Bowl’, chwycił ją w pół i powalił na podłogę. ’Kary meczu’ nie było, bo chwyt był skuteczny, a co najważniejsze, prawidłowy. Jednak droga hamowania nie tylko zimą przekracza pięćset metrów. Powstał kwadrat blachy do wyklepania.
― Puszczaj mnie! Puszczaj! Słyszysz... Oni tam walczą! ― darła się, miotając jak piskorz na patelni, próbując wydostać z objęcia, po czym zamarła w bezruchu, jakby jej zamarzł świat.
― Kto walczy? Gdzie? ― pytał, zwalniając uścisk.
Na twarzy ’estel’ było już minus siedemdziesiąt.
― Ocknij się... Ej, pobudka... ― przyłożył jej lekko z lewej.
Pozostali, którzy w międzyczasie zdążyli do nich dobiec, stanęli w kręgu nad leżącymi przyglądając się reanimacji.
Powoli ’tajała’. Otworzyła oczy i patrząc w zapełniającą się wieczorami przestrzeń pod sufitem, wyszeptała:
― ’Vadim’... Czy mógłbyś bardziej uważać jak chodzisz? Tu pojedynczy bieg jest biegiem świata, chodzi się szybciej, łatwiej się wpada, hamuje tylko na zakrętach miasta... Nie pytaj mnie więcej.
Popatrzyli po sobie nie rozumiejąc sytuacji ani jej powagi.
― Z kim? Gdzie? ― spytał ponownie, delikatnie kładąc głowę ’estel’ na podłodze.
― Na zewnątrz...
Skierowała wzrok ku wyjściu i znowu zamarzła.
Nie wierzyli własnym oczom. Jakieś sto metrów od ’Narano’, na piaszczystym wzniesieniu, promienie zachodzącego słońca rysowały kontury dwu postaci. Stali naprzeciw siebie wykonując ciągi taj-chi ― gdzieś pomiędzy osiemdziesiątym, a setnym ruchem. ’Vadim’ ’rozdzielał grzywę dzikiego konia’, podczas gdy jego rywal ’łapał ptaka za ogon’. To co odróżniało ich od chińskich emerytów, to trzymane w dłoniach, gotowe do zadania śmiertelnych cięć katany. Kaptury habitów otulały ich twarze, skrywając wzajemne zamiary i utrudniając orientację ― który to ’Musashi’, a który ’Zatoichi’**. Stopami w sandałach, macali grunt, jakby szukali min lub bali wdepnąć w gówno. Jeden nierozważny ruch mógł się zakończyć krwawą jatką, co w ocenie obserwatorów byłoby ’clou’ programu.
― Ożesz w mordę... Który jest który? ― spytała zaciekawiona i zdezorientowana ’Pies’.
― Brązowy narożnik to ’Vadim’, ten na czarno, to nie wiem ― podpowiedział ’Flesz’, nie odrywając od walczących wzroku. ― ’Ata’, leć po apteczkę, tylko pełny zestaw, bo w samochodowym, to masz tylko waciki i prezerwatywy.
Podeszli kilkanaście kroków, trochę niepewnie, jednak na tyle blisko, że ich ciał dosięgały świetlne refleksy głowni. Jedyną osobą, która w pełni mogła docenić serię cięć i parowań, była ’wiśnia’. Jej ’lupce’ nie umknął nawet fakt rozcięcia vadimowego rękawa i splunięcia rywala. Kolejna wymiana, to rewanż ‘brązowego’. Tym razem ’czarny’, odepchnięty po zwarciu, otrzymał cios w twarz rękojeścią miecza.
Przez chwilę stali w bezruchu, a z ciemnych czeluści kapturów wydobywały się mgiełki pary.
― Na dzisiaj koniec ― odezwał się ’bleki’, po czym rytualnym ruchem schował katanę i skłonił, oddając rywalowi zasłużony szacunek. Równie dostojnie zachował się ’Vadim’, który w ślad za nim, wolnym krokiem, udał się w stronę ’Narano’.
’Biała’, kończąc opróżnianie buteleczki skażonego spirytusu, lekko posiniała; ’Rip’ z ’boską’ podnosili z gleby opadłe szczęki; ’Pies’ rozwiązywała, prawdopodobnie seksualny, dylemat; ‘Urughai’ stał w bezruchu jak atrapa męczennika; ’3.14’ ociekający potem i spermą, z pięścią w ustach, obgryzał knykcie; a reszta, zajęta bukmacherskimi rozliczeniami, zawzięcie komentowała przebieg starcia.
Trochę z szacunku, a trochę ze strachu rozstąpili się robiąc przejście mnichom. Nie śmieli nawet pierdnąć, pamiętając czym skończyło się ’pstryknięcie’ Urughai.
― Chwila... Moment ― odezwał się ’Flesz’, stając im na drodze i próbując swoją małoprzemyślaną postawą uwiarygodnić pozycję przywódcy. ― Nie sądzicie, że należą się nam jakieś wyjaśnienia? ― zapytał i rozejrzał dookoła, szukając, choćby wzrokowego wsparcia wśród widzów.
― Co chcesz wiedzieć? ― odezwał się ’Vadim’, przytrzymując za ramię ’czarnego’.
― ’Czesław’, co ty... Wali cię? ― wsparła ’Flesza’ ’Pies’, stając na tylnych łapkach, tak na wszelki wypadek, za jego plecami. ― Wywijacie jakieś hołubce i chcecie, ot tak, sobie odejść? A na marginesie... Kim on jest? ― spytała, wskazując palcem na ’blekiego’.
Wezwany do tablicy wojownik, odwrócił się, wysunął skrywane w habicie dłonie, uniósł głowę, i wolnym ruchem zsunął kaptur odsłaniając twarz.
’Pies’, ’wiśnia’ i ’boska’ popuściły w majtochy.
― To ty?! ― zapytały jednocześnie i jednakowo zaskoczone.
― Ale kubraczek masz śliczny ― zauważyła ’Ata’, ledwo stojąc na nogach i wylizując ostatnią kropelkę.
___________________________________________________________________________________________
* ― To takie gówno, co się ładuje na samym początku instalacji Windowsa.
** ― Oglądajcie japońskie filmy, to będziecie wiedzieć, o kim mowa.
Epizod ten urwałeś w takim momencie - że zostaliśmy z otwartymi buziami - ... miło.
Podoba mi się ta dłuższa cz. druga, gdzie fantastycznie [jak dla mnie ] opisałeś moment z Estel.
Twoje określenia typu :
- Na twarzy ’estel’ było już minus siedemdziesiąt.'
czy
-' Tu pojedynczy bieg jest biegiem świata, chodzi się szybciej, łatwiej się wpada, hamuje tylko na zakrętach miasta.'
Masz fantazję - trzeba to szczerze wyznać - do nazywania rzeczy po imieniu inaczej niż potocznie.
Podoba mi się opisywana postać 'Białej' - robisz z niej fajną , wesołą kobitkę :)).
Nie ma Pusziego - jest 'Biała' :).
jedyny minus, żeby się przyczepić :) [żartuję] to w zdaniu - ' Odwalacie jakieś pierdolone tańce i chcecie, ot tak, sobie odejść? -
możesz wyraz 'pier..' zastąpić innym ?
Nie żeby ... ale czy musisz świetny i tak tekst, faszerować takimi zwrotami ,jak rodzynkami - sernik ?
Ja tylko tak, ale ja chyba nie znam się :).
Narano nafaszerowane jest cytatami utworów Wywrotowiczów - czasmi wiersze zamieniane są na prozę...
Ten fragment:
'...-' Tu pojedynczy bieg jest biegiem świata, chodzi się szybciej, łatwiej się wpada, hamuje tylko na zakrętach miasta.'...' - to fragment wiersza 'estel'.
Na ty właśnie polega rola Narano :).
Wielokrotnie bohaterowie mówią swoimi 'własnymi' słowami...
...Dziękuję za komenta...
Czasami opisuję sytuacje zasłyszane [prywatnie] i wplatam je w treść... Np miłość 'wiśni' do reggae'... :) a bardzo często opisuję zdjęcia umieszczane w dziale foto - czasami służą mi ona za inspirację dialogów a czasami opisu miejsc :).
Może i dobrze, że tak teraz tu dosadnie opisałeś w kometarzu. To dobra wskazówka - np.dla zbłąkanej nowej osoby, kiedy zacznie czytać Narano.
Szybciej się zorientuje - wczym tkwi szczegół :).
Bo nawet ja, która 'pomieszkuje' tu trochę, nie jestem w stanie poznać wszystkich wierszy i prozy [mimo, że lubię czytać] - stąd wychwalane przeze mnie niektóre twoje zwroty w tekście - nie wiem tak naprawdę do końca, czy są 'zapożyczone' od innych, czy jest to twój własny zmysł inteligencji i fantazji - bo już dałeś się poznać - że potrafisz :).
tu się jakoś dziękuje za miejsce w odysei? to dziękuję. :)
każdy u Ciebie żyje swoim życiem a wszyscy razem stanowią taką mega mieszankę, że głowa mała. gratuluję umiejętności pomieszczenia. a końcówkę zawiesiłeś pięknie.
Ona - jak widać - nie umie krótko i na temat :).
pozdrawiam
- a to o zamarzaniu to mój ulubiony fragment :)
wrzodki, wrzodki... no tak. ale zamarzanie lepsze. głosy wywroty traktujesz tak, że nie można się nie uśmiechnąć. :)