Zakolczykowany Berlin przesuwa mi się przed oczami, ściągając pioruny na kółka w uszach. Niemiec w czerwonych pumach ferrari ze swoją wylalunioną dupeczką spogląda na brudnego Żyda, Słowianina i z jakąś nienawiścią patrząc w moją stronę obserwuje moje ruchy srającego kota. Powszechna nienawiść wydzierzgająca się z kąta prawego i lewego, na wprost upadającej idei Shumana.
Wyjmuję flet więc.
I z moich ust frunie melodia jednocząca zwaśnione narody. Przebaczmy i prosimy o przebaczenie. Nienawiść siłą destrukcyjną i miłość bezsilna, niesiłowa, boska, pokojowa, bezsensowna przez swoją bezsilność.
I jakbym we śnie się poruszał. Narody tureckie, niemieckie, ukraińskie, polskie, rosyjskie w kosmopolitycznej Europie, śpiewają za mną.
Za mną śpiewajmy! Ze mną!
O Radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól
święta, na twym świętym progu staje nasz natchniony chór
Jasność twoja wszystko zaćmi złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.
Narody pańskie oddały swoje anielskie głosy. Naprzód bracia. Rozłóżmy nasze dłonie, do Boga zanieśmy prośbę.
Wieżo babilońska! Nie upadaj siostro nasza. Pozwól nam być połkniętymi przez twój cień. Za wspólny świat przyszły! O języku wspólnym i bez tradycji. Odrzucając Tradycję. Bo tak jej na imię dali!
Kto przyjaciel, ten niech zaraz stanie tutaj pośród nas,
i kto wielką miłość znalazł ten niech z nami dzieli czas
Z nami ten, kto choćby jedną duszę rozpłomienić mógł.
Ale kto miłości nie zna, niech nie wchodzi tu na próg.
Spójrzcie bracia, nadzieja dziś nastała na zjednoczenie nas! W imię jednej nadziei i wspólnej radości tryskającej jak gejzer w górę. Wynoszącej naszych Wielkich przywódców, w imię wartości największych, najwznioślejszych. Bracia.
Dzień Nastał Na Wspólny Gorszy Świat.
Patrz, patrz: wielkie słońce światem biegnie sypiąc złote skry,
jak zwycięzca, jak bohater - biegnij, bracie, tak i ty.
Radość tryska z piersi ziemi, Radość pije cały świat.
Dziś wchodzimy, wstępujemy na Radości złoty ślad.
I ucieczką się znowu ratuję. Goniąca mnie zgraja niebiesko mundurowych popleczników zła napadła na moją duszę wbijając oszczepy bluźnierstw i kłamstw, krzycząc o duszy mojej rewolucyjnej, o przewrotności moich słów po polsku wypowiedzianych, gonią Żyda. Jak za starych, dobrych czasów.
Panie Niemcze.
Jako turysta na zarobek przyjechałem do Berlina, w którym już setki razy byłem, i w którym spędzałem dni zawsze piękne i noce w domach przyjaciół, którzy mieszkają tu od 1976, kiedy uciekli przez mur berliński strzeżony, jak złoto w forcie Nox. Ucieczki w bagażnikach, ucieczki za litr wódki, ucieczki w podwoziach ukryte, gdy noc zapadała. Ciemna noc. Gdy Berlin w deszczu stoi. Tak i ja stoję przy bulwarze Unter den Linden, opierając się o lipę dyszę i wspominam Fryderyka Wilhelma I, który maczał palce w tym pięknie zielonym drzewie. Oczom moim w oddali, gdzieś skryty za setką lip pojawia się symbol zjednoczenia oświetlony pięknie tą deszczową, ciemną porą. Brama Brandenburska w klasycznym stylu zbudowana w imię zjednoczenia Niemiec i z okazji zjednoczenia Niemiec odrestaurowana. Zjednoczeniowe idee, kiedy na placu Piłsudskiego stoi symbol agresji niemieckiej na Polskę.
I nie wiem, czy kochać, czy nienawidzić, czy jednoczyć, czy dezintegrować.
Dezintegracja naszych ciał przebiega skutecznie od setek lat. A my próbujemy wygrać z czasem, czasem ze zmarszczkami za czterdzieści złotych POLSKICH. Wygrana jest niemożliwa, jak niemożliwa miłość. Spytajmy się więc, zamiast próbować żyć wiecznie i myśleć nad sensem życia, jaki jest sens naszego nie- życia, sens w naszym rozpadzie. Na drobne komórki, atomy atomistyczne polityki atomowej. Sens śmierci.
Śmierci.
Śmierci
Śmierc
Śmier
Śmie
Śmi
Śm
Ś
W moich uszach gra ta śmierć. Bębni i dzwoni rytm, i takt jednostajnie stały.
(celowa tautologia).
Ale hmm... dało mi pewien pomysł na wieczorne pisanie ;)
:P
to są teksty pełne ironii i znudzenia indoktrynacją "proeuropejską" od najmłodszych lat.