Ostatnio chodzę ulicami wiecznie wystraszony. Moje błyszczące, piwne oczy lustrują otoczenie z niepokojem i animuszu dodaję sobie paląc papierosa na przystanku. Czuję się wtedy o niebo odważniejszy. Odwaga z dymu nikotynowego dodaje mi wieku, dodaje mi siły i w klatce piersiowej czuję, że robię się większy. Jednak mimo tego poczucia, poczucia bycia starszym wciąż jestem dzieckiem z otwartym sercem, miłością próbując przegnać złe duchy. Ostatnio brat cioteczny, bo w tej rodzinie nie uznaje się słowa kuzyn, powiedział mi, że nie przypuszczał, że ja mam już dziewiętnaście lat. Dla niego byłem tym obsrajportkim trzylatkiem, a on dla mnie siedemnastoletnim malarzem, artystą.
Jednak ten strach to towarzyszy mi od niedawna, dla niektórych, i od dawna dla wszystkich młodszych ode mnie, ode mnie, czyli od tego, co to pisze. Boję się, gdy wsiadam do autobusu, a jak już wsiadam to zawsze przy drzwiach kierowcy, boję się, gdy moja dziewczyna wraca po próbie z zespołem o dwudziestej trzeciej i nie pisze mi, że wszystko w porządku, gdy już do domu wróci. Strach, który jednak, na co dzień dotyka mojej podświadomości, a nawet surświadomości to strach związany z czymś więcej niż bandytyzm na ulicach Warszawy, bo to bułka z masłem.
Najbardziej boję się samotności.
Gdy wstaję rano pierwsze, co robię to sprawdzam czy dostałem sms’a w nocy, czy może ktoś do mnie dzwonił. Tak, bo nie znoszę odrzucenia i analizuję, kto by pomyślał, że umysł mój nieanalityczny analizuje, czemu nikt się w nocy nie odezwał, może koledzy nie żyją, a może zrobiłem coś złego i się wszyscy na mnie poobrażali. Nigdy, cholera, nie wiadomo, co się zrobiło przypadkiem i niechcący. I w myślach sobie sprawdzam, czy mogłem kogoś obrazić chamskim tekstem, albo zrobić coś przypadkiem z dziewczyną jakiegoś kolegi, albo może moja dziewczyna powiedziała wszystkim, jaki jestem beznadziejny w łóżku. Przecież nikt nie lubi mieć kolegi tak nieudolnego w sprawach pieprznych.
I odrzucam wszystkie możliwości każdego ranka. Po czym kontempluje, nad tym, czemu wszyscy piszą „poranka”, przecież zamiast tak durnego słowa można powiedzieć „południe”, bo ranek trwa do 11.59 i do tej godziny z reguły kontempluje nad strachem przed utratą przyjaciół i rodziny.
Moje osiedle jest dziwne. Osiedle domów jednorodzinnych w Nieporęcie. Vis a vis mojego balkonu mieszka były nauczyciel informatyki i matematyki w nieporęckiej szkole. Dlaczego były? Otóż pan Marcin stał się panią Agatą. Teraz mógłby, co najwyżej być panią od matematyki. Na ulicy prostopadłej do mojej mieszka elektryk złota rączka, kiedyś nawet naprawiał nam telewizor, ale już nie jest elektrykiem, bo w piwnicy jego domu znaleziono hurtownię rzeczy kradzionych ze składów ogrodniczych. Około dwustu metrów od elektryka mieszka pan, który został pobity, i któremu odcięto rękę piłą do cięcia metalu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że sprawcy mieszkają około pięćdziesięciu metrów od niego. I teraz opowiem wam o największej katastrofie na tym osiedlu.
Gdy miałem pięć lat. Albo zacznę inaczej. Mając pięć lat. Też źle, jak wypracowanie szkolne.
Gdy pięć lat miałem ja, znaczy ten, co to pisze- autor, i ten, co opowiada- narrator, i ten, co to niechcący jest bohaterem, poznałem Jacka, starszego ode mnie o dwa lata, który poznał mnie z Kubą, chłopakiem w moim wieku, po czym oni poznali mnie z Krzyśkiem, najmłodszym z całej trójki.
I to był fajny okres, bo razem z Piotrkiem, moim starym przyjacielem, którym do dzisiaj jest, Arturem, handlującym dzisiaj kradzionymi autami i paroma innymi chłopakami i oczywiście też z Kubą, Jackiem i Krzyśkiem mieliśmy gang rowerowy. Nie wiem, czemu gang, ale byliśmy gangiem bez przywódcy. Całymi dniami jeździliśmy po osiedlu na rowerach i skakaliśmy przez garby, i bawiliśmy się w chowanego, i razem w lany poniedziałek walczyliśmy z innymi młodocianymi przestępcami uzbrojonymi w karabiny na wodę.
Nie było w tamtym czasie mowy o siedzeniu w domu przed komputerem. Zresztą komputerów wtedy nie mieliśmy, bo jeszcze większość z nas była przed komunią.
No ale cóż. Bo to miało być opowiadanie, a robi się z tego jakaś, cholera jasna, kurka wodna, dłużyzna, prawie powieść science fiction.
Otóż dziś Jacek być może nigdy nie pozna mnie na ulicy, bo dostał kulkę w okolice nerwu wzrokowego, Krzysiek, być może, nigdy już nie będzie mógł chodzić, bo dostał kulkę w kręgosłup, a Kuba miał szczęście, bo spał, kiedy ojciec zastrzelił jego matkę, postrzelił dwóch braci, a sam popełnił samobójstwo.
I niech mi kurwa nikt nie opowiada, że napisałem ten pierdolony utwór z nostalgią i naiwnością. I niech mi kurwa nikt nie opowiada. jaki to świat jest sprawiedliwy i piękny, a ludzie są stworzeni na podobieństwo tego pojebanego Boga.
co to taki specjalny zwrot dla mnie?
Ps: kilkanaście hayde? pokaż mi tylko jedną (inną niż ja), niech no ją tylko złapie! :P
'poznałem Jacka, starszy ode mnie o dwa lata, który poznał mnie z Kubą, chłopak w moim wieku..' - bardziej pasowałoby mi: Poznałem Jacka, starszego ode mnie o dwa lata[...]chłopakiem w moim wieku.
i jeszcze tutaj zgrzyta : " to był fajny okres, bo razem z Piotrkiem, moim starym przyjacielem, którym do dzisiaj jest, Arturem, który handluje kradzionymi "-'ktory handluje' zamieniłabym na 'handlującym'. brzmialoby lepiej bez powtórzenia. to tyle mojego czepialstwa.
Podoba mi się sposób w jaki prowadzić narrację, jest tak cholernie bezpośrednia i naturalna,że czasami aż zakuwa. przez to tekst bardzo się przeżywa. zakończenie przyniosło mi na myśl słowa Łysiaka-'gdybym wierzył w Boga,to twierdziłbym,że ma On duże poczucie złośliwego humoru'. .
`obsrajportkim` (literóweczka?)
za dużo powtórzeń: ` Jednak ten strach to towarzyszy mi od niedawna, dla niektórych i od dawna dla wszystkich młodszych ode mnie, ode mnie, czyli od tego, co to pisze.`
To, co się zdarzyło w Nieporęcie może być punktem wyjścia do `spowiedzi dziecięcia wieku`, ale ja zdecydowanie popracowałabym nad tym tekstem. Jest jeszcze trochę literówek, zdania pokręcone, chaotyczne(co może wynikac z nerwowego samopoczucia bohatera osaczonego przez wrogą rzeczywistość), sporo braków w interpunkcji.
Jeśli potrzebujesz pomocy - zgłoś się. Ale może sam z większą uwagą spojrzysz jeszcze raz na tekst.