Jam jest Pan Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
II
A imię Jego dodawało im siły i stanowiło oparcie,
prowadząc drogą prostą każdego dnia.
Lecz Ci, którzy przywoływali majestat Jego
nadaremnie, utopili się w kielichu swej pychy.
Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą by przekazać tę historię, ale chyba jedyny zrobię to rzetelnie i nie pomijając żadnego istotnego faktu. Wszelkie uproszczenia czy też niedopowiedzenia wynikać muszą z delikatnej materii sprawy, którą przytoczę. Pragnąłbym na wstępie zwrócić uwagę czytelnika na wielowymiarowość i niejednoznaczność sytuacji przedstawionych, tak też apeluję by osąd pozostawić osobom i instancjom wyższym, które poprzez swoje doświadczenie, jak i niezależność będą mogły podejść do sprawy, wszakże niełatwej w osądzie również dla Nich, należycie i bez zbędnych uprzedzeń.
Bes, 25 letnia kobieta o kruczoczarnych, sięgających ramion, prostych włosach, oczach niebieskich, a ustach nieustannie malowanych na inne, coraz bardziej fantazyjne kolory, poznała swojego partnera zimą 1999 roku. Z akt i faktów, które postaram przytoczyć się później, wynika dość jasno, że doszło wtedy między nimi do stosunku płciowego i dochodziło do podobnych zbliżeń jeszcze wiele razy w przyszłości. W wyniku długotrwałego romansu, którego, nie da się ukryć, głównym celem było wcześniej wspomniane odbywanie stosunku płciowego, doszło do zapłodnienia. Badania wykazały, że Bes jest w ciąży i nosi w sobie zdrowe dziecko. Tu, by należycie naświetlić całą sprawę i oddać złożoność sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie tej historii, trzeba bliżej przyjrzeć się materiałowi dowodowemu.
Spotykali się już kilka lat, ile dokładnie nie pamiętała, ale znała go już dobrze, a nawet bardzo dobrze, jak na człowieka, z którym spotykała się tylko na seks. Zawsze przykładała olbrzymią wagę do bezpieczeństwa, lubiła żyć sama i niepotrzebna jej była 9-miesięczna narośl w miejscu jej gładkiego i okupionego wieloma wyrzeczeniami brzucha. Nie chciała nawet myśleć o ilu przyjemnościach dnia codziennego musiałaby zapomnieć wychowując dziecko. A o aborcji nie byłoby nawet mowy. Jej system moralny oraz to w jaki sposób kierowała swoim życiem, w przeciętnym człowieku często wzbudzał dreszcze, lecz akurat myśl o aborcji była dla Niej niedopuszczalna. Tak więc lata mijały, a Ona prowadziła swoje życie w nikomu nieznanym kierunku, bez wielkich wzlotów ale i też bez upadków, tak charakterystycznych dla jej koleżanek. Jednak żadna metoda antykoncepcji nie jest idealna, i nawet komuś tak uważnemu jak Ona, mogła zdarzyć się wpadka i dopuszczała tę myśl do siebie.
On jednak nie.
Był bogaty, młody i przystojny, płacił jej tyle, że spokojnie mogła żyć na takim poziomie jaki jej odpowiadał. Wiedziała, że ma inne, ale nie była zazdrosna, bo nigdy go nie kochała. Nie była jego prostytutką, po prostu płacił jej "na utrzymanie", a Ona była jego dziewczyną do towarzystwa. Gdy musiał pokazać się gdzieś ze swoją "partnerką" zabierał ją. Tak poznawała świat elit. Nie kochał jej i nie zależało mu na tym by Ona go kochała, ale lubił gdy mówiła to gdy byli w łóżku. Nie wystarczały mu zwykłe słowa zapewnienia, swego czasu nawykł żądać by ludzie przysięgali na Boga (w którego nie wierzył) i pod takim imieniem Ona musiała zapewniać go o swej dozgonnej i wyłącznej miłości. Ona także nie wierzyła i było jej wszystko jedno na co przyrzeka, dopóki On był zadowolony i dopóki Ona nie musiała się martwić co jutro włoży do garnka.
To kiedyś musiało nastąpić. Zaszła w ciążę. Gdy mu o tym powiedziała, wpadł w nieoczekiwany, nieopanowany i nieludzki wręcz gniew. Furia, która go wypełniła wykrzywiła jego twarz, tak, że Bes poczuła przypływ niewytłumaczalnego strachu, wręcz paniki. Darł się na nią, szarpał i kazał przyrzec, że usunie dziecko. Było już za późno na tabletki, w grę wchodziła tylko ingerencja lekarza. Gdy przyrzekła i zgodziła się na wszystko, uspokoił się trochę, dał jej pieniądze potrzebne na zabieg i jeszcze trochę, by ją uspokoić. Ona jednak nie doszła do siebie. Wszystko to działo się u niego w domu. W pewnym momencie postanowił wyjść na papierosa. Przesunął drzwi prowadzące do ogródka i gdy w nich stał wydał zdławiony krzyk. Z dalszych zeznań Bes, niejasno wyłania się obraz następujący :
Ciało należące do Jej kochanka wlatuje, z olbrzymim impetem do środka, zatrzymując się dopiero na przeciwległej, oddalonej od drzwi o około 24 metry ścianie zostawiając po sobie krwawy ślad. Za truchłem, do środka pomieszczenia wpełzają płomienie, które zamiast spopielić wszystko na swej drodze zamroziły to. Według Bes, owe płomienie miały kolor szkarłatu i wydawały z siebie dźwięki jakby zwierzęce, lecz przeraźliwsze o wiele ponieważ, nie tylko można było mieć wrażenie, lecz wręcz absolutną pewność, że pochodzą one od człowieka. Owe zdarzenia, jak też to, co po nich nastąpiło, a opisane zostało w aktach niedostępnych niższym rangom funkcjonariuszom, doprowadziły Bes na skraj załamania nerwowego. W tej chwili znajduje się pod stałą opieką specjalistów w pobliskim ośrodku dla osób umysłowo chorych, a jej stan psychiczny zdaje się z chwili na chwilę pogarszać. Fizyczny pozostaje w normie i jest niemal pewne, że urodzi zdrowe dziecko, którego niestety nie zdoła wychować ze względu na nieodwracalność szkód, które zaszły w jej psychice.
Mam nadzieję, że mój raport przybliżył państwu zawiłą i skomplikowaną materię problemu, z którym mieliśmy okazję zmierzyć się niedawno.
Posterunkowy Natanael
Dajesz pomyśleć głębiej. To lubię.
Twój `opiekacz` faktycznie poczeka na stanowisko - korekta literówek i interpunkcji Twoja, czy dasz komuś o gołębim sercu?
dam komuś o gołębim sercu więc albo pozostawiam to Tobie Ataraksjo nieugięta korektorko moich wypluwek (to coś co wypluwają sowy gdy zjedzą mysz lub inne ustrojstwo) albo ubłagam moją ukochaną.
Czyli na Twoją opinię muszę poczekać do poprawionej wersji? :>
Singerze dziękuje niezmiernie i rad takoż jestem, że przypadło Ci do gustu. Ja jako autor nigdy nie wiem czy to co napisałem to rzecz dobra czy też na odwrót i najczęściej opacznie oceniam swoje piśmidła.
Saidzie, zwrot `bez komentarza` oznacza w przypadku powyższego tekstu, że czasem trzeba położyć palec na ustach i nic nie gadać. Bo czasem tekst jest tak mądry, że komentarz to profanacja. No, może przesadzam trochę, ale to z powodu dobrego humoru :) Po lekurze, rzecz jasna.
Literówki mogę poprawić jutro lub jeśli Ukochana będzie tak kochana, niech zrobi to za mnie ;)
Ściskam grabkę a `wypluwki` zapożyczam ;)
tak też prosiłbym o jasne ustosunkowanie się do moich wypluwek, czy tekst jest ok czy nie, bo jak już zauważyłem wcześniej nie umiem sam poprawnie dokonać oceny wcześniej wymienionych.
a wypluwki to po lekturze pewnego opowiadania i komiksu mojego mistrza Neila Gaimana.
Kieślowski podpowiedział mi trochę temat, bo cenię sobie wysoce jego twórczość tak więc wziąłem sobie przysięganie i ciążę i na tej bazie budowałem dalej.
jestem też wielkim fanem Neila Gaimana i jego starszego kolegi H.P. Lovecrafta i może stąd te elementy przypowieści i fantastyczności.
Ukochana już poprawiła ale internet padł i mi jeszcze nie wysłała.
Pragnął bym też zauważyć i nadmienić, że kursywa po liczbie oznaczającej które to przykazanie to moja własna twórczość stylizowana na język Biblijny, bo ponoć nie było to takie oczywiste (że to moje własne a nie cytowane)