W Szarej Grocie cz.1

Patryk...

 

'Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć.'

Paulo Coelho



Silny podmuch wiatru zmierzwił włosy Cypriana. Chłopak zmrużył oczy, wpatrując się w dal. Siedział na szczycie wysokiej ściany skalnej i obserwował, jak ostatnia łuna zachodzącego słońca powoli gaśnie, by ustąpić miejsca granatowemu niebu, zasianemu tysiącami gwiazd. W ten wieczór zapach soli morskiej był cudowny - jak nigdy. Zrobiło się chłodniej i postanowił wracać do domu. Wstał, otrzepał z piasku beżowe spodenki i zachwiał się, gubiąc przy tym jednego klapka. Po chwili odzyskał równowagę i ruszył w stronę wydeptanej ścieżki, prowadzącej wprost do samochodu.
    Cyprian był dobrze zbudowanym, dwudziestoletnim szatynem, z prostym nosem i trzydniowym zarostem, który jak twierdził, dodaje mu powagi.Wsiadł do auta, przekręcił kluczyk i za niecałe dziesięć minut otwierał drzwi swojego domu w malowniczej, andaluzyjskiej miejscowości, nazywanej Concha, czyli po hiszpańsku Muszla . Przechodząc obok wypolerowanego do połysku stołu, rzucił klucze, które niefortunnie spadły na ziemię. Gdy pochylił się, żeby je podnieść, rozległo się głośne pukanie.
    - Wejdź! - zawołał, wiedząc, że o tej porze tylko jeden człowiek może go odwiedzić. - Się masz, Javier?
    Javier, jego najlepszy przyjaciel, był o głowę niższy. Był też tęższy i mocniej opalony. Czarne włosy były lekko pofalowane, a kiedy zobaczył kumpla, wyszczerzył w uśmiechu białe zęby i podszedł, by poklepać go po ramieniu.
    - Widziałem, jak wchodziłeś - wytłumaczył. - Miałem przyjść jutro, ale muszę ci coś powiedzieć, masz chwilkę?
    - Tak, pewnie - odpowiedział Cyprian, obmywając twarz letnią wodą. - Bądź tak miły i poczekaj na tarasie. Zaraz do ciebie dołączę...
    Podczas gdy Javier wygodnie usadawiał się na krześle, obok niewielkiego wiklinowego stoliczka, pan domu poszedł sprawdzić zawartość swojej lodówki i wyciągnął z niej dwie butelki chłodnego piwa, które na ciepłe wieczory było niczym ambrozja. Wreszcie oboje usiedli naprzeciw siebie i Javier zaczął mówić:
    - Dzisiaj, około czwartej, zmarł Roberto, ten staruszek mieszkający nad apteką, prowadzoną przez jego córkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przed śmiercią poprosił, bym przyszedł.
    Cyprian zmrużył oczy.
    - Ty, ale po co?
    - A no właśnie, też się nad tym zastanawiałem - odparł Javier, drapiąc się za uchem. - Prawie nie znałem tego gościa. Oczywiście pobiegłem tam, bo trudno było odmówić. Gdybyś widział zapłakaną twarz jego córki... Kiedy dotarłem na miejsce, powiedział, że ma coś, co sprawi, że mój brat przebudzi się ze śpiączki i wyzdrowieje. Wyobraź sobie, jak byłem zaskoczony...
     Kilka miesięcy temu brat Javiera, Carlos, miał ciężki wypadek samochodowy. Po długiej walce o życie zapadł w głęboką śpiączkę. Teraz miało nastąpić cudowne ozdrowienie? Niby jak? Przez jednego starca, który, być może nie był świadomy tego, co mówi?
    - Myślisz, że to bzdura? - zapytał z lekką nadzieją w głosie. - Gdyby jednak...- Westchnął ciężko. - Zrobiłbym wszystko, by dostać to coś. Wiesz, jak się czuję, kiedy rodzice co dzień rano milczą przy stole, a mama prawie zawsze wybucha płaczem? Samo patrzenie na to, co się dzieje w domu, przyprawia o ból głowy.

Cyprian spojrzał mu prosto w twarz. W jego oczach dostrzegł ból, który z dnia na dzień, niszczył go od środka. Wiedział, że Javier oddałby wszystko, by powrócić do normalności.

- Roberto opowiedział, że przez wszystkie lata życia ukrywał tajemnicę swojej siostry – mówił dalej. - Powiedziała mu, że posiada przepis na lek, mogący uleczyć ludzi z najcięższych chorób.On jednak nie próbował go znaleźć i... - wyciągnął coś z kieszeni - ... dał mi to
    Javier położył na stole złoty kluczyk wielkości małego palca u ręki. Obrócił go kilka razy, uważnie obserwując. Przedmiot był bardzo stary
. Dostrzegł na nim tekst, starannie wygrawerowany drobnymi literami:


                                Zaufanie i przyjaźń otworzą tajemnicy wrota
                                Inaczej, to co zrobisz, to wielka głupota


    Z drugiej strony widniał napis: Szara Grota.
    - Szara grota? - mruknął do siebie i ponownie obrócił przedmiot, zastanawiając się, jaki jest sens tych słów.
    - Co? - zapytał Javier.
    - Ten napis tutaj - podał kluczyk przyjacielowi i wskazał wyryte słowa.
    - Wcześniej tego nie zauważyłem - mruknął Javier, a na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie. Przez chwilę milczał, a później spojrzał na towarzysza. - Szara Grota znajduje się przecież niedaleko stąd!
Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem od babci, że jeden chłopiec o mało nie utonął podczas zabawy ze swoimi kolegami. Nikomu nie wolno teraz zbliżać się do tego miejsca. Ludzie mówią, że jest przeklęte.
    - Sądzisz, że tam znajduje się receptura na owe panaceum? - spytał Cyprian i dodał po chwili -Jeżeli oczywiście istnieje.
    - Uważam, że warto sprawdzić - W głosie Javiera wyraźnie słychać było nadzieję. - Może to prawda, co mówił staruszek i rzeczywiście ten lek wyleczy Carlosa. Ale czy znajduje się w Grocie? - Zaufanie i przyjaźń otworzą tajemnicy wrota... - zarecytował na głos.
    - Posiadamy jedno i drugie - zauważył Cyprian, śmiejąc się. - Do tego potrzebne są chyba dwie osoby.
    - Niesamowite - pomyślał Andaluzyjczyk. Być może, już niebawem będą mogli porozmawiać z Carlosem. Ta myśl przepełniła go szczęściem.
Nagły przypływ euforii sprawił, że serce zaczęło łomotać, jakby chciało się wydostać na zewnątrz.
    - Pójdziemy tam jutro – oznajmił po namyśle wyższy dwudziestolatek, choć w głębi duszy wątpił, by receptura istniała. Podarował jednak przyjacielowi coś cennego – nadzieję.
    - Wydaje mi się, że jeszcze tej nocy.
   Ten głos nie należał do żadnego z nich. Oboje odwrócili wzrok, wpatrując się w miejsce, z którego ktoś wypowiedział kilka słów, a później dojrzeli, wyłaniającą się z ciemności lufę rewolweru
.

Patryk...
Patryk...
Opowiadanie · 23 lutego 2010
anonim
  • Patryk...
    Wybaczcie za brak/nadmiar przecinków:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    ''włosy Cypriana zmierzwiły się, a on sam zmrużył oczy'' - wiadomo, że sam. ''On zmrużył oczy'' albo ewentualnie '' a oczy zmrużyły''. W pierwszym akapicie imię występuje dwa razy. Musi tak być?
    ''Zrobiło się troszeczkę chłodniej'' - infantylne strasznie. Może ''ochłodziło się'' albo ''zrobiło się chłodniej''. ''Troszeczkę'' brzmi jak z przedszkola albo przepisu kulinarnego (bez urazy, proszę).
    ''niektórzy ludzie nazywali'' - pominęłabym ludzi, bo to przecież wiadomo.
    ''Javier, jego najlepszy przyjaciel, okazał się być o głowę niższym mężczyzną od Cypriana.'' - ''był niższy o głowę'' moim zdaniem będzie lepsze, bez przekombinowania.
    ''miał ciężki wypadek samochodowy i po długiej walce o jego życie'' - o życie, bo wiadomo, że jego, a nie babci Zosi. ;]


    Wybacz, ale dokończę później, zasiedziałam się i już pora uciekać. Nawet nie zauważyłam która godzina.
    Z przecinkami doradzą Ci opiekunowie, bo oni robią to najlepiej. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Doczytałam do końca.
    Już nie będę czepiać się formy. Generalnie wydaje mi się, że Twoje poprzednie opowiadania były lepsze. Czytało się je jednym tchem, bo wciągały, a to... eee.. czyta się tak sobie. Raczej mnie nie wessało, ale może to tylko moje odczucie. To nawet nie to, że mi się nie podoba... nie ''płynę'' podczas czytania.
    Czekam na kolejny.

    Ps. To tylko moja subiektywna opinia. Nie musisz jej brać do siebie. Po prostu napisałam co myślę. Pewnie inni będą mieli inne zdanie. :) Pozdrawiam!

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Dla mnie liczy się opinia każdego, kto czyta moje teksty:) Oczywiście wiem, że nie wszystkim się one podobają i szanuję to:) Postaram się przy następnym opowiadaniu:) Pozdrawiam Cię Oli!

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Patryku, nakreśliłeś intrygujący, tajemniczy wątek, który ma zawieść do Szarej Groty... To jest dobra strona tej opowieści. Niestety mam też złe wieści: wciąż stare problemy, o których już była mowa (interpunkcja, błędy stylistyczne). Do tego dochodzą dwa momenty, które można byłoby rozwinąć, by tekst zyskał na atrakcyjności:
    1) kwestia postawy, gdy kogoś z rodziny dotyka nieszczęście i jest poczucie bezsilności. Każda możliwość, by sytuacja zmieniła się na lepsze, jest brana pod uwagę, niezależnie od tego, jak bardzo wydaje się absurdalna czy będąca w sferze jedynie wiary (pielgrzymki, odwiedzanie bioenergoterapeutów itp.), tu - informacja o recepturze na lek-cud... Wydaje mi się, że warto oddać w dialogu trochę emocji - ścierania wątpliwości z nadzieją. Wyraźniej niż to zrobiłeś. Być może się mylę...
    2) można rozwinąć trochę wątek chłopca, który o mało nie utonął. Musiało przecież zdarzyć się coś niezwykłego, skoro zabroniono wstępu w to miejsce. Nie znaczy, że masz wykładać kawę na ławę od razu, ale chyba warto dodać aury tajemniczości nie tylko dotyczącej istnienia tajemniczej receptury.

    Jeżeli Domnul uzna, że warto dać tekstowi szansę, służę pomocą w korekcie. W tej chwili tyle z mojej strony. Pozdrawiam.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Jestem naprawdę zmartwiony tym, że ciągle popełniam te same błędy:( Mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się napisać coś dobrego... Pozdrawiam!:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Ej, to nie jest zły tekst. Wymaga tylko dopracowania. A lepsze teksty z pewnością napiszesz. Jestem o tym przekonana.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Pomajstrowałem przy nim trochę:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Poczytam, jak tylko znajdę wolną chwilę :)

    · Zgłoś · 14 lat
Wszystkie komentarze