Literatura

Tuż za rogiem (opowiadanie)

tirith

Tuż za rogiem mieściła się mała kawiarnia. Niewielu turystów miało odwagę zapuścić się w te rejony, a nieliczni, którzy tu docierali, rzadko ryzykowali przekroczenie progu jakiegokolwiek lokalu. Mimo to młoda właścicielka nie poddawała się. Maja, bo tak miała na imię, inwestowała w wystrój i wszystko, co pomagało utrzymać tajemniczy klimat tego miejsca. Wielkie, skórzane fotele, małe, chwiejne stoliki, kadzidełka i świece o różnych zapachach, mieszających się z zapachem świeżo zmielonej kawy. Do tego porcelanowe filiżanki i antyczne wręcz imbryki. Może to kicz, ale ona kochała najdrobniejszą rzecz związaną z kawą. Poza tym miała cel. Czekała na niego. Miał wstąpić na chwilę, a zostać na zawsze, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć... a właściwie miała nadzieję, że nawet na wieczność. Niestety było coraz mniej czasu, ponieważ koszty utrzymania lokalu kilkakrotnie przewyższały zyski. Nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że klientami byli prawie wyłącznie znajomi Majki oraz zabłąkane dusze poszukujące ulgi w cierpieniach. Czasami zastanawiała się nad zmianą branży. „Toaleta za rogiem” – to nawet dobrze brzmiało.

Był wyjątkowo ciepły dzień. Wiosna zaczęła się zaledwie kilka dni temu, a drzewa i krzewy zieleniły się, jakby nigdy nie było inaczej. Idealny dzień, aby usiąść na wiklinowej ławce i zapraszać przechodniów na mrożoną kawę. Tak też zrobiła. Siedząc, obserwowała życie w pobliskich kamienicach. W oknach pojawiły się potężne puchowe pościele, wietrzone i otrzepywane z kurzu. Na trzecim piętrze pan Małecki wymieniał ziemię w donicach na balkonie, spodziewając się podziwu całej rodziny, gdy kwiaty rozkwitną w wielkanocny poranek. Z bramy wyjechał na swoim trójkołowym rowerze Staś, strasząc przy tym Burka, śpiącego dotąd smacznie w pobliżu okien pani Kowalskiej. Państwo Braniccy wracali z porannego spaceru. Mijając ławkę ukłonili się grzecznie. Nie wstąpili jednak na kawę. Spieszyli się. Tego dnia, mimo pozornego spokoju, wszyscy się spieszyli. Dlatego nikt poza Mają nie zauważył, że na niebie nadal wisi księżyc i zdaje się nie ma zamiaru ustąpić słońcu. Mogą, przecież dzielić się nieboskłonem. Jedno tylko nie dawało jej spokoju. Czy to oznacza, że gdzieś na świecie, jest teraz noc bez niego? Jeśli tak, to musi być to naprawdę smutna noc. Samotna. Dzień z nim oznaczał przełom. Na pewno. Była gotowa i wiedziała, że dzisiaj się pojawi. W końcu przeznaczenie to przeznaczenie.

W tak piękny, słoneczny dzień, wyszedł z domu i ruszył przed siebie. Próbował wymyślić jakiś cel, ale ilekroć dochodził w wyznaczone sobie miejsce, czuł niedosyt. Szedł, więc dalej nie zastanawiając się gdzie. Mijał kolejne uliczki, alejki parkowe. Podziwiał otaczający go świat. Ptaki, koty, wiewiórki. I górujący nad wszystkim księżyc. Ludzie muszą być bardzo szczęśliwi, że żyją w tak pięknym mieście, na tak pięknym świecie. On zawsze czuł niesamowitą radość, może nawet euforię, obserwując to, co towarzyszyło mu dookoła. Cieszyli go napotkani ludzie, ale też drobne kamienie na ścieżce i małe pąki kwiatów, które też poczuły wiosnę. Idąc tak i rozmyślając nad pięknem świata omal nie zderzył się z małym chłopcem na trójkołowym rowerze, wyjeżdżającym właśnie zza rogu. Przeprosił malca i usłyszał jak dzwoni telefon w jego kieszeni. Odebrał. Urlop dobiegł końca, potrzebują go w pracy. Czas wracać.      

            Nie przypuszczał, że spotka swoje przeznaczenie tuż za rogiem... zawrócił... nie spotkał...


dobry+ 9 głosów
1 osoba ma ten tekst w ulubionych
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski 25 marca 2010, 17:52
Klimacik dobry. Obrazowo napisane - zobaczyłem to wszystko... Podoba mi się, chociaż ja bym pociągnął inaczej, tak, żeby facio jednak nie zawrócił... mogłoby być ciekawie.
Pozdrawiam.
tirith
tirith 25 marca 2010, 19:42
Dziękuję za opinię. Mogłoby być ciekawie, gdyby poszedł dalej, ale ja miałam inny zamysł. Uważam, że często umyka nam coś, co mamy na wyciągnięcie ręki. Czasami z naszej winy, a czasami niezależnie od nas. Ale już skończę ten wywód, bo nie chciałabym narzucać interpretacji. Z drugiej strony równie często zdarza się, że jednak trafiamy w odpowiednie miejsce, w odpowiednim czasie, ale to nie ta historia. ;)
Pozdrawiam również.
Marta
Marta 26 marca 2010, 08:49
Bardzo podoba mi się to ciepłe opowiadanie i przedstawiony w nim motyw ludzkich oczekiwań
Pozdrownienia .
anastazja
anastazja 26 marca 2010, 20:32
Ładnie! lubię opowiadania o ludzkich losach.Jestem na tak! - pozdrawiam.
Figa
Figa 10 kwietnia 2010, 13:02
prześwietne, naprawdę mi się podoba.
oli 19 kwietnia 2010, 17:07
Tym razem przychylam się do komentarza panny Figi. :)
tirith
tirith 20 kwietnia 2010, 18:11
Dzięki za wszystkie miłe słowa i cieszę się, że się spodobało. :)
Ce.
Ce. 26 kwietnia 2010, 20:04
O, jakie to ciepłe i ludzkie. Podoba mi się postać jego w tym tekście i to zakończenie. Jedyne co na maluśki, maluśki minusiczek to to, że nie lubię jak postacie mają imiona w tak krótkich "opowiadaniach", ale to mój osobisty gust.
Purplecuckoo
Purplecuckoo 24 maja 2010, 22:18
Bardzo dobry warsztat. Każde zdanie jest ważne, dopracowane.
No i ładny styl. Mi się podoba;]
pzdr.
Rita 25 maja 2010, 10:12
Dobrze piszesz tirih :)
kulkinamole
kulkinamole 31 maja 2010, 14:17
Najbardziej ujęły mnie te okołokawiarniane wydarzenia-trójkołowy rowerek, pościel w oknie, pan Małecki z ziemią do kwiatów... Naprawdę łatwo polubić ten świat, który tworzysz, i tych bohaterów, chociaż tak naprawdę pojawiają się przecież (w tak krótkim opowiadaniu) na chwilę.
przysłano: 24 marca 2010 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca