Dzień przechodził w jesienną szarość, powietrze chłodem wdzierało się przez otwarte okno.
Zamknęłam je i kolejny raz powędrowałam myślami do sąsiadki dwa piętra wyżej.
Pani Mani nie było już od tygodnia. Zastanawiałam się, co się stało?
Może wyjechała, a może chora? Postanowiłam sprawdzić. Nałożyłam jeszcze ciepłe ciasto na talerz i pomaszerowałam na górę.
Na stukanie i dzwonek nikt nie odpowiedział, więc nacisnęłam na klamkę, drzwi były otwarte.
- Halo, jest ktoś w domu?
Weszłam do pokoju. Na kanapie leżała Mania , jakby zdjęta z krzyża. Włosy w nieładzie, oczy napuchnięte, blada...
- Co się stało, chora pani? Pomóc w czymś, wezwać lekarza? A może pani była u niego?
- Nigdzie nie byłam, nie jestem chora, ale sił i ochoty na nic nie mam, tylko bym płakała, jeść nie mogę, spać nie mogę, a jak zasnę na chwilę, to mnie koszmary straszą. Do niczego jestem.
- To mi na depresję wygląda. Coś złego się stało?
- Tak, stało się, pani słowa w ciało się obróciły.
- Słucham, że niby co? Jakie słowa? Jakie ciało??
- Pamięta pani jak ostatnio u niej byłam? Pytała pani, czy mnie ten mój uderzył.
- Pamiętam, oczywiście, a pani zaprzeczyła, dzięki Bogu.
- No, to już nie zaprzeczam, bo tak, uderzył. Dał ciała, plamę dał i nie wiem co jeszcze, rozumie pani.
Tu Marianka sięgnęła po kolejną chusteczkę do nosa, który bardziej przypominał koktajlowy pomidorek niż narząd węchu.
- Ojojoj, hm..., to ja na chwilę do kuchni pójdę, herbatki zrobię, ciasta spróbujemy, bo prawie wystygło - powiedziałam i szybko opuściłam pokój, żeby Mańka nie zobaczyła, jak mną zatrzęsło od tej wiadomości.
Wstawiłam wodę w czajniku i padłam na krzesło.
- Co ja mam powiedzieć Manieczce, jak pomóc? A pomóc trzeba, bo sama z depresji bez pomocnej dłoni nie wyjdzie, biedactwo.
Wniosłam do pokoju tacę z pysznościami..
- Nie jestem głodna. - Odwróciła się do ściany. Za moment jednak skuszona zapachem śliwek w cieście wyciągnęła rękę.
- Pani jest taka miła, więc ja taka niegrzeczna być nie mogę i tak dla towarzystwa poproszę kawałek. Dooobre, pyyycha.
- Bardzo mi miło. A gdzie pani córka?
- Wyjechała na wycieczkę szkolną, i dobrze, bo zaraz by pytała, co ja taka byle jaka. Mnie się gadać nie chce, a z nią tym bardziej na taki nieprzyjemny temat. Pewnie zaraz by odburknęła, że tak mam, jak sobie pościeliłam, że ślepa i głupia byłam i nadal jestem. Wstyd tylko przed córką.
- Wstyd? Pani ma się wstydzić?! Marianno! To on powinien się wstydzić, że rękę na panią podniósł! A gdzie ten damski bokser teraz jest? Nie obchodzi go jak pani się czuje?
- U siebie. I niech tam siedzi, nie chcę go teraz widzieć, a może już nigdy. Nie wiedziałam, że poczuję siłę jego ręki . Nie spodziewałam się tego. Ciężko mi, bo ja go bardzo kochałam , ufałam. A jak kiedyś zapytałam, czy mógłby mi krzywdę jakąś zrobić , to z takim przekonaniem powiedział " nie", że prędzej śmierci bym się spodziewała, niż tego, że mi się ciemno przed oczami, a może w oczach zrobi, od tej jego słowności.
- Mogłaby pani małą kawkę zrobić, kochana moja, to posiedzimy sobie jeszcze troszkę, co?
- Pewnie, że tak, już idę, zaraz sobie porozmawiamy, Maryniu.
Ale nie porozmawiałyśmy, bo gdy weszłam, spała, w najlepsze. Widać dobry sen ją odwiedził, bo uśmiechała się delikatnie. Niech śpi, odwiedzę ją jutro. Na pewno.
Kiedy usiadłam w fotelu w swoim pokoju , a pamięć przywoływała niedawną rozmowę, wzrok bezwiednie skierowałam na półkę z książkami. Podeszłam, wyjęłam dwie.Te, które kiedyś pomogły mi w zrozumieniu siebie i byłego partnera.
Na kartce napisałam:
Pani Marianno!
Przede wszystkim proszę koniecznie zamknąć drzwi!
Po drugie przeczytać tych kilka zdań, które dla Pani przepisałam z książki. I pomyśleć chwilę nad ich treścią. Wiem, że nic się Pani teraz nie chce, ani czytać, ani myśleć, ale proszę zrobić ten mały wysiłek.
Jutro do Pani przyjdę z książką, tą drugą, a Pani będzie tylko słuchać, dobrze?
"Jeżeli miłość oznacza dla nas cierpienie, kochamy za bardzo.
Jeżeli wciąż rozgrzeszamy go ze złych humorów, znieczulicy, przykrego usposobienia, wybuchów złości, kładąc to na karb np. nieszczęśliwego dzieciństwa; jeżeli staramy się być terapeutką, kochamy za bardzo.
Jeżeli nie lubimy jego zachowań i postaw, a zarazem sądzimy, że mu to przejdzie, kochamy za bardzo.
Jeżeli związek z nim naraża na szwank naszą równowagę emocjonalną, a nawet nasze zdrowie i bezpieczeństwo, z pewnością kochamy za bardzo".
Do zobaczenia jutro Manieczko - Martyna
Weszłam cicho, położyłam kartkę na stoliku obok Mani i wyszłam z nadzieją, że jutro przywita nowy dzień w lepszym nastroju.
Generalnie tak sobie myślę, że ogólny jej sens można wywnioskować z tekstu powyższego, a poza tym nikt nie ma obowiązku zamieszczania na portalach całości swojej twórczości. Wyrwane fragmenty muszą wystarczyć. Jak czytelnika coś zainteresuje, to zawsze można słać wiadomość do autora i dopytać się o resztę. No, ale odeszłam od głównego wątku - opowiadanie powyższe podoba mi się, bo w taki lekki i dostępny każdemu sposób opisujesz trudny temat. Całość na pewno znalazłaby swoje czytelniczki. Albo i nawet czytelników.
Mogłabym podać kilka uwag ''technicznych'', bo kilka zdań można by skrócić dzieląc na dwa i usunąć (przestawić niektóre przecinki),ale w sumie nie jestem kompetentna w tym temacie, więc może to tylko jakieś moje fanaberie. Czekam na część trzecią.
PS. Mam nadzieję, że cała ta przykra historia zakończy się dobrze. ;)
Pozdrawiam serdecznie.
''Zamknęłam je i jeszcze raz, kolejny..'' - rozumiem dlaczego to wygląda właśnie tak, ale właściwie jeśli jeszcze raz, to wiadomo, że kolejny. Usunęłabym to słowo.
''Na stukanie i dzwonek nikt nie odpowiadał więc'' - przecinek przed ''więc''.
''Pomóc w czymś, lekarza wezwać, czy już pani była u niego? Taki słowotok... dałabym kropkę przed ''czy''. W następnej linijce przed ''tylko'' również kropka.
''Panią słowa w ciało się obróciły'' - pani, a nie panią.
''bo tak, uderzył, ciała dał(...)''. Kropka przed ciała. W tym samym zdaniu usunąć przecinki przed i po i.
''herbatki zrobię, ciasto spróbujemy, bo prawie wystygło. Spróbujemy- czego - ciasta, a nie ciasto. Tak mnie w szkole uczyli. Oddzieliłabym też kropką od tego miejsca, bo znów strasznie długie zdanie.
W tym samym zdaniu odstęp przed myślnikiem, bo oddzielamy je zawsze spacją przed i po. Przeniesie się wtedy ładnie do następnej. ;)
''Co ja mam powiedzieć Manieczce, jak pomóc, a pomóc trzeba(...)'' - pytajnik po jak pomóc i reszta jako nowe zdanie, bo najpierw mamy pytanie retoryczne, a później już rozważania.
Po ''głodna'' myślnik oddzielony dwoma spacjami. :)
''Pani taka miła, więc(...) - tu jest dwa razy ''taka'', a drugie z całą pewnością można sobie darować.
''To mi bardzo miło.'' - Bardzo mi miło, usunęłabym też to, ale potocznie zaczyna się tak zdania, więc może zostać.
''a mnie się gadać nie chce, a z nią'' - tu będzie chyba jednak ''mi'', bo w środku zdania częściej jest ''mi''. Tak pani polonistka mówiła. Do tego znów strasznie długaśne zdanie. Można pociąć po ''chce''.
''ja go tak bardzo kochałam, ufałam'' - zbędna spacja przed przecinkiem i ''ja'' można skasować.
''krzywdę jakąś zrobić'' - znów zbędna spacja. Tylko myślniki oddzielamy z dwóch stron. Przed przecinkami nie powinno być odstępu.
''z takim przekonaniem powiedział- nie. Spacja przed myślnikiem albo można usunąć go i ''nie'' dać w cudzysłów.
''Od tej jego słowności'' - później jest zbędny myślnik, bo to wciąż ta sama wypowiedź. Zamiast tego mógłby być enter.
''Pewnie, że tak, już idę(...)'' - kropka po tak.
''zaraz sobie porozmawiamy Maryniu'' - przecinek po ''porozmawiamy''
''weszłam, spała w najlepsze pochrapując'' - podobnie jak przy zdaniu pierwszy - zbędna inwersja. ''Pochrapując w najlepsze'', po prostu.
''wzrok mój bezwiednie'' - wiadomo, że mój, więc po prostu ''wzrok bezwiednie'' i będzie ok.
''Pani Marianno'' - w listach zazwyczaj jest tak, że imieniu dajemy przecinek albo wykrzyknik.
Treść listu albo chociaż cytaty dałabym kursywą, ale to nie jest konieczne.
W ostatnim zdaniu zbędny przecinek przed ''i''.
PS. Komentarze pocięłam z obawy, że jeden bardzo długi się nie doda. Kilka razy już mi się to zdarzało.
Miłego!
Pozdrawiam.