Fajnie jest spędzać weekend w domu. Zwłaszcza, kiedy ponad dwieście przykładów z matematyki czeka na rozwiązanie, a obok w wózku leży dziecko szesnastoletniej sąsiadki. Młoda matka wyjechała z chłopakiem na domki, powierzając mi swoje maleństwo w opiekę. Skoro mam już dziecko, którego nie urodziłam, mogę nareszcie się wyżyć, bijąc je, głodząc, albo po prostu dam mu tą matmę i niech za mnie rozwiąże zadania, a nie tylko beczy i smrodzi pieluchą.
O mamusiu, ja też byłam słodkim bobaskiem. Kiedyś tam. Chyba nawet pamiętam moment pierwszej kupki na nocniku. Nie to, że zaczęłam siadać na nocniku w wieku sześciu lat, po prostu jakoś śni mi się to po nocach. Nauczyciel przysposobienia, psycholog wojenny i psychotraumatolog powiedział, że różne sny albo wizje podświadomości są wynikiem traumy przeżytej w dzieciństwie i są mocno związane z psychiką. Ja się ciągle zastanawiam jaką tragedię na tle psychicznym przeżyłam siedząc na nocniku, którą ukrywają przede mną rodzice i zdjęcia z albumu.
Bycie dzieckiem było fajne. Nikt wtedy nie kazał uczyć się milionów dat, albo śpiewać jakieś chorały matematyczne przed snem. Szczerze, to ja się nie dziwię, dlaczego większość dzieci udaje upośledzone, mówi grubej cioci, że jest gruba, albo ujawnia różne inne prawdy wierząc, że postępuje dobrze. Odkryłam też, dlaczego większość bachorów woli wierzyć w swoje humanistyczne zdolności, co jest ściśle związane ze stwierdzeniem w poprzednim zdaniu: pisząc wiersze nie potrzeba logicznych zdań, koniunkcji ani alternatywy. Łatwiej jest się nauczyć zasad ortografii niż funkcji kwadratowej albo jakiś innych wzorów skróconego mnożenia. Zaczyna mnie to mocno drażnić, przy okazji załamywać. Coraz trudniej być oryginalnym i jedynym w swoim rodzaju zwłaszcza kiedy okazuje się, że koleżanki z klasy piszą o misiach przytulankach, a polonistka mówi "ładnie piszesz", a ty byś się z chęcią zabiła w tym wierszu i zrobiła taki karambol, żeby się czytelnik poczuł jednym z uczestników tragedii.
Z tym karambolem to by w sumie nie było tak trudno, wystarczy opisać chociażby jedną godzinę zajęć matematycznych z nową nauczycielką. Ja od zawsze, nieświadomie prowadzona swoim umysłem, szłam pod prąd wszystkiemu co ścisłe, w szkole i nie tylko. Nadeszła rewolucja: po wakacjach, epoce swojego własnego rozumu i sztucznych uczuć, przyszły jakieś stwory, zło i w ogóle mroczno. Zanegowano wszystkie dobra, zmieniono mi nauczycieli i czekam aż utworzą jakiś szpital psychiatryczno-pedagogiczny dla takich tumanów, zer matematycznych i orłów jak ja, żeby móc jakoś uciec od wiedźm na miotłach i tym podobnych. Wszystko brzmi groźnie.
Miałam nawet fajny pomysł na ociekający krwią i grozą happening, który poparły wszystkie siły humanistyczne. Mieliśmy ustawić się na przeciwko tablic trygonometrycznych i stojąc na książce od matmy podciąć sobie żyły cyrklem. Zapomniałam tylko, że Gnida to nie Halyna stała pała. Gnida zniszczyła mnie jednym spojrzeniem, wrzaskiem i swoją siłą psychiczną. Kobieta tak się śpieszyła w życiu, nie miała czasu wyjść za mąż, a teraz z nudów uczy w szkole, mimo iż od kilkunastu lat powinna być na emeryturze. Jak na staruszkę szybko tłumaczy wszystkie te własności, że nie ma kiedy podrapać się po głowie. Lubi też wyzywać od idiotów, tumanów, dzieci dałna, debili i wszystkich innych pasożytów, na przykład lambli, owsików, czy tasiemców.
Poczułam się wyjątkowo, kiedy mi wstawiła pierwszą jedynkę i powiedziała, że ładnie wyglądam, gdy myślę. Halyna stała tylko wpisywała pała. Może to dla tego, że ładnie wyglądam kiedy myślę, a ona ma wiecznie czerwone od szminki zęby i trójkątne cycki do kolan. Może po prostu mi zazdrościła? Lubię sobie wspominać jej filozoficzne twierdzenia, takie jak : on miał psa, siedział w tamtej ławce i się powiesił, albo najwięcej myślą ci, którzy są tacy bezmyślni albo jeszcze, jeszcze: wszystko się zmienia od punktu siedzenia. Czasem tęsknię, za tymi jej potyczkami językowymi i kompletną destrukcją matematyczną.
Chociaż z perspektywy czasu zawsze patrzy się inaczej. Ja na przykład żałuję, że zbierałam te żaby i że pisałam o liściach i kasztanach. Gdybym tak od dzieciństwa miała w kieszeni liczydło albo jakieś linijki Nie miałabym takich problemów ze światem, a Gnida nigdy by mi nie powiedziała, że skończę jako kasjerka w biedronce.
Bardzo nie chcę pracować jako kasjerka w biedronce. Nie chcę też znów poczuć się na następnej matmie jak jakaś wycieraczka albo kibel na imprezie, gdzie wszyscy rzygają. Motywuję się więc do myślenia. Nawet mała dzidzia w wózku nie jest w stanie krzykiem popsuć mi klimatu do robienia wykresów i obliczeń. Niech umiera z głodu, to nie moje. Nie dam temu dziecku cyca ani mleka, ani żadnej kaszki, bo się jeszcze na jakiegoś matematyka wychowa i swoimi wzorami będzie niszczyć biednych grafomanów takich jak ja. A chu*, będą mu się śniły traumy z dzieciństwa i samo poczuje się jak zero!
Tak jakoś smutno, wiem, no ale co zrobić. Mogę na pocieszenie dodać, że wiem jak wygląda zero (tak: 0) którym jest życie prywatne licealisty i wiem też, że funkcja jest parzysta wtedy i tylko wtedy, gdy dla każdego x należącego do dziedziny funkcji, wartość odwrotna również należy do dziedziny: f(-x) = f(x). Natomiast miejscem zerowym funkcji nazywamy taki argument, dla którego wartość funkcji wynosi zero. Graficznie można zapisać to tak: f(x) = 0 [gdzie f(x)<=> y= ax+b]; werbalnie natomiast ujmę sprawę w ten sposób – moja chęć do życia i pisania wynosi zero.
Nie wymyślę już o czym można pisać, bo emo-girlsy z klasy lepiej potrafią rymować kocham cię z tęsknię się do ciebię. I nie napiszę już żadnej autobiografii, obiecuję pani Gnidzie i wszystkim innym, bo mam ogromną ambicję ukończenia liceum w terminie. Jeśli o maturę z matmy chodzi, to nie muszę się bać, zdam na pewno. U Gnidy zdawali więksi idioci ode mnie i wcale nie byli tak jak ja, inteligentni z twarzy.
dat albo śpiewać - bez przecinka, a ja bym tam dała ''ani''.
gruba albo - bez przecinka!
łatwiej jest sie - ogonek gdzie?!
koniunkcji ani alternatywy - bez przecinka!
ortografii niż funkcji - jw.
drażnić tudzież załamywać - jw; ''tudzież'' nie pasuje stylem do tego tekstu.
rodzaju zwłaszcza kiedy - oddzieliłabym przecinkiem albo kropką po ''rodzaju''.
mówi ładnie piszesz- dwukropek po ''mówi'' albo cudzysłów zamiast kursywy.
dalej w tym samym zdaniu ''a'' zamiast ''kiedy.
cyrklem stojąc - przecinek po ''cyrklem'', przemyślałabym to zdanie. stanie na podręcznikach można wrzucić przed podcinanie żył.
się tak śpieszyła - tak się śpieszyła.
iż powinna od kilkunastu lat powinna być na emeryturze. - wtf?! wywal jedno ''powinna''.
ciąg dalszy za chwilę.
i dasz sobie radę z tą Gnidą, na wszy są teraz takie preparaty, ze szok:P
dla dla takich tumanów - wywal jedno ''dla''.
wyglądam, kiedy myślę - już w tym zdaniu masz ''kiedy'', zamień to drugie na ''gdy''.
za nią tęsknię za tymi jej - bez ''za nią'' brzmi lepiej.
liczydło, albo jakieś linijki. nie - bez przecinka, a po kropce wielka litera.
wycieraczka, albo kibel - bez przecinka!
nie jest w stanie swoim krzykiem popsuć - wywal zaimek.
cyca ani mleka - bez przecinka!
wychowa i będzie niszczyć biednych grafomanów takich jak ja, swoimi wzorami. - ''swoimi wzorcami daj przed ''będzie''.
a chu - dodaj ''j'' albo gwiazdeczkę, bo tak dziwnie wygląda.
''nic nie znaczące zero'' - pleonazm. wystarczy zero.
smutno, wiem, ale - zamiast pierwszego przecinka daj myślnik albo kropkę.
( tak: 0 ) którym - przecinek przed którym i usuń spację w środku nawiasu (oczywiście prócz tej po dwukropku.
wtedy gdy - przecinek przed ''gdy''.
dziedziny : - usuń spację przed dwukropkiem.
ciebię - a nie ''ciebie''? ale skoro to te girlsy, to... ;)
bać,zdam - spacja przed ''zdam''.
Zapewne coś pominęłam, bo to tak na szybko. Później przeczytam na spokojnie i napiszę jeszcze jeden komencik. Teraz mam do powiedzenia tylko jedno: uszy do góry!