Wiatr rytmicznie kołysał liśćmi. Słońce rozświetlało świat, zawieszone na bezchmurnym, lazurowym niebie.
Część brunatnych włosów unosiło się za każdym razem, kiedy delikatny podmuch kierował się w jego stronę.
Mimo iż młodzieńcowi towarzyszyły jeszcze trzy osoby, zdawał się je ignorować. Słowa zdawały się nie docierać do uszu mężczyzny, jakby wszystko, co ludzkie, było mu obce. Zasłuchany w odgłosy świata szedł przed siebie, beztroski i wolny. Niemalże stał się częścią natury. Reszta podróżników szła za Fatumem - starzec, potem młoda kobieta, a na końcu wesoło podskakujący mniszek, Kiro.
Milczeli, a ptaki wesoło świergoliły nad ich głowami.
Każdy z nich posiadał odosobnione myśli, które rodziły się gdzieś w głowach, pochodzące z czystych pragnień lub skrywanych marzeń.
O czym w tej chwili rozważała Tiara? Ta czujna i temperamentna kobieta, wpatrywała się teraz w barki prowadzącego przez drogę.
Jak mógł być taki ślepy? Nie zwracał uwagi na dziewczęcą urodę, był znieczulony na wyrazy twarzy, rumianymi policzkami i rozchylonymi, łaknącymi rozkoszy wargami.
Tak obojętny nie był nawet Roniri, którego poznała niedawno podczas wędrówki.
Mimo że był niewidomy, doceniał dziewczęcość pod każdym względem, często i natarczywie.
Odwrotna postawa jaka emanowała od młodziana, irytowała brunetkę. Narastała jak temperatura w środku lata i skutkowała irytacją, a nawet złością.
Nie obrócił się nawet na chwilę, aby zerknąć, nie budziła w nim zaciekawienia. Czuła się taka niekobieca i zupełnie bezpłciowa.
Ten przystojniak miał nos w swoich chmurach. Może żona albo kochanka czekała na niego, a być może jest po prostu skończonym idiotą.
Tak, to musiała być prawda. Dlaczego miałaby interesować się ignorantem bez majątku? Wielkie nic. Wniosek nieskomplikowany - nie jest godzien takiej jak ona.
Zwróciła głowę ku drzewom. Też pokaże, że towarzystwo pozostałych jest jej wysoce nie na rękę.
Minuta po minucie, godzina po godzinie... i nagle milczenie przerwało przeciągłe burczenie w żołądku.
– Ktoś tu nie raczył zjeść posiłku przed wyruszeniem w drogę – młodzieniec zatrzymał się i krytycznym wzrokiem objął resztę podróżników. – Mogę wiedzieć kto?
– Zbliża się południe... to normalne, że zaczynamy być głodni – odezwał się Tolo. – Może moglibyśmy przystanąć i coś zjeść? Powinienem mieć w sakwie kilka jabłek.
– Jabłkami nie zaspokoisz prawdziwego głodu, dziadku. – odparł rycerz.
– Ten jegomość ma rację. Mam wrażenie, że nieopodal na polanie biega sobie parka bażantów... – duchowny nadstawił ucho jak prawdziwy łowca ptaków.
– Kiro, nie żartujesz, prawda? – dziewczyna, z nadzieją na zaspokojenie łaknienia, zapytała od razu.
– Ani trochę – mężczyzna z wschodnim stylem wskazał kierunek, którego drogę zastępowały gęstwiny wijące się jak liany.
– Całkiem niezły słuch – przyznał Fatum, wyciągając miecz z pochwy – Na tą podróż nie zabrałem łuku i strzał, aby polować na ptactwo, ale czasem wystarczy celny rzut kamieniem – dodał. – O ile nic nie spartaczycie... – odezwał się głos w jego wnętrzu.
– Dobra, idę z tobą! – Tiara mobilizująco wzniosła broń do góry jak na zapowiedź zwycięstwa, które miało nadejść.
– Rób jak uważasz – zbył ją paroma słowami.
Zamachnął się klingą, by utorować sobie drogę.
Kobieta zacisnęła zęby w zburzeniu. – Zapłacisz mi za kalanie mojego pięknego powabu – syknęła, niesłyszalnie dla uszu zebranych i w skupieniu podążyła za tymczasowym przywódcą.
Kolejne chaszcze niknęły sprzed ich oczu, kiedy zimna stal przecinała leśną florę. Młody mężczyzna zdawał się poruszać w nieprzyjacielskim otoczeniu równie swobodnie, co na zwykłej drodze bez przeszkód.
Skupienie malujące się na jego twarzy sugerowało, że nieobce były mu takie ścieżki.
W końcu zbliżyli się do swojego celu. Ptactwo szukające przysmaków wśród gęstej roślinności było całkowicie nieświadome zbliżającego się drapieżnika, jakim w tym wypadku był człowiek.
– Jak go zaatakujemy? – zapytała. Była ciekawa, co odpowie Fatum. Chciała poznać jego plan.
– Czy przypadkiem fakt, że to ty jesteś głodna nie sprawia, iż sama powinnaś myśleć nad zdobyciem potencjalnego pożywienia? – zapytał sarkastycznie.
– Pieprzony sobek – tym razem Tiara nie wahała się użyć gorzkich słów. Jej pogarda kumulowała się i tak już wystarczająco długo.
Wreszcie trysnęła jadem jak popędliwy wąż w amoku. – Zaatakuję go na trzy – oznajmiła. Zamierza to uczynić, nie bacząc na jego afirmację. – Raz... – przygotowała ostrze i napięła mięśnie, gotowa do błyskawicznego natarcia. – ...dwa – finalnie spojrzała jeszcze na trofeum, które zaraz znajdzie się w jej uścisku.
W momencie, gdy miała wypowiedzieć ostatnią cyfrę, ktoś dotknął z impetem jej wytężony pośladek tak, że wyskoczyła jak oparzona.
Ptaszyna o czerwonych polikach i złoto-brązowym upierzeniu zniknęła gdzieś w wysokich trawach.
– Kiro, ty draniu! – rozwścieczona kobieta odkryła winowajcę, który czatował tuż za nią.
– Chciałem tylko złapać bażanta! – usprawiedliwił się, śmiejąc do rozpuku.
Niewiasta miała na tylko jedną reperkusję - huknęła go boleśnie otwartą dłonią w lewy policzek.
– Żałośni z was ludzie i jeszcze gorsi towarzysze podróży – stwierdził Fatum, podnosząc się z ukrycia. – Skoro na bażanty nie mamy co liczyć, trzeba zapolować na coś innego. – Czy naprawdę muszę przyciągać do siebie skończonych idiotów?
– Możemy zapolować na coś z dużymi piersiami... – zaproponował Roniri, trzymając się za naruszone lico.
– A ja mam dosyć... – dziewka w kimonie usiadła na pobliski kamień z założonymi rękoma, okazując zniecierpliwienie.
– Sądzę, że jesteście poniżej mojego poziomu intelektualnego – rycerz ruszył w głąb lasu.
– Trochę go podminowaliśmy, Tiaro – mnich zwrócił głowę za odchodzącym ochroniarzem starca.
– To wyłącznie twoja wina – skrzywiła się z niesmakiem.
Kto jak kto, ale to właśnie on udaremnił jej atak sprawiając, że w oczach Fatuma mogła wydawać się niemotą. Poczuła się skrzywdzona, co cięło jej pewność siebie na drobne strzępy. – Nienawidzę cię! – wykrzyknęła.
Wstała i pobiegła gdzieś w nieznane.
– Dzisiejsze dziewczyny są takie... drażliwe – westchnął skonsternowany Kiro.
po "Mimo" powinien być przecinek
"zanim"- oddzielnie
To zdanie: Reszta podróżników szła zanim, starzec, potem młoda kobieta. Na końcu wesoło podskakujący mniszek Kiro, zapisałbym tak:
Reszta podróżników szła za nim: starzec, potem młoda kobieta, a na końcu wesoło podskakujący mniszek, Kiro.
Ptaki wesoło świergoliły im nad głowami, poza tym szli w milczeniu- to zmieniłbym na: Ptaki wesoło świergoliły nad ich głowami" albo ewentualnie: "Milczeli, a ptaki wesoło świergoliły nad ich głowami".
Reszty nie chcę poprawiać, bo nie mam tyle czasu
Nie wprowadzaj Autorki w błąd, bo się dziewczyna pogubi.
Też kiedyś tego nie wiedziałam... ;)
W każdym razie, dziękuję za sugestie :)
olskiej :)
upośledzony na wzroku - nie twierdzę, że to jest złe, ale nie udziwniaj, proszę. Następnym razem napisz ''niewidomy'', ''ślepy'' albo ''miał upośledzony wzrok''. Tego typu teksty powinny być proste. Wbrew pozorom taki styl nie jest łatwy do pisania...
Odwrotność jaka emanowała od młodziana, irytowała brunetkę. - Odwrotna postawa albo jakoś tak. Od kogoś nie może emanować odwrotność sama w sobie. Wiadomo o co chodzi, ale czyta się dziwnie.
''Mogę wiedzieć, kto'' - bez przecinka, bo to jest proste zdanie. Nie ma w nim drugiego czasownika.
''Byłaby możliwość, aby na chwilę przystanąć i coś zjeść?'' - to jest okropny potworek. Niby sensowne zdanie, ale brzmi paskudnie. ''Może moglibyśmy przystanąć i coś zjeść?'' Brzmi dużo lepiej, a znaczy to samo.
Unikaj słowa ''parę'' w znaczeniu ''kilka'' (kolejne zdanie). O ile w potocznym języku brzmi to świetnie, w literaturze nie bardzo.
''plączące i wijące się jak liany.'' - znowu udziwniasz. Samo. Albo wijące, albo plączące.
''wzniosła swoją osobistą broń '' - jak swoją, to wiadomo, że osobistą. Poza tym jaką inną mogłaby podnieść? ''Swoją osobistą'' jest zbędne.
''Rób jak uważasz za słuszne'' - mówi się ''rób (to) co uważasz za słuszne'' albo ''rób jak uważasz''.
''Wyprostował ramię i klingą zamachnął się w stronę gąszczu, by utorować sobie drogę.'' - ''Zamachnął się klingą, by utorować sobie drogę'' w zupełności wystarczy.
''i podążyła za tymczasowym przywódcą w skupieniu'' - szyk przestawny, a fe! ''w skupieniu'' powinno być przed ''podążyła''.
''na jego twarzy dawało wrażenie, '' - a może ''sugerowało''?
''Chciała poznać jest jego plan'' - zjadłaś słowo ''jaki'', ale lepiej będzie ''chciała poznać jego plan''.
''Zaatakuję go na trzy – oznajmiła. Zamierza to'' - tu jest poważny błąd. Cały tekst musi być w jednym czasie, a ewentualne ''odchylenia'' powinny mieć uzasadnienie!!
Narrator wszędzie używa czasu przeszłego. Np. ''oznajmiła''. Potem nagle wyskakuje teraźniejszy - ''zamierza''. Zamień na ''zamierzała'' Pilnuj tego!!
''Ptaszyna o czerwonych polikach i złoto-brązowym upierzeniu, znikła pędem gdzieś w wysokie trawy'' - bez przecinka. 'Mówi się zniknęła gdzieś w wysokich trawach. Dlaczego? Bo logika nakazuje zapytać ''gdzie?'', a nie ''dokąd?''. ''Pędem'' też jest zbędne, ale możesz to ładnie złożyć zastępując ''ruszyła'' zamiast ''znikła''.
W ogóle ''zniknęła'' brzmi o wiele ładniej. Chociaż nie twierdzę, że ''znikła'' jest błędem, bo nie jest. :)
''huknęła go boleśnie, z otwartej dłoni, w lewy policzek.'' - bez przecinków, bo nie ma tam ani czasowników, ani spójników, które wymuszałyby podział. Poza tym ''otwartą dłonią'' brzmi lepiej.
''coś z dużymi piersiami..'' - kropeczka znowu powiedziała ''baju''. Ciągle Ci się to zdarza. Niby drobiazg, ale pokazuje czytelnikowi, że nie uważasz podczas czytania. Jeśli autor ma w tyłku swój tekst, to co ma zrobić czytający?
Mam wątpliwości co do imienia. Z kontekstu wynika, że ona nawrzeszczała za Kiro, a Roniri rozcierał policzek. To chyba nie jest ta sama osoba?
– A ja mam dosyć... – dziewka w kimonie usiadła na pobliski kamień z założonymi rękoma, okazując zniecierpliwienie.
– A ja sądzę, że jesteście poniżej mojego poziomu intelektualnego
Popatrz, dwa razy ''a ja'' - hmm... średnio. ;]
''Poczuła głębokie skrzywdzenie, '' - potworek! ''Poczuła się skrzywdzona, co cięło...''
''wykrzyknęła biadoląc jak dziecię.'' - ''biadoląc jak dziecię'' zostaw w domyśle czytelnika. Samo ''wykrzyknęła'' wystarczy.