Szliśmy brzegiem morza, którego fale rozbijały się o sklejone wodą ziarenka piasku. Szliśmy ja, S i Chłopiec z porcelanową twarzą. S co chwilę oglądał się w prawo i patrzył na znikający za horyzontem prom do Szwecji. Ja spoglądałem ukradkiem na chłopca z porcelanową twarzą, badając jego delikatną, dziecięcą twarz. Chłopiec też spoglądał na mnie od czasu do czasu i uśmiechał się tak spokojnie, jak tylko on potrafił.
Spojrzałem na S, który dalej obserwował horyzont. To była nasza pierwsza, wspólna, męska podróż nad morze no i na festiwal oczywiście. Do festiwalu został jeden dzień i właśnie dlatego przyjechaliśmy nad samo morze, do Gdańska. Zacząłem płakać. Brodziłem stopami po piasku jak dziecko, które uczy się chodzić. Nagle wszystko stało się niewyraźne. Chłopiec z porcelanową twarzą zauważył to od razu.
- Co się dzieje? Coś Ci jest? - zapytał.
- Nie nie, nic mi nie jest. Zaraz mi przejdzie. Przepraszam Was.
Kiedy chciałem odejść na bok, poszli za mną. Usiedliśmy na skraju plaży. Niebo było zasnute szarym dywanem deszczowych chmur. Przyglądałem się przez zalane łzami oczy ich zatroskanym twarzom, z przepraszającym uśmiechem próbowałem udawać, że nic się nie stało. Nie szło mi tego dnia. Nasze stopy znikały w piasku. Nie słyszałem żadnej ze spacerujących obok par. Widziałem tylko splecione ze sobą dłonie kochanków i nastolatków, którzy przyszli tutaj z nadzieją na pierwszy seks. Morze ponownie przecinał ogromny prom, na którym setki pijanych osób pieprzyły się w ociekających złotem kajutach. Ich spocone dłonie spotykały się na małych, okrągłych szybkach, zamontowanych na ścianach łodzi. Nie słyszałem ich jęków. Nie słyszałem śmiechu nastolatków opowiadających sobie nieśmieszące mnie już dowcipy. Nie słyszałem wypływających na brzeg fal. W uszach brzęczał początek The Dead Flags...The car is on fire. I nagle prom zaczął płonąć. Wszystkie pieprzące się w drogich kajutach pary wyskakiwały za burtę. Kapitan dał sygnał do ewakuacji. Małe dzieci płakały. Wszyscy przebijali się do szalup. Żeby tylko nie umrzeć. Przetrwać. Starsze kobiety modliły się do wszystkich Bogów, których zdążyły poznać. I gdzieś pomiędzy nimi wszystkimi stał człowiek, który trzymał Biesy. Otworzył je powoli i zaczął czytać. Stał nieruchomo, a obok niego płynęły fale ludzi. Pod nimi nieskończone morze odbijało się od rufy. Prom był niczym. Ludzie byli już nikim wobec wchłaniającej ich wody. Usłyszałem głośny zgrzyt. Statek powoli zaczynał tonąć. Krzyki pasażerów przeplatały się z drżącym głosem kapitana, który krzyczał przez megafon May I have Your attention, please! Prom niczym Titanic łamał się na pół. Nagie kobiety z dziećmi swoich mężów wyskakiwały z kajut. Ich kochankowie pakowali drogocenne krany i klamki do swoich skórzanych toreb. Wszystko co dało się stamtąd zabrać, zostało już zabrane.
Poczułem na swoim ramieniu dłoń chłopca z porcelanową twarzą. Patrzył na mnie wciąż z tą samą troską w oczach. Jego twarz była niewinna, jego żabie, długie palce starały się mnie uspokoić. Oddychałem głęboko i bardzo szybko, tak jakbym miał się udusić. Po chwili przeszło. Oddech się wyrównał.
- To tylko tęsknota – powiedziałem – nie martwcie się. Wrócę do domu i wiem, że Ona tam na mnie zaczeka. Przecież się kochamy. Zaczeka na mnie, zobaczycie.
"Zacząłem płakać. Brodziłem stopami po piasku jak dziecko, które uczy się chodzić." - To jest dramaturgia? Gdzie jest napięcie w tym tekście? Gdzie jest forma opowiadania? A ... popełnione błędy? Poza tym: nie słyszałem, słyszałem, usłyszałem. Masakra! Proponuję kupić słownik synonimów.
Szkoda czasu, by dalej pisać.
W tekście jest natłok uczuć, silnych i sprzecznych równocześnie. I choć nie jestem już młodą osobą doskonale pamiętam ten rodzaj przeżyć i podobne chwile w mojej młodości. A co do synonimów - patrząc na ten tekst trudno zakładać, że autorowi brakuje słów. Ta forma w moim odczuciu oddaje tylko efekt swoistego wyłączenia, obserwowania całej sytuacji z daleka, wewnętrznej projekcji strachu, który przypomina mi niemy film.
I na koniec taka dygresja, oczywiście pozycja Sirocco jest najwygodniejszą… ze znanych mi i najczęściej dotyczy ludzi, którzy w ostrej krytyce innych poszukują… własnej wartości. Smutne i ....śmieszne zarazem. Mam taką… refleksję - może szkoda czasu i miejsca by dalej pisać Sirocco? Szkoda gadać.....