Życie na suficie, to dopiero byłoby coś.
Odwrócić grawitację i tam się ulokować (tyle wolnej przestrzeni) i patrzyć na tych wszystkich odwróconych spoglądając z góry do góry.
Wystarczyłoby podnieść głowę, aby zobaczyć, co kto i gdzie kryje, co robi z rękami pod stołem, kogo w kostkę kopie i obłapuje.
Piękny widok i taka perspektywa. Wystarczyłoby tylko głowę unieść i spojrzeć w zakamarki potarganej duszy i rozpiętej bluzki, z której (z zamiarem wypłynięcia na szersze wody) kuszą krągłości panny/pani przy stole.
Zupełnie inaczej rzecz się ma w przypadku tej damy, wobec której natura była mniej hojna i jej piersi przyciasno przylegają do ciała, bardziej niż łopatki, taki miszmasz odwróconych proporcji – fizyczne zero.
Poszkodowana nie czuje się dobrze, takiej to zazdrość wierci myśli w głowie, że tej obfitej, to ktoś musiał silikon wstrzyknąć. Małe jest piękne, pod warunkiem, że jest namacalne.
Czas wracać na sufit i tam deliberować, i dalsze prowadzić obserwacje.
Duże piersi - potargana dusza, zamiar wypłynięcia na szersze wody; małe piersi - zazdrość, złe samopoczucie. Infantylne prędzej niż prowokujące?
PS. Tak, jestem mężczyzną, choć młodym.
Głowa do góry. Z góry lepiej widać :))
Obserwacje "stamtąd" moje i spostrzeżenia też własne za co mnie szanowna Katarzyna objechała jak nie wiem co :))
Pozdrowienia
Przepraszam, nie potrafię kłamać w tak istotnych sprawach.