Czarne Skrzydła
część piąta
Teleportacja była… Dziwna. Rozejrzałam się dookoła. Otaczał mnie ogromny, złocisty las. Wdychałam zapach jesieni, póki nie spostrzegłam leżącego obok Caspiana.
- Dzięki za przywalenie z łokcia - jęknął i powoli wstał.
Zakryłam usta dłonią, żeby się nie roześmiać. Był cały czerwony, a oko zaczęło mu puchnąć. To chyba tam trafiłam.
Otrzepał się z liści i zdobył na uśmiech.
- Czy las jest odpowiedni na włóczenie się?
Kiwnęłam głową i zaczęłam powoli iść, a Caspian dotrzymywał mi kroku. Przez dłuższą chwilę spacerowaliśmy w milczeniu, aż w końcu nie wytrzymałam.
- O co chodzi z tymi diabłami? Dlaczego z nimi walczymy?
Spuścił wzrok.
- To skomplikowane. Farentus i Lucyfer byli kiedyś dobrymi przyjaciółmi, jednak coś ich poróżniło. Farentus miał dosyć głupich dzieci Lucyfera, które tylko niszczyły i zabijały. Pokłócili się i Farentus postanowił stworzyć własne dzieci. I stworzył nas. Lucyfer był oburzony, twierdził, że śmierć na coś takiego nie zasługuje. W końcu pojął, że nic nie wskóra, więc zaczął wykorzystywać swoje dzieci do walki z Farentusem. Od tamtej pory toczymy z nimi zacięte potyczki. Prawdziwa walka rozpocznie się niedługo. A przynajmniej tak twierdzi Rada - wzruszył ramionami. - Ale my mamy przewagę. Ciebie.
Mruknęłam ciche „dzięki” i znów zapytałam:
- W całej tej historii nie wspomniałeś o Bogu. Co z nim i aniołami?
- On się nie wtrąca. To nie sprawa Boga czy aniołów. On i Farentus są neutralnie nastawieni wobec siebie.
Zawsze myślałam, że anioły walczą z diabłami. Z drugiej strony, myślałam też, że nie istnieją latające stwory będące dziećmi śmierci.
- Cieszysz się, że Jack będzie twoim trenerem? Jest jednym z najlepszych – spojrzał na mnie tajemniczo.
- Jest mi… Obojętnie. Wolałabym Rainę, ale cóż… Niech mnie szkoli - tak naprawdę byłam przerażona faktem, że chciał udusić Michaela.
- Lubisz ją? Moją siostrę?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Nic, tak sobie. Łatwo jej podpaść i miewa swoje humory - stwierdził i zatrzymał się.
Westchnęłam. Pewnie rozmawia z Rainą w myślach. Zagwizdał pod nosem.
- Jack jest wkurzony, że nie jesteś na treningu. Wracamy - złapał mnie za rękę.
***
Po przeniesieniu się na salę treningową, Caspian zostawił mnie samą. Rozejrzałam się po trybunach i dostrzegłam Jacka. Był chyba tylko on w tej gigantycznej sali. Czarna grzywka opadała mu na oczy. W końcu wstał i ruszył w moim kierunku.
- A więc „uczniu”… Zaczniemy od walki - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy. - Musisz się rozluźnić, inaczej nic z tego nie wyjdzie
Pokiwałam głową, zamknęłam oczy i wzięłam kilka wdechów. Nerwy powoli odpuszczały.
- Świetnie, teraz podstawy – szybko zbliżył się do mnie i przewrócił na plecy. -Zasada pierwsza: nie możesz upaść. Jak upadniesz, przegrywasz - mówiąc to, podał mi rękę.
Chwyciłam jego dłoń, a on obrócił mnie i przycisnął się do moich pleców.
- Zasada druga: nie odwracaj się tyłem do wroga - puścił mnie, a ja natychmiast odwróciłam się do niego twarzą. Uśmiechał się.
- Dobra, teraz spróbuj mnie walnąć - pokazał na swoje oko. - Tutaj.
Odetchnęłam, wzięłam rozbieg i ruszyłam w jego kierunku. Już miałam go uderzyć, kiedy chwycił moją rękę i ścisnął.
- Zasada trzecia: nigdy nie działaj pochopnie i bezmyślnie. Zawsze trzeba mieć strategię - powiedział i dodał szeptem. - Koniec treningu.
- Nauczysz mnie teleportacji? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Jeszcze masz na to czas – stwierdził, po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Zostałam sama i nie za bardzo wiedziałam, jak dojść do mojego pokoju. Dopiero po kilku minutach chodzenia w kółko znalazłam wyjście z sali prowadzące do holu. Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi do pokoju, a te natychmiast się otworzyły. To była Raina.
- Już? Powinnaś ćwiczyć z Jackiem jeszcze godzinę, jeżeli nie więcej…
Wzruszyłam ramionami i przyjrzałam się jej. Czarne rurki i czerwona bluzka z napisem „Ready for week” świetnie podkreślały jej figurę. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na to, jaka Raina jest ładna. Czerwone włosy opadały na ramiona, a brązowe oczy wpatrywały się we mnie z uporem. Gdyby nie to, że jest wojownikiem śmierci, miałaby powodzenie u facetów.
- Powiedział, że już koniec i po prostu sobie poszedł… - odpowiedziałam.
Raina zaczęła nerwowo bawić się włosami.
- Dziwne… - wyszeptała i dodała trochę głośniej. - Może miał coś do zrobienia?
- Nie wiem, ale mi to pasuje.
Uśmiechnęła się.
- Mam pomysł - w jej oczach dostrzegłam znajome iskierki. - Nauczę cię teleportacji.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
- A możesz? Jack mówił, że mam na to czas…
Podeszła do mnie i pociągnęła mnie za rękę.
- Oj, Rosa. Czy naprawdę uważasz, że przestrzegam tych głupich zasad?
Po kilku minutach znalazłyśmy się w jej pokoju. Czarne ściany obwieszone były plakatami różnych metalowych i rockowych kapel. Dostrzegłam też szkice.
- Pięknie rysujesz…- szepnęłam i wróciłam do badania otoczenia. Czerwony dywan na podłodze, łóżko pod ścianą, dalej komoda i stojące na niej radio, obok komody pudła z płytami. Raina sięgnęła po coś na biurku i podeszła do mnie.
- Pierwszy punkt to wyluzowanie. W przeciwnym wypadku teleportacja się nie uda albo, co gorsza, możesz się rozszczepić. Tak więc to jest najważniejsze. Drugim punktem jest myśl o miejscu, w którym chcesz się znaleźć. Nie powinno być to dla ciebie zbyt trudne, nauczysz się tego w pięć sekund - uśmiechnęła się i dodała. - Teleportacja może też służyć do znalezienia niektórych osób. W takim wypadku musisz pomyśleć o tej osobie i trochę się wysilić. Zostańmy jednak przy zwykłym przenoszeniu się. Spróbuj się teleportować do własnego pokoju.
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Mój pokój. Mój pokój. Nie mogłam już wytrzymać i uchyliłam powieki. Udało się. Po chwili Raina teleportowała się tuż przy mnie.
- Widzisz? To jest banalne – uśmiechnęła się.
Nasza radość nie trwała długo, bo obie usłyszałyśmy potężny huk w holu.
Spojrzałam zdezorientowana na Rainę. Miała strach w oczach, a na jej twarzy z jakiegoś powodu malował się ból. Dotarłyśmy do holu. Rozejrzałam się trochę, ale nie było tutaj żywej duszy, a jedynie ślady krwi i gigantyczne wgłębienie w ścianie. Raina zaklęła i ruszyła w kierunku sali gimnastycznej. Wbiegłyśmy do środka, a drzwi z hukiem walnęły o ścianę. Nikt jednak nie zwrócił na nas uwagi, bo wszędzie słychać było tylko „Wygrasz! Wygrasz!”, „W twarz mu, w twarz!” i jeszcze inne okrzyki. Zaczęłyśmy przedzierać się przez tłum zebrany na środku sali. Gdzieś przed nami znów rozległ się potężny hałas. Usłyszałam krzyk Rainy, a po chwili sama to zobaczyłam. Caspian bił się z jakimś facetem. A dokładniej, ten facet bił Caspiana. Zakryłam usta dłonią, gdy zobaczyłam, w jakim są stanie. Ubranie Caspiana przemoczone było krwią. Drugi facet o białych włosach wyglądał odrobinę lepiej. Jego twarz była lekko porozbijana, natomiast czerwone oczy wpatrywały się morderczo w Caspiana. Raina podeszła do niego i zacisnęła palce na jego gardle. W jednej sekundzie cały tłum ucichł.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Myślisz, że pozwolę ci bić mojego brata?! - uderzyła go pięścią. - W życiu, Carl! W życiu!
Po kilku kolejnych uderzeniach odrzuciła go nieprzytomnego w trybuny. Tłum zaczął się wycofywać.
- Precz mi stąd albo wy też dostaniecie! - warknęła i tłum zaczął uciekać w stronę wyjścia.
Podeszłam do Caspiana i zlustrowałam go wzrokiem.
-To nie wygląda zbyt dobrze - mruknęłam.
Raina znalazła się obok mnie.
-Trzeba go zabrać, i to szybko. Regeneracja trochę potrwa - usłyszałam w jej głosie troskę. - Spotkamy się w moim pokoju, zgoda? Użyj teleportacji i weź Caspiana ze sobą. Ja skoczę po bandaże.
I już jej nie było. Podniosłam Caspiana i wsunęłam się pod jego ramię.
- Trzymaj się – szepnęłam.
W pokoju Rainy położyłam jej rannego brata na łóżku i zaczęłam mu się przyglądać. Otworzył oczy i uśmiechnął się krzywo.
- Wyglądam jak trup, co nie?
Zaśmiałam się.
- Bez przesady. Nie jest aż tak źle – po chwili milczenia dodałam. - O co właściwie poszło?
Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Nic takiego. Po prostu… Pokłóciliśmy się o jakąś rzecz. Nie warto się przejmować.
Prychnęłam.
- To chyba siebie nie widzisz.
W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Raina z apteczką.
- No, no… Bracie, ale żeś się urządził - mówiąc to, zaczęła bandażować mu głowę. - Przynajmniej nie kaszlesz krwią.
Widok Rainy opatrującej brata sprawił, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Może Raina czasami wydaje się zimna i pozbawiona uczuć, ale jeżeli chodzi o brata… Wtedy zamienia się w kochającą siostrzyczkę.
- Słodko wyglądasz, jak go bandażujesz. - zauważyłam złośliwie.
- Obym ciebie nie musiała za chwilę bandażować, Rosa, bo prosisz się o to – zaśmiała się głośno.
Pokręciłam głową.
- Dzięki, ale nie skorzystam. Muszę już iść. Trzymajcie się.
Wstałam z łóżka Rainy i poszłam do pokoju wciąż z uśmiechem na twarzy. Otwarcie drzwi wystarczyło, by moje serce zamarło; pokój był zdemolowany. Podarte tapety zwisały bezwładnie ze ścian, komoda zamieniła się w stertę desek, podobnie jak łóżko. Do tego wszędzie leżały pióra z poduszek i materaca.
Spróbowałam dojść do jednej z moich czarnych toreb. Upadłam przy tym dwa razy na podłogę, ale mimo to brnęłam dalej. Gdy do niej dopadłam, zaczęłam gorączkowo ją przeszukiwać. W końcu znalazłam srebrny łańcuszek z czerwonym kamieniem. Założyłam go na szyję, a za moimi plecami usłyszałam głuche uderzenie i jakieś przekleństwa.
- Ja pierniczę! Rosa, urządziłaś imprezę i nawet mnie nie zaprosiłaś? Wredna jesteś! - krzyknęła Raina, szamocząc się na podłodze.
Spojrzałam na nią, a ona wstała i z już poważną miną zaczęła wszystko oglądać.
- A teraz mów, Rosa. Sama zdemolowałaś swój pokój czy ktoś zrobił to za ciebie? – zapytała rzeczowo.
- Ktoś zrobił to za mnie. I nie jestem specjalnie zadowolona…- zaczęłam mówić, ale przerwała mi i wykonała gest w stylu „cicho”.
Kiwnęłam głową, a ona przeniosła swoje spojrzenie na drzwi do łazienki. Poruszała się bezszelestnie. Skinęła na mnie głową i otworzyła drzwi.
Zdążyłam zauważyć strach napływający do jej oczu. Podbiegając do niej, udało mi się ujrzeć, co ją tak przeraziło. Na środku łazienki stała postać w długim czarnym płaszczu. Spod kaptura wystawały tylko białe kły. Przeszedł mnie dreszcz i mimowolnie zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, postaci już nie było.
- R-Raina, co to, do jasnej ciasnej, było?! – mój głos drżał.
Pokręciła głową.
- Zdziwisz się, jeżeli powiem, że nie wiem? - zapytała.- Chyba trzeba będzie powiedzieć o tym lalusiom z Rady.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i wyszła z mojego pokoju.
- Idziesz ze mną, mała – krzyknęła już zza drzwi.
Pobiegłam w jej kierunku i zrównałam się z nią.
- Jaki masz plan? W sensie, co chcesz im powiedzieć?
- A trzeba mieć plan? Po prostu powiem temu dupkowi, Michaelowi, co się stało, następnie zażądam wyjaśnień i wyremontowania twojego pokoju. Tak, to świetny plan – stwierdziła z krzywym uśmiechem na ustach.
Nie zdążyłam nic dodać, bo Raina nagle znalazła się na dole schodów. Dogoniłam ją dopiero przy drzwiach do sali, w której zasiadała Rada.
- Czas zajrzeć do paszczy lwa…- mruknęła i otworzyła drzwi z hukiem.
Przygotowywałam się na najgorsze.
- Witam was, potworki!- krzyknęła i natychmiast dodała. - Dziesięć punktów dla tego, który zgadnie, co nas przed chwilą spotkało w pokoiku Rosy! Otóż, jakiś ubrany na czarno gość zdemolował jej pokój i następnie troszkę nas przestraszył. Czy możecie mi powiedzieć, potworki, jakim cudem, do jasnej cholery, on tutaj wszedł?
Rada długo milczała. Wszyscy jej członkowie wpatrywali się we mnie i w Rainę z szeroko otwartymi oczami.
- Ale… Jak to możliwe?- zaczął chłopak o rudych włosach. Miał chyba na imię Klaus.
- Ktoś musiał się włamać… Pewnie jeden z diabłów – odezwał się blondyn siedzący obok Michaela.
-Włamać? To niemożliwe! Nikt, powtarzam, nikt tu się nie dostanie - powiedział, a raczej krzyknął chłopak, który wcześniej bił się z Caspianem. Na jego twarzy dostrzegłam wielkie guzy po ciosach Rainy.
- Twierdzisz, że to któryś z naszych? Niczego głupszego nie słyszałem – stwierdził inny członek Rady.
Zaczęła się dyskusja, w której nie uczestniczył jedynie Jack i dwójka jego kolegów. Cała trójka siedziała z pochylonymi głowami. Natomiast moja własna głowa bolała mnie jak diabli. Nie mogłam dłużej wytrzymać tych wszystkich krzyków.
- Zamknijcie się wszyscy! Głowa mi zaraz eksploduje!- wszyscy zamilkli ze zdziwienia i spojrzeli na mnie. - Dziękuję. Możecie po prostu doprowadzić mój pokój do porządku, a tym chłoptasiem w czerni zająć się później?
- Nie damy rady naprawić twojego pokoju w pięć minut. Musisz przez jakiś czas zamieszkać z Rainą…- zaczął Klaus, ale szybko mu przerwałam.
- A więc na czym polega problem? Wszystko ustalone - zerknęłam na Rainę i chwyciłam ją za rękę. - Spadamy.
Po wyjściu z Sali, ruszyłyśmy w kierunku jej pokoju, gdzie czekał już na nas Caspian.
- Idioci! Co za idioci! - powtarzała Raina, kręcąc się w kółko po pokoju.
Siedziałam z Caspianem na łóżku i udawałam, że jej słucham.
- Raina, możesz się uspokoić? Krzyki nic nie dadzą – powiedział w końcu Caspian zrezygnowanym głosem.
- Zgadzam się z twoim bratem. Powinniśmy usiąść i pomyśleć, a ty od godziny wrzeszczysz w niebogłosy – odrzekłam tym samym tonem co Caspian.
Raina stanęła w miejscu i spoglądała to na mnie, to na swojego brata.
- Świetnie. To jakie macie pomysły, moi mili? - skrzyżowała ręce na piersi.
Caspian podrapał się po swojej zabandażowanej głowie.
- Eee…. Właśnie w tym sęk, że nie mamy. Dlatego powinniśmy pomyśleć… - zaczął mówić, ale mu przerwałam.
- Raina, wiem, że się denerwujesz, ale to nic nie da. Skoro Rada siedzi na tyłku i nic nie robi, my musimy się tym zająć - szepnęłam i usłyszałam pukanie do drzwi.
Raina spojrzała na mnie pytająco, po czym podeszła do drzwi i je otworzyła.
- Cześć, mogę wejść?- rozpoznałam po głosie, że to Jack.
- Właź - mruknęła.
Jack wsunął się do środka, a Raina zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Zmierzyła go wzrokiem. W jej oczach dostrzegłam złośliwe iskierki.
- Czego tu chcesz? – warknęła. - I tak nic nie robicie.
Spojrzał na nią obojętnie i przejechał dłonią po swoich czerwonych włosach.
- Mam pomysł. Ty, ja i Caspian go znamy. Albo raczej ją. Ona zrobi więcej niż Rada - przeniósł wzrok na Caspiana.
Zauważyłam, że jest zdenerwowany, podobnie jak jego siostra.
- Dlaczego ja na to nie wpadłam… - wyszeptała Raina i również spojrzała na swojego brata. - Jeraina. Ona nam pomoże.
Zmarszczyłam brwi. Nie znałam żadnej „Jerainy”, a przeczucia mówiły mi, że nie chcę żadnej poznać. Wszyscy z jakiegoś powodu patrzyli na Caspiana, którego twarz zdążyła zrobić się blada. W końcu wstał z łóżka i podszedł do Rainy.
- Nie - powiedział stanowczo. - Nie ma mowy. Jeraina szybciej ją zabije, niż pomoże.
Drzwi trzasnęły, a Raina i Jack wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Pokręciłam głową. Chyba tylko Caspian może wyjaśnić mi, o co tu chodzi. Wstałam i wybiegłam za nim. Rozejrzałam się po korytarzu, ale chłopaka już nie było. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i wróciłam do pokoju Rainy. Jack szeptał coś do niej, ale na mój widok szybko zamknął usta. Raina odwróciła się w moja stronę.
- Dobra, mała…- mrugnęła do mnie. - Postanowione. Idziemy do Jerainy.
Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Najpierw powiedz mi, kim jest ta cała Jeraina - mruknęłam.
Jack westchnął.
- Nie ma czasu, Rosa. Wyjaśnimy tobie wszystko na miejscu, ale teraz musimy iść - po czym zwrócił się do Rainy. - Teleportacja czy samochód?
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Oczywiście, że teleportacja, ale pamiętasz, gdzie mieszka Jeraina, tak?- zapytała z nutką niepewności w głosie.
Jack mrugnął do niej i uniósł lekko kąciki ust.
- Jasne. Byłem u niej niedawno - odrzekł i spojrzał na mnie. - Rosa, chwyć mnie za rękę. Ty też, Raina.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i chwyciłam go za lewą dłoń. Raina złapała za prawą. Jack wyszeptał kilka słów w sobie tylko znanym języku i rozpłynęliśmy się w powietrzu. W głowie jednak wciąż miałam słowa Caspiana. „Jeraina szybciej ją zabije, niż pomoże”.