Literatura

Plaża (opowiadanie)

Mr Fixit

Któregoś dnia, nie wiadomo skąd, na plażę wyszła grupa ludzi...
Działo się to dawno temu. Zwierzęta żyły wtedy w nieznanej Ci harmonii. Żadne nie napastowało drugiego, żadne nie nastawało na życie swego brata. Wszystkie zwierzęta, od ropuch po lwy, szanowały inność drugiego. Kochały się, bo to było dobre.

Cały świat dalece różnił się od znanego Ci dzisiaj...

To było piękne miejsce...

Widać było las: gęstą puszczę, którą znały tylko zwierzęta. Knieja ta stopniowo rzedniała i tworzyła łąkę. Rosły na niej najpiękniejsze kwiaty i soczysta trawa. Rzedniała również łąka, ukazując plażę. Żyły na niej krzaki, wydające najmilsze dla oka kwiaty. Jedne miały niebieski kolor i białą obwódkę naokoło każdego płatka, inne zaś były czerwone i pachniały słodkim aromatem. Całą plażę podmywały nieskończone fale bezkresnego, lazurowego morza, na którym nigdy nie było sztormu i wysokiej fali. Słońce, zawsze przychylne światu, grzało mocno, ocieplając wodę, oświetlając rośliny i dając żyć każdemu zwierzęciu. Cudne, śnieżnobiałe obłoki, niczym leniwe parostatki, przesuwały się powolutku po niebie, popędzane od czasu do czasu przez wesołą bryzę morską. To było najpiękniejsze miejsce na Ziemi...

Któregoś dnia, nie wiadomo skąd, na plażę wyszła grupa ludzi... Wszyscy oni byli conajmniej tak piękni, jak otaczający ich świat.

Byli nadzy jak nowonarodzone niemowlęta. Wszyscy byli młodzi i było tyle kobiet, ilu mężczyzn.

Piękne twarze jaśniały szczerymi uśmiechami. Pełne piersi kobiet i ich okrągłe biodra wspaniale harmonizowały z całym otoczeniem. Chodziły z niespotykaną delikatnością, muskając zaledwie drobny piasek na plaży. Na ich długich włosach błyszczały maleńkie kropelki wody, tworząc niesłychanie piękne mozaiki. Ich oddechy były różane, a dotyk jedwabiście delikatny.

Przystojni mężczyźni prowadzili swoje kobiety za ręce, trzymając je swoimi muskularnymi ramionami. Ich ciała sprawiały wrażenie rzeźbionych w granicie. Mieli wspaniałe sylwetki prawdziwych atletów, krok ich był sprężysty i zdecydowany, a szczere oblicza nie znały gniewu i złośliwości.

Ludzie ci doszli do samego środka plaży i choć był upalny dzień rozpalili ognisko i zaczęli tańczyć i śpiewać, trzymając się wszyscy za ręce.

Ich taniec był uosobieniem najgłębszego spokoju duszy, jaki kiedykolwiek zaistniał. Poruszali się z uśmiechami na pięknych obliczach, jakby mieli zamiar swoimi gestami powiedzieć wszystko, co powinno zostać wypowiedziane. Delikatne ruchy kobiet współgrały z odważnym tańcem mężczyzn. I jeszcze ich pieśni... Głosy ich wszystkich były czyste, jak najczystsze krople wody. Brzmiały jak śpiew samych bogów, idealnie wkomponowując się w rytm ich tańca. Ci ludzie nie mówiąc nic, mówili wszystko...

Aż usłyszały ich zwierzęta żyjące w puszczy. Niespotkawszy się nigdy z czymś podobnym, wyszły znaleźć źródło tego niezwykłego dla nich zjawiska. I wyszły wszystkie zwierzęta, całymi rodzinami, a w każdej rodzinie był ojciec, matka i rodzeństwo. I szli tak przez całą puszczę, aż doszli do łąki, gdzie zaszyci w trawach i schowani za krzakami obserwowali nowoprzybyłych.

Młode, ośmielone szczerością twarzy ludzi, oraz ich pięknym tańcem i śpiewem, wyszły trochę bardziej do przodu niż ich rodzice. Ci zaś, nie widząc żadnego niebezpieczeństwa, zezwolili na to. Po upływie krótkiego czasu zwierzątka wysunęły się jeszcze trochę ponad trawy, słuchając jak zaczarowane śpiewu ludzi. Ojcowie i matki pokiwali tylko dobrotliwie głowami. Wtedy młode nie wytrzymały i udały się biegiem w stronę tancerzy. Biegł mały króliczek z delikatnym futerkiem i ślicznym ogonkiem, biegł źrebaczek, strzygąc wesoło uszami, biegło szczenię wilka, kiwając kitą, jagniątko, kotek, cielaczek, prosię, małpka. Leciały malutkie skowronki i młode orzełki. I na to również zezwolili rodzice, bo ludzie przyjęli ich z otwartymi ramionami. Pierwszy dobiegł mały niedźwiadek i zaczął łasić się do nóg mężczyzny stojącego najbliżej. Po nim docierały inne stworzenia i każde w swoim języku śpiewało pieśni zasłyszane wcześniej. Wszystkie zwierzątka przymilały się do ludzi i tańczyły z nimi ich piękny taniec. A ludzie z radości klaskali w ręce i pieścili swych nowych przyjaciół.

A rodzice zwierzątek patrzyli na to wszystko i kiwali głowami, bo to było dobre.

Kiedy ostatnie ze stworzonek dotarło do ludzi, ściemniło się tak, że widzieli tylko tyle, ile oświetliło ognisko. I wtedy nareszcie rodzice zrozumieli i spuścili głowy, gdyż nic nie dało się już zrobić...

Wtedy to w mgnieniu oka w rękach ludzi pojawiły się noże, piły, siekiery i maczety. Zwierzątka nie zdychały powoli. To było by za proste...

Dwóch mężczyzn dorwało cielaka i rozpruło mu brzuch. Gdy biedak upadł, jeden z nich z, szaleńczym uśmiechem, włożył całą głowę w otwarte wnętrze stworzenia i zaczął wygryzać ze środka żywe jeszcze organy.

Następny konał szczeniak: gdy mężczyzna wyrwał mu tylnią łapę, zaczął okładać psa jego własną kończyną. Kawałeczki mózgu ofiary wpadły do ogniska, które zaskwierczało, zapłonęło mocniej, po czym znów przygasło. Mężczyzna zawył głośno i rzucił się w pogoń za kolejnym stworzeniem.

Krew lała się wiadrami i wiadome było, że żadne ze zwierząt nie przeżyje tej nocy.

Gdy w oku małego lwiątka utkwił rozgrzany do czerwoności sztylet, kociak wrzasnął z bólu, którego nie potrafił objąć umysłem. Podnieceni mężczyźni zaczęli wpychać w ciało stworzenia gorące ostrza. Po plaży rozszedł się niewypowiedziany smród palonego mięsa.

A kobiety, przed chwilą tak piękne i delikatne, w oczach swych ofiar stały się uosobieniem samego szatana.

Jedna z nich chwyciła za łapki słodkiego króliczka, wzięła duży zamach i z całej siły uderzyła czaszką zwierzaka w wystający kamień. Z dzikim wrzaskiem pobiegła dalej, a kości, krew i mózg zamordowanego rozprysnęły się na biegających wokoło. Ci jęknęli z zachwytu po czym powrócili do zabijania.

Rzeź trwała wieczność. Czasem któreś z ludzi padało, ogłuszone odciętą i wyrzuconą w powietrze kończyną jakiejś ofiary. Widać było mężczyzn owijających się jelitami pomordowanych i kobiety, które upychały w swoich łonach zmaltretowane szczątki zwierząt. Niektórzy pożerali, bijące jeszcze, małe serduszka, inni natomiast kopali po plaży oderwane łepki. Nie zabijali w ciszy: niebiański śpiew zamienili w diabelskie wrzaski. Nikt nie chodził już po plaży. Wszyscy byli po kostki w krwistej mazi, w jaką zmienił się piasek. Na twarzach ludzi widać było jakąś przerażającą satysfakcję i grymasy spełnienia, do którego dążyli przez całe życie. Odczuwali szczyty rozkoszy, gdy w bestialski sposób mordowali kolejne zwierzęta. W oczach bezwzględnych oprawców widać było radość, ale nie spowodowaną tańcem i śpiewem, lecz widokiem zwijającego się w konwulsjach prosiaczka, czy wyrwanego skrzydełka małego orła.

Na końcu, gdy wszystkie zwierzęta sczezły w najstraszliwszych męczarniach, kobiety i mężczyźni połączyli się w pary i na zmasakrowanych szczątkach, wśród morza krwi, zaczęli się kochać. A miłość ich była jeszcze bardziej obrzydliwa niż jatka, której dokonali. Skrwawione ciała miały skręcać się w miłosnych uniesieniach do samego rana.

Niestety, "rano" jak dotąd nie nadeszło...

"Przekaż to, mój ty Prosiaczku, Cielaczku, Małpko, czy Orzełku, następnemu Zwierzątku. Strzeżcie się..."


niczego sobie 33 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Maciej Dydo Fidomax
Maciej Dydo Fidomax 31 maja 2002, 22:59
łaaa to je dobre :))... szczególnie jeśli ostatnie zdanie wyraża obłudę wszystkich takich starych niesionych przez czas historii :)... ludzie nigdy nie byli piękni, ani tak makabryczni :), ale dla tych zwierzątek to całkiem mądra historyjka :)
Onute 1 czerwca 2002, 19:02
Ostatnio wmawiałam pieskowi mojej koleżanki, że nie powinien jeść mięsa, bo może to być inny piesek.Oczywiście nie posłuchał. Ale teraz coś konkretniejszego. Świetny tekst, czytająć przeżywam kilka stanów, wyrazy tak nacechowane emocjonalnie pozwalają wczuć się w atmosferę zdarzeń. Wniosek:Nie pozwolić się oswoić. Często do naiwności zachowanej z lat dziecięcych to nie przemawia, chociaż jest to jedna z tych zalet, która pozwala nie zwariować.
mai 2 czerwca 2002, 12:32
Tekst nie wywarł na mnie wielkiego wrażenie, na początku dgy czytałam o kolejnym idelanym swiecie, który przecież zawsze w wobrazeniach ludzi zawsze wygląda podobnie, nic mnie nie ruszało, gdy przeszło do "nocy" tez , wiedzialam ze jesli cos się zaczyna taj cudownie, to musi się skończyć na odwrót i to pradwa że tylko ostatnie zdanie uratowało to opowiadanie w moich oczach.
Twilla 2 czerwca 2002, 13:55
podoba mi sie ;)ale juz to czytalam , pokaz cos nowego!;)
empatia 2 czerwca 2002, 16:02
nie trafiają do mnie takie teksty
dobrze napisane, ale to wszystko już było....
:) 2 czerwca 2002, 18:21
> wyrazy tak nacechowane emocjonalnie pozwalają wczuć się w atmosferę zdarzeń

"Krew lala sie wiadrami..."

:))))))
Manic Depression 9 czerwca 2002, 20:33
Popieram mai. Było jak w piosence Dżemu - ''Dzień w którym pękło niebo". Po przeczytaniu pierwszego akapitu, wiadomo jaki będzie finał i jaką rolę odegrają tu ludzie.Opis mordu zwierząt przedstawiony jest nad wyraz realistycznie. Szkoda , ze realizmu zabrakło w opisie zachowania dorosłych zwierząt:''(...) zrozumieli i spuścili głowy'' - to taka mała dygresja na temat zwierzęcej natury;) . Ogólnie ''samo życie'' - chociaż to zalezy od punktu widzenia. Ja je widzę zupełnie inaczej, ale moze brak mi doświadczenia. jam wszak młoda jest....;))
Agnes 11 czerwca 2002, 19:39
Treść tekstu była wstrząsająca co świadczy tylko o bardzo obrazowym opisaniu historyjki, pobudzającym wyobraźnię. Nie podobał mi się temat tego opowiadania i może dlatego oceniłam go jako słabe. Pokazywanie kontrastu między idalnym światem, a makabrycznym zakończeniem nic dla nie wnosi nowego. Wogóle cała historyjka jest właściwie banalna. Każdy może od razu domyślec się jakie będzie zakończenie, a opisywanie w ten sposób krwiożerczych jatek, abynie wiem co pokazać, nie jeśc mięsa chyba to jakoś mnie nie przekonuje.
lukasb 22 lipca 2002, 19:20
Przyjemne zaskoczenie w połowie, choć poniekąd można się było tego spodziewać. Jatka niczym z "Piątku 13-tego" i co najmniej jedna scena zainspirowana serią gier Mortal Kombat. Nie rozumiem ostatniego zdania. Nie wydaje mi się potrzebne. Tekst ciekawy, emanuje z niego atmosfera - zarówno dobra jak i zła. Subtelne perwersje nadają całości smaczku.
Qrzysio
Qrzysio 18 maja 2003, 11:12
extra kontrast.. zaskoczyła mnike nagła zmiana widoku otoczenia.. fajny text.. dobitny naturalizm :)
nieznajoma1995
nieznajoma1995 2 listopada 2006, 17:40
to było bez sensu tak jak ty barani9a głowo
#*#*#*#*#*#*# nie ważne
#*#*#*#*#*#*# nie ważne 17 listopada 2006, 13:47
"..."Przekaż to, mój ty Prosiaczku, Cielaczku, Małpko, czy Orzełku, następnemu Zwierzątku. Strzeżcie się..."
ale kaszana
przysłano: 31 maja 2002

Inne teksty autora

Dzień powszedni
Mr Fixit
Potrzeba
Mr Fixit
Botanik
Mr Fixit
Zabiłaś!
Mr Fixit

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca