- Wiesz, spotkałam się ostatnio z Michałem.
„Mam to w dupie” – pomyślałam.
- Tak? To cudownie. – powiedziałam.
- Podobało mu się, jak byłam ubrana.
„A może rozebrana?” – pomyślałam.
- Nic dziwnego. – powiedziałam.
- Podobało mu się zestawienie kolorów.
- Mhmm... – mruknęłam.
- Słyszałam, że byłaś w piątek na niezłej imprezie.
Rzeczywiście, pomyślałam, świetna impreza. Paczka ciastek i tępy wzrok w telewizor. Tylko pozazdrościć.
- Podobno byłaś strasznie naćpana. Nie powinnaś tyle tego brać. – zrobiła zmartwioną minę, taką, jaką podpatrzyła u brazylijskich aktorek z tasiemcowych seriali.
„Zajmij się swoją dupą” – pomyślałam.
- Nie ćpam. – powiedziałam.
- Przecież wiem... – wzięła mnie za rękę i spojrzała mi w oczy. – Są ważniejsze rzeczy na świecie, uwierz mi. Na przykład...
- Seks oralny. – wtrąciłam.
Oburzyła się. Zabrała rękę i usiadła prosto. Wzięła głęboki wdech.
- Czy tobie tylko jedno w głowie?
„Nie” – pomyślałam.
- Tak. – powiedziałam.
Dziewczyna wyglądała na załamaną. Ani trochę mnie to nie zasmuciło, wręcz przeciwnie, odczuwałam perwersyjną przyjemność patrząc, jak psuję jej humor do reszty. Byłam w podłym nastroju, więc ona też mogłaby być.
Zresztą, wcale się nie dziwię, że byłam taka wściekła! Próbowała reżyserować każdą chwilę. Każda musiała być sentymentalna i ckliwa. Mówiła wyświechtanymi frazesami. Dzwoniła do mnie i nic nie mówiła, chlipiała tylko do słuchawki, a potem rzucała ją z trzaskiem, chcąc pokazać, jak bardzo jest nieszczęśliwa. Nauczyła się tego z telewizji. Swoje życie miała nudne i drętwe, to interesowała się moim i siostry jakiejś tam z serialu o klinice... A o moim pojęcie miała tylko z tych legendarnych opowieści, które zresztą sama wymyślała.
Ach, jakaż ona biedna! Jak bardzo powinnam jej współczuć! Ona przecież ma prawdziwe problemy. A przecież swoje emocje wyolbrzymiała. Była wciąż smutna, załamana, w depresji. A nawet jeśli się uśmiechała, broniła się: ja tylko gram. Wiem, do cholery! Bez przerwy grasz! Tak chciałam jej krzyknąć w twarz, ale brakowało mi odwagi.
- Wracając do Michała... – usiłowała zmienić temat na bardziej neutralny.- Powiedziałam mu, że stanik też mam pod kolor. – Zachichotała sztucznie – Faceci na samą wzmiankę o bieliźnie reagują baaardzo dziwnie. – uśmiechnęła się i zrobiła minę w stylu: chyba wiesz, o czym mówię.
- Dziwnie? Normalnie. Staje im. – powiedziałam.
Przestała się uśmiechać. Westchnęła bardzo głęboko i bardzo głośno.
- Przestań, proszę cię. To niesmaczne. – powiedziała.
Tak bardzo miałam dość jej delikatności, poprawności, powściągliwości i pruderyjności, jej wstydu, subtelności i wrażliwości. Mimoza! A wszystko na pozór. Pieprzę ją i inne mimozy! Gdzie są baby, które mają swoje życie w swoich rękach? Bez problemów egzystencjalnych, bez przesadnej kruchości i bez przesadnych dobrych manier? Czy zostały już tylko słodkie laleczki? Święcie oburzone, kiedy mówię „dupa”?
- Co jest niesmaczne? – zapytałam.
- Ty.
- Taka już jestem. Przykro mi. Muszę lecieć. Jestem umówiona.
- Z kim?
„Z samotnością” – pomyślałam.
- W interesach. – powiedziałam – Muszę załatwić parę pilnych spraw.
- Kiedy się zobaczymy?
„Nigdy” – chciałam powiedzieć, ale wydusiłam tylko – Nie wiem. Może w przyszłym tygodniu.
- Uważaj na siebie. I błagam, nie bierz tego tyle. – znów grała zmartwioną najlepszą przyjaciółkę.
- Spoko, postaram się to ograniczyć i przypalę sobie najwyżej raz dziennie – ironizowałam, ale ona chyba nie zrozumiała. Zostawiłam pieniądze na blacie, ubrałam płaszcz i wyszłam.
Telefon wyrwał mnie z błogiej drzemki. Śniły mi się wilki i łąka, i starszy pan w okularach retro, i niema babcia.
- Halo. Rezydencja prezesa Rady Ministrów – zachrypiałam do słuchawki.
- Wypuścimy się na miasto? Mam dość gnicia w domu. – Zośka najwidoczniej też się nudziła. Ja też miałam dość gnicia w domu, wypuściłyśmy się więc na miasto, zwiedziłyśmy kilka knajp, zaliczyłyśmy parę filiżanek kawy i spotkałyśmy paru znajomych.
- No to buzi, słoneczko. – powiedziała na pożegnanie.
„Kocham cię, mała” – pomyślałam.
- Kocham cię, mała – powiedziałam.
koala1@hoga.pl
Mysle ze ilosc uproszczen jest odpowiednia, bo to nie sa uproszczenia ot, tak sobie, tylko zeby zarysowac postac narratorki, ktora nie jestem ja. Skrajnosci i cierpkosc - to samo, to jest kwestia JEJ widzenia.
Zreszta, lubie przejaskrawienia, a w narracji pierwszoosobowej mam do tego pelne prawo, bo to nie jest MOJE spojrzenie, tylko JEJ. Bohaterki.