Ucieleśnię się jeszcze powtórny,
jak rysuję się w lustrze milczący
i znów pójdę jak ręka za piórem
krajem cierpkim, gdzie krzyże jak brzozy
i gdzie ludzie jak czarny różaniec
aemię wiją pod niebem nucąc,
deski smutne radośnie zbijają
zapatrzeni w wysokość jak Chrystus.
Ten sam dzięcioł zastuka mi w konar
i wiewiórka jak ręka smukła
przemknie dołem, gdzie ciężko na modrej
dłoni liścia - leniwy skorupiak,
ten sam głos mnie na progu powita
i powietrze rozchyli jak bramę,
i ta sama otworzy kobieta
pismo moje jak trudny ornament.
I powtórzę z pamięci jak dzisiaj
szyn sprzężonych podwójny bieg,
miasto świateł soczyste jak wiśnia
i fabryczny, zdyszany szept...
Każde imię odcrytam z powietrza,
każdą rzecz oczom podam jak niebo,
więc już złudę i sen ucieleśniam
w ciemnym żalu pytając - dlaczego.
Nie odwrócę się już i nie cofnę.
Własnym śladem odmierzę czas,
jak się groby odmierza pod sosnę,
jak się ciało odmierza od zmierzchu.
I zostanę nad szklanką już wieczny
snem niekształtnym mierząc od gwiazd.
Przystań
Gajcy Tadeusz
Inne teksty autora

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz

Gajcy Tadeusz