Muzyka mnie niekiedy ogarnia jak morze!
Ku mojej gwieździe bladej
Pod stropem mgły lub w puste eteru przestworze
Rozpinam żagiel.
Pierś ma naprzód podana, wzdymają się płuca
Niby płótno żaglowe,
Na grzbiety fal się wdzieram, noc zasłonę rzuca
Na moją głowę.
I czuję jak namiętnie tętnią w moim pulsie
Wszystkie tortury okrętu,
Przychylny wiatr i nawałnice, i konwulsje
Wśród niezmiernego odmętu
Kołyszą mnie. Lub cisza płaska w morzu pustem
Jest mej rozpaczy lustrem!
dno gdzieś zanika
widać tylko niedopałki serc
pływające pod powierzchnią
życie powolutku zanika
z każdym oddechem
jak dym dogasającego papierosa
coraz mniej dni
kończą się precyzyjnie wyliczone
skurcze serca
utwór zbliża się ku finałowi
aby powolutku zanurzyć nasze ciała
w miękkiej Matce Ziemi
Inne teksty autora
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire
Charles Baudelaire