"Jesteś piękne! - mówię życiu -
Bujniej już nie można było.
Bardziej żabio i słowiczo,
Bardziej mrówczo i nasiennie."
Staram się mu przypodobać,
Przypochlebić, patrzeć w oczy.
Zawsze pierwsza mu się kłaniam
Z pokornym wyrazem twarzy.
Zabiegam mu drogę z lewej,
Zabiegam mu drogę z prawej
I unoszę się w zachwycie,
I upadam od podziwu.
Jaki polny jest ten konik!
Jaka leśna ta jagoda!
Nigdy bym nie uwierzyła,
Gdybym się nie urodziła.
"Nie znajduję - mówię życiu -
Z czym mogłabym Cię porównać.
Nikt nie zrobił drugiej szyszki
Ani lepszej, ani gorszej.
Chwalę hojność, pomysłowość,
Zamaszystość i dokładność.
I co jeszcze - i co dalej
Czarodziejstwo, czarnoksięstwo.
Byle tylko nie urazić,
Nie rozgniewać, nie rozdeptać.
Od dobrych stu tysiącleci
Nadskakuję uśmiechnięta.
Szarpię życie za brzeg listka:
Przystanęło? Dosłyszało?
Czy na chwilę, choć raz jeden,
Dokąd idzie, zapomniało?