Wieczorem

Józef Czechowicz

 

mała moja maleńka

chwieją się żółte mlecze

w dolinę napływa gór cień

cichy odwieczerz

brodzi w zmierzchowym nurcie

już późno

 

mały mój ukochany

trudno z miłości się podnieść

a jeszcze ciężej od złych nowin

gdy patrzysz na mnie ciemnym nowiem

smutniej mi chłodniej

boję się

rozstać się musimy

ty z innym do ślubu jedziesz

na srebrne noce złote dnie

moja droga gdzie indziej wiedzie

we mgle

tam gdzie najsamotniejsi

 

słyszę turkot karocy

niebo nazbyt się chmurzy

daj rękę ukochany raz jeszcze

o ciemne godziny pieszczot

co było nie może trwać dłużej

czas mi już czas

całuj ostatni raz

żegnaj

 

dobrzy ludzie

błogosławcie zdarzenia które przeszły

błogosławcie i te co przyjdą

Inne teksty autora

Józef Czechowicz