Spośród świeżych przemilczeń, dawnych rekwizytów,
spomiędzy rozczarowań i wymarłych mitów,
spośród wielkich batalii, klęsk naszych niewielkich
i zwycięstw, hucznych takich jak małe muszelki,
między wczoraj a jutrem, między snem a jawą,
poprzez wczesnego świtu świeżość wilgotnawą
wychodzimy ma małą, jakże wietrzną plażę,
jest wrzesień lub październik, niczym kalendarze
szeleszczą spadające z olch i buków liście
i za ręce trzymamy się, bo oczywiście
jesteśmy zakochani, w sobie i w jesieni,
i późna jarzębina obok się czerwieni,
i osiemnastowiecznym imieniem Justyna
świat zmęczony zamyka się i znów zaczyna.