Literatura

ELEGIA CZWARTA (wiersz klasyka)

Józef Czechowicz

spokój falowałby ścichał drżąc u studziennych cembrowin

mżąc na płomiennych topolach coś nucąc w oczach krowich

tylko że ty mi szalejesz



skrzydła teopais o skrzydła

furkocą furkocą płosząc

z mroku pastwiska

parę bułanych łosząt

pod gajem z porcelany

przebłyska

zachodu złoty dar kałuża o teopais

i domy są znane jak zygzak na starej tapecie

biegną ze wzgórz dyszą

oknami otwartymi w białym zakurzonym lecie

tak się na nas nasuwa przedmieścia obszerny futerał

ciszą

tyś wrastał w wiślane lato

gdy tratwy pluskały tędy ciemną na toniach łatą

gdy w niski pułap upału tłukły ospałe ptaki

tyś dzień kołysał pomału

a jaki byłeś jaki



no miasto naroża w godłach rzemiosł

wetknął się skośny promień

w sklepu framugę i zgasł

dokoła rżał na górach gaj i żółty las

bizantyjskie niebo rżało

na dachy budynków bo dzień wiądł

czerwone płaszcze rzucało



sentencja elegijna miłosna

kiedyś wzejdzie hesperus nad mym sarkofagiem

i drobnych kropel srebra w ciemności nastruże

ty w dłoń zbierzesz blask nikły ciałem jak wiatr nagim

rozweselając smętarz choć tylko w marmurze



sentencja ostateczna

nie pod krzyżem mi spać

przysłano: 5 marca 2010

Józef Czechowicz

Inne teksty autora

W pejzażu
Józef Czechowicz
więzienie
Józef Czechowicz
Wieczorem
Józef Czechowicz
PONTORSON
Józef Czechowicz
SAMOBÓJSTWO
Józef Czechowicz
WIENIAWA
Józef Czechowicz
POLACY
Józef Czechowicz
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca