ILIADA TĘTNI

Józef Czechowicz

pamięci stanisława wyspiańskiego

zamknięte niebo źrenic

dłonie bezwładne bezradne jak dzieci w grubej ciemności



nieskończoność to szklistej jesieni

czy jesień gorąca nieskończoności



tylko w uszach zmarłego płaty huku

w złotych rzutach wybucha głos

iliada po bruku chmur łuku

dudni tętni wlecze promienny a ciężki swój włos



jutrzenka w płaszczu podobnym do wodotrysku

skacze z rumianej głębiny w blask

a nisko

nocy ostatnia godzina w bani błękitu i gwiazd

schodzi pod wodę

głowy okute runem splotów

czarne smoliste oczy

ucięte siłą ruchy ostrych dłoni bark

wznoszą się krzyczą naprzeciw strzelistych lotów

nagiego torsu śpiewaka zgiętego pod wagą harf



których stworzył smagłych i śmigłych

biegną brzęcząc tarczami o tarcze miedzią

zwyciężają i giną

a jest dzień

włócznie od krwi nieostygłe

ciała pachnące bitwą młodej chwały zapowiedzią

nad rzeką wśród dymu płyną

w kraczący cień

achilles ma oczy blade bardzo

otwarte niebo źrenic

w mokre od rosy włosy zanurza swe palce słońce i żal

i jemu tętnią konie tłum tratujące z pogardą

choć wielkie oblicze matki prawdziwie patrzy z fal



apollo bijący strzałami

drapieżny na obłoku

apollo odziany zorzą i gniewem co się pod sercem mełł

twój pocisk wdarł się w pierś jesiennej nieskończoności

utkwił po bełt



dlatego w ciszy źrenice

w nieskończoności jesiennej dłonie

ale tętnią po chmurach i uszach konnice

iliady miedzianej konie

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz