AUTOPORTRET

Józef Czechowicz

stanąłem na ziemi w lublinie

tu mnie skrzydłem uderzyła trwoga

matko dobra

na deszcz mnie małego tęsknego wynieś

za miasto tam siano pachnie w stogach



ze snów dzieciństwa mnie wydarł

z nudów książki szkolnej

serdeczny jan wydra

i brat w mundurze

taki duży

piłsudskiego żołnierz



tak tak to po kolei

tupały dni lata nadzieje

aż zaczęły i mnie dudnić armaty



litwa raz pierwszy

ciekła przez marszów smugi jak przez palce

przeciekła z frontu do wierszy

wiersze o mnie walczą

i znów litwa jeziornej jesieni

chora borów na wzgórzach mosiądzem

wody pod łodzią rumieniec

na przemian z mową białoruską

lśnił na wybrzeży wstędze

we wstędze ręki mej pluskał

wołyń

jak tam kipiałem

wesoły

ciężko i gęsto rosnąc

w miasteczku o cerkwie białe

grzmiała moja majowa wiosna



w warszawie już jasne witryny

smutek zasłonił przede mną

paryż ocean widziałem przez dym siny

także laurowo ciemno



znów ziemia lublin pusty

jak czerwone skały bretanii

serce w pół drogi nie ustaj

dalej

za nic

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz