ELEGIA UŚPIENIA

Józef Czechowicz

godziny gorzkie bez godów

czarny druk na pożółkłych stronicach

jakby ze stromych schodów

spływała w mroku żywica



zwija się zaułek zawiły

zagubiony we własnych załomach

tętnią mu rynsztoków żyły

rytmami dwoma



niebo sine niebo szare

domy szare domy sine

beznamiętnym obszarem

to niebo to miasto rodzinne



tylko myśli się miłość żywą

w myśli na bruku się klęka

naprawdę złotą niwą

faluje tylko piosenka



sen życie ujął

osłoda sen ciężki a nieważki

piękne zjawy sennie kołują

w krwawych ciemnościach czaszki



dni malowane zmierzchem

śniąc także jak zły list potargam



wtedy

kwiaty na gwiazdach wierzchem

rajskie ptaki obsiadają parkan

rzeką świateł ścieka śnieg zbrudzony

tęcz jest tyle tęcze lecą ulicą

jedna niesie konew

z żywicą

z żywicą

znów po ogniowych ogrodach

znowu ciemne korony

i w takt ociężałych kroków

spływa po czarnych schodach

żywica i miasto mroku

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz