CODA

Józef Czechowicz

fale chodzą cichutko

z drugiego brzegu od bagien

prowadzi wesołą łódkę

łopoczący żagiel



twarz rybaka w refleksach wiosny

kapelusz nad nią stoży się wysoki

ogorzałe ręce pogrążają płytko wiosło

burząc w wodzie obłoki



one i żagiel za cypel płyną prosto

pod wierzbę obciążoną złocistym okwiatem

w milczeniu plam świateł

luby jest postój



taki w pamięci pejzaż się otwiera

choć dzień niejeden go pokrył

jezioro na litwie nazywało się wiero

ten rybak bogdan modryj



myślę miasto niebo w łunie rudawej

tam zdziera płuca we wrzasku odlewni wentyl

pod kratami mostu okręt zawył

stocznie remizy dymią

wszystko cenię ceną legendy

krzyk miasta ciszę na łodzi

legendą olbrzymią dzień jak codzień





wiersz jedyna dedykuję pani marli grzegorzewskiej

wiersz światło po poludniu zechce przyjąć pani marła maćkowska

wiersz wąwozy czasu zechce przyjąć pan wilam horzyca

wiersz świat zechce przyjąć pan jan wydra

wiersz narzeczona zechce przyjąć pan wiktor ziółkowski



książkę poświęcam matce mej i siostrze

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz