DO TERESKI Z LISIEUX

Józef Czechowicz

drobniutkie stopki tupot nad otchłanią

śnieg pada bieli choinki

oczy tereski bóg zapalił

powinny być skrzydła u ramion



trzepotać zmawiać godzinki

habit czarny spadochron nie pozwala upaść

ludzie upadają płaczą drżą

gwiazdy rodzą gwiazdy księżyc, ciemność rozłupał

a ja spłynąłem miłością jak rzeka krwią

zasłoń święta łez dolinę

niech nie widzę

uszy dłońmi otul

jak zapomnieć mam że płynę

w oparach krwawego potu



boli ty masz dłonie białe

ziemia dymi ty się uśmiechasz

zrozumiałem

że milczysz to ma być mój lekarz



odejdź teresko

na swoją wysoką steczkę

niech tam na niebie będzie święto niebiesko

pozostanę niedoli dzieckiem



nie anioł ale ziemic

nie chcę błogosławić

z wieków i chwili wydzieram krzyk



o świecie

nim cię kto zbawi

zgiń przemiń

Inne teksty autora

Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz
Józef Czechowicz