Gdy śródlistne trzepoty gilów i jemiołuch

Bolesław Leśmian

 

 

Gdy śródlistne trzepoty gilów i jemiołuch
Zmącą ciszy cmentarnej ustrój niezawisły-
Cień z trudem z zaniedbanej wychodzi mogiły,
Cały w rdzach i liszajach-podziemny kocmołuch.

Słońce, grzejąc zmarłego, roztrwania po trawie
Złote krzty-złote supły i złote podłużki,
A on zmysłem nicości wyczuwa jaskrawie,
Jak śmierć w słońcu-w kształt nikłej maleje śmiertuszki...

Niezbyt pewny swej jawy i ufny snom niezbyt-
Spogląda oczodołów próżnicą wierutną
W obłoków napuszyście wybujały Bezbyt,
Poza którym nic nie ma, prócz tego, że smutno...

Lecz on smutek w pośmiertnej przekroczył podróży,
Pierś wzbogacił weselem nowego żywota,
A gdy mu nieśmiertelność zbyt modro się dłuży-
Tka snowi wieczystemu wezgłowie ze złota!...

Zazdroszczę mu bo duszę do trosk ma niezdolną,
Nie wie, co to jest-nędza i żal i pustkowie,
Poznał przepych tajemnic! Niech wszystko opowie,
Bo już czas! Bo już dłużej przemilczeć nie wolno!

Lecz w chwili, gdy chcę zwiewne zadać mu pytania,
O słonecznych utrudach, o gwiezdnych mozołach,
Widzę nagle, jak blednąc męczeńsko się słania
Ten zagrobowych ran pleśnią pokryty biedołach!...

W gęstwinie-cieniścieje bezludzie i lśni tam
Zejście nieba na ziemię do drzew na uboczu-
A ja patrzę w mrok jego spustoszałych oczu
I nie pytam już o nic... Już o nic nie pytam

Inne teksty autora

Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian
Bolesław Leśmian