Rozełkanych rusałek nagle sto tysięcy
Wypłynęło na księżyc, by istnieć mniej więcej.
Wodo, wodo --- gdzie jesteś? Tu jestem gdzie płynę!
Pogłaskały powierzchnię, miłując głębinę.
Ile ciał --- tyle smutków... A woda spojrzysta,
By zobaczyć je do cna --- ze świateł korzysta.
Bada światłem, a sprawdza umówionym cieniem,
Falując aż do brzegu podwodnym spojrzeniem.
Ale to --- nie spojrzenie! To raczej --- spojrzystość.
Co nie może tam dotrzeć, gdzie łka rzeczywistość.
Ślepym srebrem zaledwo spojrzyścieje w światy,
Srebru śni się, że szumi i polewa kwiaty.
Woda roi, że mgły się za ręce w blask wiodą,
Lecz ciał zlękłych nie widzi. Co począć z tą wodą?
Okna twoje --- otwarte. Sny oczu nie strzegą,
A ty na mnie nie patrzysz. Dlaczego, dlaczego?
Wypłynęło na księżyc, by istnieć mniej więcej.
Wodo, wodo --- gdzie jesteś? Tu jestem gdzie płynę!
Pogłaskały powierzchnię, miłując głębinę.
Ile ciał --- tyle smutków... A woda spojrzysta,
By zobaczyć je do cna --- ze świateł korzysta.
Bada światłem, a sprawdza umówionym cieniem,
Falując aż do brzegu podwodnym spojrzeniem.
Ale to --- nie spojrzenie! To raczej --- spojrzystość.
Co nie może tam dotrzeć, gdzie łka rzeczywistość.
Ślepym srebrem zaledwo spojrzyścieje w światy,
Srebru śni się, że szumi i polewa kwiaty.
Woda roi, że mgły się za ręce w blask wiodą,
Lecz ciał zlękłych nie widzi. Co począć z tą wodą?
Okna twoje --- otwarte. Sny oczu nie strzegą,
A ty na mnie nie patrzysz. Dlaczego, dlaczego?