Miasto gęste od krytych pasaży, wąskich
Placyków, arkad
Schodzące tarasami ku morskiej zatoce.
I ja, zapatrzony w młode piękno,
Cielesne i nietrwałe,
Jego ruch taneczny wśród starych kamieni.
Kolory sukien według letniej mody,
Stuk pantofelka na dallach sprzed stuleci,
Cieszą mnie swoim obrzędem powrotu.
Dawno zostawiłem za sobą
Zwiedzanie katedr i wież warownych.
Jestem jak ten, kto widzi, a jednak sam nie przemija,
Duch lotny mimo siwizny i chorób starości.
Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie.
Genua, 30 czerwca 1999