O poezji, z powodu telefonów po śmierci Herberta

Czesław Miłosz

 

 

 

 

Nie powinna istnieć

ze względu na poczęcie,

embrion i poród,

szybkie dorastanie,

uwiąd i śmierć,

bo co jej do tego.

 

Nie może mieszkać

w alkowach serca,

w zgryźliwościach wątroby,

w sentencjach nerek,

ani w mózgu zdanym na łaskę tlenu.

 

Nie powinna istnieć, ale istnieje.

Ten, który jej służył,

leży zmieniony w rzecz

wydaną rozpadowi na sole i fosfaty,

zapadającą się

w swój dom chaosu.

 

Rano rozdzwoniły się telefony.

Kapelusze ze słomki, śliskich włókien, płótna

są przymierzane w lustrach

przed wyjściem na plażę.

Próżność i żądza dalej zajęte sobą.

 

Oswobodzona z majaków psychozy,

z krzyku ginących tkanek,

z męki wbitego na pal.

 

Wędruje światem.

Wiecznie jasna.

Inne teksty autora

Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz