Sądziłem, że to wszystko jest przygotowaniem
Żeby nauczyć się wreszcie umierać.
Ranki i zmierzchy, w trawach pod jaworem
Laura śpiąca bez majtek na wezgłowiu z malin,
Kiedy Filon, szczęśliwy, myje się w strumieniu,
Ranki i lata. Każda szklanka wina,
Laura i morze, ląd i archipelag,
Zbliżają nas, wierzyłem, do jednego celu,
Powinny być użyte z myślą o tym celu.
Ale paralityk na mojej ulicy,
Którego razem z krzesłem przesuwają
Z cienia na słońce i ze słońca w cień,
Patrzy na kota, liść i nikiel auta
Bełkocząc jedno: "Beau temps, beau temps".
I niewątpliwie piękny mamy czas,
jak długo jeszcze w ogole jest czasem.