Broda króla na którą tłuszcze i owacje
spadały tak że ciężka stała się jak topór
ukazuje się nagle skazańcowi we śnie
i na lichtarzu ciała sama świeci w mroku
Jedna ręka od mięsa wielka jak prowincja
po której oracz lizie snuje się korweta
Ręka berłem władnąca zeschła od dystynkcji
zsiwiała od starości jak stara moneta
W klepsydrze serca piasek sączy się leniwie
Nogi zdjęto z butami W kącie jak na warcie
stoją gdy nocą tężejąc na tronie
król bezpotomnie trzeci wymiar traci