Są wonie, których siła porowatość rzeczy
Ujawnia i spoistość kryształu niweczy.
Otwierając przybyłą ze Wschodu szkatułę,
Co broni się swym zamkiem, żelaznym muskułem,
Lub w jakiejś szafie w dawno opuszczonym domu
Tchnącej zapachem czasów nie znanych nikomu
Można znaleźć niekiedy flakon pamiętliwy,
Skąd wyłania się dusza, by znów żyć wśród żywych.
Poczwarki cmentarniane, myśli, namiętności
zmorzone snem pod ciężką powałą ciemności,
Oswobadzają skrzydła, aby istnieć w locie
Malowane lazurem i kąpane w złocie.
W zamąconym powietrzu upojne wspomnienie
Wiruje, gasną oczy, zawrotne omdlenie
Paraliżuje duszę, pokonaną wlecze
Ku przepaści, gdzie leżą miazmaty człowiecze,
I miażdży ją na progu przepaści, tej trumny,
Gdzie Łazarz aromatu zrywa swe całuny,
Budzi się, rusza, wstaje jako byt spektralny
Przegniłej już miłości, on, trup tryumfalny.
Tak i ja wreszcie w ludzkiej zgubiony pamięci,
W kąt jakiejś smutnej szafy, wśród kurzu i śmieci
Rzucony, flakon stary poobtłukiwany,
Pusty, brudny, samotny, lepki, popękany
Będę twoim grobowcem, urocza zgnilizno,
Świadkiem twej siły niegdyś łudzącej tężyzną,
Trucizną, którą ręka anioła mordercza
Nam podaje! O życie, śmierci mego serca!
tłum. Zbigniew Bieńkowski
Ujawnia i spoistość kryształu niweczy.
Otwierając przybyłą ze Wschodu szkatułę,
Co broni się swym zamkiem, żelaznym muskułem,
Lub w jakiejś szafie w dawno opuszczonym domu
Tchnącej zapachem czasów nie znanych nikomu
Można znaleźć niekiedy flakon pamiętliwy,
Skąd wyłania się dusza, by znów żyć wśród żywych.
Poczwarki cmentarniane, myśli, namiętności
zmorzone snem pod ciężką powałą ciemności,
Oswobadzają skrzydła, aby istnieć w locie
Malowane lazurem i kąpane w złocie.
W zamąconym powietrzu upojne wspomnienie
Wiruje, gasną oczy, zawrotne omdlenie
Paraliżuje duszę, pokonaną wlecze
Ku przepaści, gdzie leżą miazmaty człowiecze,
I miażdży ją na progu przepaści, tej trumny,
Gdzie Łazarz aromatu zrywa swe całuny,
Budzi się, rusza, wstaje jako byt spektralny
Przegniłej już miłości, on, trup tryumfalny.
Tak i ja wreszcie w ludzkiej zgubiony pamięci,
W kąt jakiejś smutnej szafy, wśród kurzu i śmieci
Rzucony, flakon stary poobtłukiwany,
Pusty, brudny, samotny, lepki, popękany
Będę twoim grobowcem, urocza zgnilizno,
Świadkiem twej siły niegdyś łudzącej tężyzną,
Trucizną, którą ręka anioła mordercza
Nam podaje! O życie, śmierci mego serca!
tłum. Zbigniew Bieńkowski