XVII
Piękno
Pięknam jest, o śmiertelni, niby sen z kamienia,
A pierś moja, co rani niejednego w świecie,
Na to tylko stworzona, by wzbudzać w poecie
Miłość wieczną i niemą jak sam sens istnienia.
Wśród błękitu jaśnieję jak sfinks niezbadany,
Serce śnieżne z białością łabędzi zrównuję,
Ruch jest mi nienawistny, bowiem linie psuje,
I płacz mi obojętny, i śmiech mi nie znany.
Poeci, podziwiając me kształty wspaniałe,
Jakby z najbardziej dumnych przejęte pomników,
W trudach gorzkich dociekań trawią życie całe.
Bo mam, by tych cierpliwych olśnić miłośników,
Zwierciadła, które światu przydają piękności:
Oczy me, wielkie oczy wieczystej światłości.
tłum. Marian Piechal