Królestwo moje z tego świata. Miecze,
Lochy i straże są na me rozkazy,
Których nigdy dwa razy nie powtarzam.
Moje najcichsze słowo jest z żelaza.
I nawet serca tych, co nie słyszeli
Nigdy imienia mego w swych odległych
Stronach, z drżeniem czekają mych wyroków.
Ja, który byłem stepowym łupieżcą,
Zatknąłem me sztandary w Persepolis
I napoiłem me spragnione konie
Świętą wodą Gangesu i Oksusu.
W chwili moich narodzin spadł na ziemię
Z niebios miecz, który miał znaki tajemne;
Jam jest, ja zawsze będę owym mieczem.
Ja pokonałem Greków i Egipcjan,
Ja wraz z hordą Tatarów spustoszyłem
Niestrudzone przestrzenie wielkiej Rusi,
Wznosiłem piramidy z ludzkich czaszek.
Ja w pyle drogi wlokłem za swym wozem
Czterech królów, bo nie chcieli głów skłonić
Przed mym berłem. Ja w Aleppo cisnąłem
W płomienie Koran, Księgę nad Księgami,
Która wcześniejsza jest niż dni i noce.
Ja, czerwony Tamerlan, pieściłem
Białe ciało egipskiej Zenokrate,
Czystej jak śniegi najbielsze na szczycie.
Pamiętam ociężałe karawany
I ciemne chmury kurzu nad pustynią,
I miasto dymem spowite pamiętam,
I płonące łuczywa w gospodach.
Wszystko wiem, wszystko mogę.
Nie spisana Jeszcze złowieszcza księga zdradziła mi,
Że umrę, tak jak inni umierają,
A gdy nadejdzie czas bladej agonii,
Rozkażę mym łucznikom, niech wymierzą
Strzały żelazne we wrogie niebiosa
I przyobleką w czerń cały firmament,
I niechaj każdy człowiek na tej ziemi
Dowie się, że umarli już bogowie.
Bogowie to ja. Niech inni sięgają
Po astrologię, kompas, astrolabium,
By się dowiedzieć, czym są. Gwiazdy to ja.
W niepewnym świetle brzasku pytam siebie,
Czemu nie opuszczam swojej komnaty,
Dlaczego nie radują mnie pokłony
Krzykliwego Orientu. Śnię czasami
O natrętnych sługach, którzy lękliwą
Dłonią chwytają szaty Tamerlana,
Kładą go do snu, przynoszą do łoża
Czarodziejskie pigułki ukojenia.
Gdzie jest mój kołpak, pytam. Nie znajduję.
Gdzie jest twarz moja, w lustrze widzę cudzą.
Rozbiłem lustro i poniosłem karę.
Czemu nie uczestniczę w egzekucjach,
Czemu nie widzę topora i głowy?
To wszystko niepokoi mnie, ale nic
Nie stanie się bez woli Tamerlana,
A on, być może, chce tego bezwiednie.
Tamerlan to ja. Władam krajami
Zachodu i złotym Orientem, a przecież...
Lochy i straże są na me rozkazy,
Których nigdy dwa razy nie powtarzam.
Moje najcichsze słowo jest z żelaza.
I nawet serca tych, co nie słyszeli
Nigdy imienia mego w swych odległych
Stronach, z drżeniem czekają mych wyroków.
Ja, który byłem stepowym łupieżcą,
Zatknąłem me sztandary w Persepolis
I napoiłem me spragnione konie
Świętą wodą Gangesu i Oksusu.
W chwili moich narodzin spadł na ziemię
Z niebios miecz, który miał znaki tajemne;
Jam jest, ja zawsze będę owym mieczem.
Ja pokonałem Greków i Egipcjan,
Ja wraz z hordą Tatarów spustoszyłem
Niestrudzone przestrzenie wielkiej Rusi,
Wznosiłem piramidy z ludzkich czaszek.
Ja w pyle drogi wlokłem za swym wozem
Czterech królów, bo nie chcieli głów skłonić
Przed mym berłem. Ja w Aleppo cisnąłem
W płomienie Koran, Księgę nad Księgami,
Która wcześniejsza jest niż dni i noce.
Ja, czerwony Tamerlan, pieściłem
Białe ciało egipskiej Zenokrate,
Czystej jak śniegi najbielsze na szczycie.
Pamiętam ociężałe karawany
I ciemne chmury kurzu nad pustynią,
I miasto dymem spowite pamiętam,
I płonące łuczywa w gospodach.
Wszystko wiem, wszystko mogę.
Nie spisana Jeszcze złowieszcza księga zdradziła mi,
Że umrę, tak jak inni umierają,
A gdy nadejdzie czas bladej agonii,
Rozkażę mym łucznikom, niech wymierzą
Strzały żelazne we wrogie niebiosa
I przyobleką w czerń cały firmament,
I niechaj każdy człowiek na tej ziemi
Dowie się, że umarli już bogowie.
Bogowie to ja. Niech inni sięgają
Po astrologię, kompas, astrolabium,
By się dowiedzieć, czym są. Gwiazdy to ja.
W niepewnym świetle brzasku pytam siebie,
Czemu nie opuszczam swojej komnaty,
Dlaczego nie radują mnie pokłony
Krzykliwego Orientu. Śnię czasami
O natrętnych sługach, którzy lękliwą
Dłonią chwytają szaty Tamerlana,
Kładą go do snu, przynoszą do łoża
Czarodziejskie pigułki ukojenia.
Gdzie jest mój kołpak, pytam. Nie znajduję.
Gdzie jest twarz moja, w lustrze widzę cudzą.
Rozbiłem lustro i poniosłem karę.
Czemu nie uczestniczę w egzekucjach,
Czemu nie widzę topora i głowy?
To wszystko niepokoi mnie, ale nic
Nie stanie się bez woli Tamerlana,
A on, być może, chce tego bezwiednie.
Tamerlan to ja. Władam krajami
Zachodu i złotym Orientem, a przecież...