nareszcie

Charles Bukowski

siedzę tu

najciemniejsza nocą

a kolejny wiersz

zjawia się

i mówi

poczekaj,

p o c z e k a j,

patrz, jak maszeruje

przez stronice

litera za litera

jak któryś z twoich

kotów

po masce

twojego

auta.

patrz

znowu

idę

aż do

Meksyku

na Jawę

albo tobie do

brzucha.

poczekaj

jeszcze

trochę,

te noce

właśnie temu

służą

i mnie tez

bo

to ja władam

tobą

więźniem

siedzącym na wprost

podświetlonego

ekranu. zrobisz, co

zechce

bo

to ja pisze

ciebie

a nie na odwrót.

zawsze cię pisałem,

i zawsze będę pisał.

jestem ostatnim

wierszem na

dziś

i kiedy

potem zaśniesz w

sąsiednim pokoju

w ciemnościach

zapomnisz

o mnie

zapomnisz o wszystkim

rozdziawisz

te durna

japę i

zachrapiesz

zmożony ciężkim

snem

a ja będę tu

czekał

nieśmiertelny

a

gdy

umrzesz

i czarne

niebo zamigocze

dla ciebie

czerwienią

ostatni raz,

twoje durne

gnaty

będą znaczyły

akurat

tyle

co

kurz.

ale ja

będę żył.