Pewien był — przysiąc mógł — że w ptaków śpiewy Rozbrzmiewające wokoło w ogrodzie Wkradło się w końcu echo głosu Ewy: Jeśli nie słowa, to choć sens tej co dzień, Przez cały dzień wyśpiewywanej pieśni. Prawda, że ciche nucenie kobiece Mogło na ptaki wpłynąć tylko jeśli Śmiech lub tęsknota niosły pieśń w powietrze. Lecz, tak czy owak, była w ich piosence. Jej głos w śpiew ptasi wplótł się dźwięcznym pasmem, Jakby od dawna brzmiał w tym lesie; więcej: Jakby miał zostać wśród tych drzew na zawsze. Śpiew ptaków nigdy już nie miał być taki Sam. Po to przyszła na świat, między ptaki.