— Kiedy dziś sobie stąd poszedłem, wprost
Przed siebie, jak najdalej,
I kiedy w pewnej chwili
Leżałem w trawie — jakiś kwiat samotnie
Do ucha mi się nachylił
I dobiegł mnie twój głos.
Nie mów mi, że tak nie było, że wcale
Nic nie mówiłaś — w ten kwiat, tu na oknie,
Musiałaś szepnąć coś. Pamiętasz treść tych słów?
— Wpierw ty powiedz, co ci się zdawało, że słyszysz.
— Odszukałem kwiat w trawie, przegnałem ospale
Brzęczącą nad nim pszczołę i przytknąłem znów
Ucho do płatków; i nie tylko głos,
Lecz jakby słowo jakieś usłyszałem w ciszy —
Co to było za słowo? Moje imię? Potem
Powiedziałaś — jeżeli nie ty sama, ktoś
Powiedział "Wróć już"; tyle do mnie doszło.
— Mogłam coś w tym rodzaju pomyśleć — nie głośno.
— W każdym razie — jestem z powrotem.