Oda do melancholii

John Keats

Nie, nie, nie szukaj Lethe - nie wyciskaj wina
     Z tojadu trującego z opornym korzeniem,
Nie pozwól, by ci czoło blade Prozerpina
     Muskała słodkogorzu szkarłatnym dotknieniem,
Nie czyń sobie różańca z jagódek cisowych,
     Nie daj, by skarabeusz lub ćma z głową trupią
          Stały się twą żałobną Psyche, z swą katuszą
Nie zechciej zaznajamiać miękkopiórej sowy,
     Bo cień za cieniem, sen ci niosąc, gdy się skupią,
          Twej duszy czujną wiecznie boleść ci zagłuszą.

Lecz kiedy Melancholia z nagła spadnie na cię
     Z nieba, podobnie chmurze, która łez kroplami
Wraca życiu więdnących kwiatów mdłe postacie,
     Wzgórz zieleń kwietniowymi kryjąc całunami,
Nasyć smutek swój pięknym róży w brzask poranka,
     Tęczą, którą rozbite o brzeg rodzą fale,
          Pełnią kształtów bogatych w kulistych peoniach,
Lub, gdy gniewem wspaniałym spłonie twa kochanka,
     Uwięź rączkę jej miękką w chwili, gdy drży w szale
          I karm wzrok swój w jej oczu niezrównanych
                                                                           [toniach.

Z Pięknem, co konać musi, wspólne ma siedlisko,
     I z Radością, co wiecznie dłoń na ustach kładnie,
Jako znak pożegnania; z Przyjemnością - bliską
     Boleści - która zmienia miód w truciznę snadnie,
Spowiniętą w zasłonę, nawet i w świątyni
     Rozkoszy samej ołtarz najwyższy ma, władczy,
          Lecz ujrzy go jedynie, kto z Radości grona
Umie soków wydobyć smaki. Kto tak czyni,
     Tego dusza potęgi jej smutków doświadczy:
          Śród mglistych jej trofeów będzie zawieszona.

[1818 - 19]
przełożył Gustaw Wolff